„Dla unijnej większości kryzys energetyczny i jego najbardziej bolesna konsekwencja, czyli astronomiczne podwyżki cen prądu, są efektem zbyt powolnego wprowadzania Zielonego Ładu” - mówi portalowi wPolityce.pl Izabela Kloc, europosłanka PiS.
wPolityce.pl: Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że „droga polskiego przemysłu powinna być drogą środka – powinniśmy korzystać z możliwości, jakie daje nam polityka klimatyczna, ale robić to tak, aby zachować jak najwięcej miejsc pracy”. Co to oznacza? Na jakie rozwiązania Polska może się zgodzić, a na jakie niekoniecznie?
Izabela Kloc: Unijna polityka klimatyczna nie jest zero-jedynkowa, dobra albo zła. Niektóre jej rozwiązania są korzystne dla Polski, inne warto rozważyć, a część należy zdecydowanie odrzucić. Cytowana wypowiedź Premiera Mateusza Morawieckiego padła podczas konferencji Śląski Ład, której wiodącym tematem było tak zwane cło od śladu węglowego. Jest to jeden z najgoręcej dyskutowanych tematów w Unii Europejskiej. Zieloni i ich stronnicy są zachwyceni tym pomysłem. Nawet przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen często podkreśla, że: „emisja dwutlenku węgla musi mieć swoją cenę – natura nie może ponosić już dalszych kosztów”. Niestety, w tej argumentacji jest poważny błąd, a raczej zaniechanie, ponieważ nie ma słowa o kosztach, jakie muszą ponosić także ludzie. Tym się różni ideologiczne myślenie unijnej większości od pragmatycznego podejścia, jakim kieruje się Polska. Premier nie mówił, że jest przeciwnikiem CBAM, ale podkreślał, że na razie mamy zbyt mało danych, aby ocenić czy koszt wprowadzenia tego mechanizmu nie zostanie przerzucony na ludzi. Na takie rozwiązania Polska się nie godzi, bo zamiast jednej katastrofy będziemy mieli dwie - klimatyczną i społeczną.
Nowa koalicja, jaka przejmuje rządy w Niemczech domaga się znacznego przyspieszenia transformacji energetycznej. Na ile w Pani ocenie Berlin będzie w stanie przeforsować swoje stanowisko?
To jest poważna sytuacja i spore wyzwanie dla całej Unii Europejskiej. Ugrupowania nowej koalicji, a zwłaszcza Zieloni, podczas kampanii wyborczej złożyły szereg deklaracji, radykalnie przyspieszających tempo i rozszerzających zakres klimatycznej rewolucji. Będzie im teraz trudno wycofać się z tych obietnic. Zresztą, kto wie czy nie przelicytowali, bo w tamtejszych mediach już zaczynają się pojawiać pełne obaw komentarze, czy „Niemcy przetrwają ten rząd?”. W dodatku nowa koalicja nie kryje, że zamierza przyspieszyć proces federalizacji Unii Europejskiej. Ze względu na bogactwo i potencjał tego państwa, naturalną osią integracyjną wspólnoty stałyby się Niemcy. Oznacza to, że ich wszystkie problemy, w tym związane z polityką klimatyczną, miałyby automatyczne przełożenie na pozostałe państwa członkowskie. Czy Berlin jest w stanie przeforsować swoje plany? Wszystko zależy od pozostałych państw członkowskich. Jeśli zwycięży rozsądek i racja stanu, nie będzie zgody na germanizację Unii Europejskiej. Jeśli zaś górę weźmie krótkowzroczny partykularyzm i uległość przed silnym partnerem, Berlin będzie górą.
Stanowisko Niemiec w kwestii transformacji jest o tyle zdumiewające, że już ostatniej zimy państwo to przekonało się, że OZE nie zdają egzaminu w warunkach zimowych i powróciło do węgla. Czy nie będziemy mieli sytuacji, w której Niemcy będą wymagały od krajów członkowskich przejścia na zieloną energetykę, a same po cichu powrócą do węgla? W sumie to już miało miejsce w zeszłym roku.
Niemcy raczej nie wrócą do węgla, bo zburzyłoby to ideowy fundament nowej koalicji. Całą serię przerw w dostawach prądu podczas ostatniej zimy nie tłumaczy się tam zawodnością energetyki odnawialnej, lecz tym, że jest jej za mało. Pamiętajmy przy tym, że Niemcy są w lepszej sytuacji, niż inni. Jeśli pozostałe państwa członkowskie przejdą całkowicie na zieloną energetykę, to uzależnią się od tak niepewnych czynników, jak wiatr, słońce i woda. Na wypadek problemów energetycznych powrót do węgla byłby dla prawdziwą „diabelską alternatywą”. Natomiast Niemcy nie muszą po cichu wracać do węgla, jeśli zawiedzie ich energetyka odnawialna. Do spółki z Rosją mają Nord Stream 2, który może dostarczyć każdą ilość gazu i ustabilizować wewnętrzny rynek energetyczny.
Na ile w Pani ocenie rozpoczynający się kryzys energetyczny w UE będzie miał potencjał, aby zrewidować założenia Zielonego Ładu i doprowadzi do powrotu do węgla?
Byłaby taka szansa, gdyby Unia Europejska potrafiła prawidłowo zdiagnozować obecny kryzys energetyczny. Niestety, ocena jego przyczyn, przebiegu i skutków, nie opiera się na gospodarczych, racjonalnych przesłankach. Dla unijnej większości kryzys energetyczny i jego najbardziej bolesna konsekwencja, czyli astronomiczne podwyżki cen prądu, są efektem zbyt powolnego wprowadzania Zielonego Ładu. Nie widzą albo nie chcą dostrzec, że paliwem dla tych podwyżek są, między innymi spekulacje na rynku uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Ostatnio znów została przełamana kolejna psychologiczna bariera, 75 euro. Z tym zjawiskiem bardzo trudno jest walczyć skoro najbardziej wpływowy człowiek w Komisji Europejskiej, wiceprzewodniczący Frans Timmermans odpowiedzialny za Zielony Ład mówi wprost, że za wzrost cen odpowiada wolny rynek i nie wolno ingerować w jego mechanizmy.
Czy należy spodziewać się renegocjacji i reformy ETS? Czy jest w UE do tego polityczna wola? Wydaje się, że jeżeli to nie zostanie zrobione, to czeka nas potężny kryzys gospodarczy. Jak Pani to ocenia?
Polityczna wola do renegocjacji i reformy ETS występuje tylko u niektórych unijnych polityków. W tej grupie jest Premier Mateusz Morawiecki i jego nieoczekiwany sojusznik Pedro Sanchez. Konserwatywny rząd w Polsce i lewicowy w Hiszpanii dzieli wiele, ale w sprawie reformy ETS mówią jednym głosem. Destabilizacja, chaos i spekulacja w handlu uprawnieniami są głównym powodem zapaści europejskiego rynku energetycznego. Dzięki naciskom obu premierów pozostali przywódcy zgodzili się, aby Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych przeanalizował ewentualne spekulacje w systemie ETS. Trzeba sobie jednak powiedzieć jasno, że jeśli reforma systemu będzie mieć takich wrogów, jak Frans Timmermans, to nie czeka nas wyjście na prostą lecz eskalacja kryzysu.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/576065-eskalacja-kloc-jesli-reforma-bedzie-miec-takich-wrogow