Donald Tusk budzi dziś coraz częściej wesołość, a nawet współczucie. Prezentuje przecież już tylko żałość. Odrobina pluralizmu i udowodnienie, że możliwe są inne rządy, sprowadziły szefa PO do właściwego, adekwatnego poziomu. Stało się jasne, że Tusk to człowiek, który nie zostawi po sobie w sferze politycznej niczego istotnego. Jest membraną, echem, pudłem rezonansowym. Jest wyłącznie anty-Kaczyńskim, totemem postawionym „w tym kraju” na czele obozu postkolonialnego przez siły zewnętrzne, ale niczym więcej. Nakłada różne maski, pracowicie wkuwa na pamięć podsunięte bon-moty, stroi miny, ale nic więcej.
Teraz Tusk rzucił kolejny bon-mot. Frustracja sprawiła, że szczególnie ciężki. I wyjątkowo zakłamany. Nawiązując do „Króla Lwa” stwierdził:
Polską rządzi tchórz, kiedy potrzeba ludzi odważnych.
Dzisiaj stoimy przed wyzwaniami nawet jeszcze większymi od tych, które stały się powodem Waszego działania. Nie tylko zagrożona jest konstytucja, ład prawny, niezależność sadów, wolność mediów, ale przez tchórzostwo i interesowność tej władzy, zagrożone jest coraz częściej po prostu ludzkie życie.
Tusk-pozer i Tusk-kukiełka zarzuca tchórzostwo człowiekowi, który osobistym wysiłkiem dał Polakom możliwość wyboru, który wyrwał kraj z postkomunistycznych kolein, który w ciągłym boju zbudował z rozchełstanej i w istocie anarchicznej prawicy obóz polityczny zdolny do sprawowania władzy, i także do oparcia się - jednak - potężnym presjom międzynarodowym, chcącym złamać polską niepodległość. Zarzuca tchórzostwo człowiekowi, na którego wylano tony pomyj, ostrzelano ostrą amunicją, zaatakowano Smoleńskiem, a którego to wszystko wciąż nie złamało. Zresztą, nie ma co tego wyliczać. Historia zobaczy w Tusku wyłącznie konformistę, człowieka, który nawet w sprawie NordStream2 - symbolicznie - bał się publicznie zabrać głos, i jedynie szeptał słowa zaniepokojenia do uszka kanclerz Merkel. O ile w ogóle to robił, pewności nie ma.
Ten spór, o ile w ogóle to był spór, historia już rozstrzygnęła. To bezdyskusyjne. Tusk, jeśli będzie na kartach historii, to nie jako podmiot polskich dziejów, ale jako symbol tych sił zewnętrznych, które blokowały polską drogę do naprawy państwa, do podmiotowości, do suwerenności, do rozwoju, do przyszłości.
Dlaczego on - człowiek, który w III RP nigdy nie przeciwstawił się siłom realnie dominującym - wyzywa dziś Jarosława Kaczyńskiego od „tchórzy”? Chce coś ukryć, przesłonić, zamazać? Chce przykryć swoje dziejowe tchórzostwo całkowicie zakłamanym odwróceniem znaczeń? Zapewne tak. Ale w istocie nie pytajmy o meritum. To nie jest ocena cokolwiek znacząca, to nie są słowa, które w jakikolwiek sposób odnosiłyby się do rzeczywistości. To jedynie kolejna metoda walki z naszym państwem, z polską podmiotowością, z polską ambicją, z polską nadzieją. Tusk dał tu jedynie usta. Nic więcej. Jego przecież w zasadzie nie ma. Może nigdy go nie było?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575835-tusk-pozer-i-tusk-kukielka-w-sprawie-odwagi-powinien-milczec