Zakrzyczeć fakty, zdrowy rozsądek, obrazić inteligencję. I szantażować - że to atak na wolność słowa, prawdę, demokrację (…) W PRL krążyły knajackie dowcipy o szczytach szybkości, chamstwa, bezczelności, głupoty… Np. „szczytem bezczelności” było narobić komuś na wycieraczkę, zadzwonić i poprosić o papier toaletowy.
— szydził Waldemar Kumór na łamach pisma Michnika dokładnie dziewięć lat temu, gdy w wymyślonym i zaprojektowanym przeze mnie, uruchomionym wspólnie z Pawłem Lisickim tygodniku „Uważam Rze” przeprowadzano czystkę. Kolejną zresztą wtedy w wydawnictwie przejętym przez Grzegorza Hajdarowicza, bo wcześniej nastąpiło to w „Rzeczpospolitej”. W efekcie największy polski tygodnik został zniszczony. Fakt, że Hajdarowicz zdecydował, że mordu na piśmie dokona niejaki Jan Piński, też dużo nam o nim mówi.
Tak - takie teksty bolały.
Czy dziś - wobec sporu Agory i redakcji „Gazety Wyborczej” - należy tamte słowa publicysty GW, i jego koleżanek oraz kolegów, w tym samym kpiącym tonie, powtarzać, odwracać? Nie sądzę. Każdy zespół redakcyjny ma prawo do troski o własną niezależność, podmiotowość, wolność. Także zespół panów Jarosława Kurskiego i Adama Michnika. Żeby cynizm i zło nie zwyciężyło, nie możemy zachowywać się równie butnie i okrutnie jak nasi polemiści. Nie o to w działalności publicznej chodzi.
Można jednak zwrócić uwagę na kilka aspektów sprawy.
1. Oto pan Michnik stwierdza:
Agora powstała po to, aby być zapleczem materialnym dla „Wyborczej”, a nie po to, by nią rządzić.
To byłaby prawda gdyby nie jeden drobny fakt: ludzie, którzy przejęli solidarnościową „Gazetę Wyborczą” i tworzyli ją przez pierwsze lata, zgodzili się, by Agora poszła na giełdę, a swoje akcje zwykle sprzedali. Zostali poważnymi milionerami. Skonsumowali swój udział. Po tych transakcjach oni dostali bogactwo, ale prawo do decydowania o firmie przejął w całości kto inny. Fakt, że Michnik podobno żadnej akcji nie wziął, zmienia niewiele - bo zgodził się na ten mechanizm, cieszył się materialną potęgą firmy przez lata. I to ma swoje konsekwencje.
Są one oczywiste ryzyko dla każdego, kto cokolwiek wie o mediach i gospodarce. Dlatego, choć pojawiały się takie propozycje wobec nas, twórcy i założyciele portalu wPolityce.pl na taki ruch się nie zdecydowali. Albo wolność - albo miliony. W efekcie pracujemy za skromne wynagrodzenia i w warunkach nieporównywalnych z tymi jakie w szklanym pałacu zapewnia Agora, za ułamek budżetów, którymi dysponuje redakcja GW, ale zachowujemy pełną niezależność. A przede wszystkim - celem pozostaje nasza misja, a nie zysk akcjonariuszy.
2. Istotą konfliktu w Agorze są dwa pytania. Jakim kosztem powstaje - brzydko mówiąc - produkt o nazwie „Gazeta Wyborcza”? Ogólnie mówiąc, bardzo dużym. Tak wielkich i kosztownych zespołów redakcyjnych w prasie drukowanej nie ma już niestety niemal nigdzie. Za jaką cenę ten produkt jest sprzedawany? Wydanie papierowe, jak niemal wszędzie, leży i kwiczy. A subskrypcje internetowe, którymi chwali się redakcja? Sądzę, na podstawie dostępnych danych, że choć liczba sprzedanych abonamentów jest sporym sukcesem, to osiągniętym dzięki niezwykle taniej ofercie. W efekcie koszty nie równoważą przychodów i zarząd próbuje osiągnąć równowagę. Wydaje się, że ma na to jednoznaczną i mocną zgodę głównych właścicieli, bo nierównowaga wydaje się narastać.
3. Łatwość z jaką Adam Michnik i jego współpracownicy sięgają w tych dniach po pałkę antysemityzmu, a przywołania marca 1968 roku mają taki sens, dużo nam mówi o ich podejściu do tak ważnych słów.
Zapamiętajmy: skoro nawet zarząd Agory okazał się rzekomo spadkobiercą czarnej marcowej propagandy, to równie poważnie należy taktować wszystkie te straszliwe zarzuty rzucane każdego dnia z łam GW wobec polemistów, przeciwników, konkurentów.
I choć o tym oczywiście wiedzieliśmy, to jednak łatwość z jaką zdewaluowano tam wszystkie pojęcia, śmieszność w jaką wskutek tego popada redakcja, mimo wszystko zadziwia.
Kto ma zatem tutaj rację? Jak ten konflikt się skończy? Wydaje się, że zarząd nie może się cofnąć, że jest pod presją kluczowych udziałowców, by przywrócić pionowi prasowemu rentowność. Zakończy się to pewnie jakimś wymuszonym kompromisem, ale i oszczędnościami przez które większość firm medialnych przeszła już dawno. I będzie jak było, bo inne media Agory robione są dużo taniej, ale nie są przez to ani o jotę mądrzejsze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575751-kto-ma-racje-w-konflikcie-wyborcza-agora