Adam Michnik i Jarosław Kurski postawili dziś publicznie dramatyczne pytanie: kto jest właścicielem „Gazety Wyborczej” - czy ludzie, „którzy w redakcji zostawili całe swoje życie”, czy też „macherzy od cashu i Excela?
Cóż, odpowiedź jest prosta: „Gazeta Wyborcza” należy dziś do akcjonariuszy, którzy mają akcje Agory, a których w zarządzaniu majątkiem reprezentuje zarząd firmy, zmierzający do maksymalizacji zysku. Taka jest logika kapitalizmu, takie są reguły stanowiące istotę koncepcji spółek akcyjnych.
Ale konflikt trwa. Agora wyrzuciła z pracy Jerzego Wójcika wieloletniego wydawcę, który wcześniej miał oskarżyć członka zarządu o mobbing. Osoba ta odeszła z pracy, ale zarzuty się nie potwierdziły. Więc teraz pracę stracił również i Wójcik. Zarząd Agory ujął to następująco:
Chcemy podkreślić, że Jerzy Wójcik nie jest już pracownikiem Agory. Zakończyliśmy tę współpracę, mimo dużych osiągnięć Jerzego. Decyzja jest ostateczna, powrotu nie będzie -
— podkreśla zarząd, i dodaje, że „są takie zachowania, które nie mogą być akceptowane w żadnej organizacji”.
Tak, to prawda, tak to działa. Pracownik może wypowiedzieć wojnę na śmierć i życie zarządowi - a pośrednio właścicielowi, i może nawet zadać bolesne ciosy, ale ostatecznie ma niewielkie szanse. Znów: takie są reguły kapitalizmu od wieków, i to na całym świecie. Czasem owocują niesprawiedliwością, krzywdą, brakiem logiki czy decyzjami kuriozalnymi, ale nie da się ich zmienić nie obalając całego systemu. Próbowano to zresztą ułożyć inaczej, w socjalizmie realnym, ale - co akurat środowisko „GW” powinno wiedzieć - pomysł nie wypalił, i skończył się katastrofa.
Naczelni „GW” mają jednak inną wizję. Oświadczyli, że Wójcik będzie teraz wicenaczelnym „GW”, i skierowali do zarządu mocne słowa:
Jedyne, co ludzie z Zarządu mogliby zrobić, to nie wtrącać się, wydzielić „Wyborczą” w osobną spółkę albo odejść. Nie robią ani pierwszego, ani drugiego, ani trzeciego. Oświadczamy więc: kierownictwo „Gazety Wyborczej” całkowicie utraciło do Zarządu Agory zaufanie i składa wobec niego wotum nieufności.
Czy kawałek własności - jak się dowiadujemy, stanowiący 13 proc. całości Agory - może złożyć wotum nieufności wobec tych, którzy zarządzają całością w imieniu właściciela? Tak, może, ale tylko publicystycznie. Gdy chodzi o zasady funkcjonowania gospodarki rynkowej, to krok absurdalny, a nawet zabawny.
Cała sprawa ma wymiar symboliczny. Bo w istocie zdarzyło się coś, co podkreśla, że ludzie „Gazety Wyborczej” zawsze uważali, że są ponad regułami, że są gatunkiem szczególnym. Oni nigdy nie chcieli być zwykłą gazetą. Od początku nie tylko pisali co myślą, ale także - sądzę - chcieli władzy. Może nawet całej władzy. Kształtowali w sposób nieznany w innych krajach krajobraz medialny, polityczny, społeczny i również gospodarczy. Faktycznie, w mojej ocenie, widzieli siebie w roli kluczowego ośrodka politycznego, wobec którego siły i pozycji życie polityczne jest w istocie wtórne. I mieli na tym polu wielkie sukcesy, nie tylko w okresie transformacji, gdy odgrywali decydującą rolę.
Przeszli drogę, która utwierdziła ich w przekonaniu, że zwykłe reguły są dla maluczkich, a oni są ponad. I dziś zachowują się tak samo, jak zawsze. Walczą z zarządem, walczą z normalnymi regułami kapitalizmu, ostentacyjnie okazują brak szacunku władzom swojej firmy, a chwilami po prostu prowokują.
To, co się dzieje, to więc w pewnym sensie test na to, gdzie jesteśmy. Czy ludzie „Wyborczej” wciąż są ponad regułami, które obowiązują wszystkich innych?
Ponad regułami, które sami wychwalali choćby w czasach planu Balcerowicza, gdy brutalnie, bez sensu, okrutnie, zdemolowano życie milionów Polaków, czasami w imię zwykłego doktrynerstwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575518-ludzie-wyborczej-zawsze-sadzili-ze-sa-ponad-regulami