Wszystkie zapewnienia, obietnice i zapowiedzi niepotrzebnie nadwyrężają nerwy Donalda Tuska i psują wizerunek następcy Karola Wielkiego.
Po tańczącym z wilkami (1990), śpiewającym w deszczu (1952) czy błądzącym w ciemności (2020), mamy wreszcie podobny format, czyli gadającego z teściowymi. Jeszcze taki film nie powstał, ale mógłby, bo materiału jest dużo. Gadający z teściowymi to mężczyzna po sześćdziesiątce, po przejściach (głównie politycznych, ale ostatnio drogowych) i przed zejściem (ze sceny). Gadające z nim teściowe to jedna własna, a druga – własnej córki. Ta pierwsza jest ponoć od lat najwierniejszym konsultantem politycznym i życiowym. Ta druga ma szansę kimś takim zostać, a zaczęła od porady, żeby teść jej syna przestał przepraszać, bo „prawdziwi kierowcy płacą mandaty”.
Gadający z teściowymi to rola w sam raz dla Donalda Tuska, bo mimo że wciąż gada też z innymi osobami, w tym z politykami, najlepiej mu wychodzi gadanie z matką żony oraz z matką zięcia. No, bo tak: miał gadać z „samą górą” (niemiecką i europejską) o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej i w ogóle, ale skutków tego nie widać żadnych. To znaczy, on mówi, że skutki są właśnie dlatego, że gadał, natomiast rozmówcy wcale tego nie potwierdzają. Tak jak nie potwierdzają, że jeśliby cokolwiek robili i mówili, to pod wpływem gadania z Donaldem Tuskiem.
Gadający z teściowymi przekonywał, że już załatwił zatwierdzenie polskiego Krajowego Planu Odbudowy i cofnięcie wszystkich blokad utrudniających transfery do Polski pieniędzy z Funduszu Odbudowy i z wieloletniego budżetu UE. Po czym okazało się, że nie załatwił, a nawet, że może sobie o tym pogadać z teściowymi, gdyż będzie to miało podobny skutek. A przecież teściowe właśnie dlatego są nim zachwycone, że on może gadać z „samą górą” i że ta góra przyjdzie do niego, kiedy on do góry nie zdoła.
Gadający z teściowymi przekonywał też (Borys Budka wierzył w to szczerze), że załatwia dla Ewy Kopacz, iż najpierw będzie kandydatką Europejskiej Partii Ludowej (której skądinąd wciąż to on przewodzi), a potem zostanie przewodniczącą Parlamentu Europejskiego. No i gdy pani Ewa już zaczęła szukać odpowiednich kostiumów, okazało się, że EPL wybrała, ale nie byłą polską premier, tylko Maltankę Robertę Metsolę. A gadający z teściowymi miał to załatwić jako szef partii i osoba mająca takie wpływy, że „sama góra” to jeszcze nie jest szczyt jego możliwości.
Gadający z teściowymi w przeszłości wiele rzeczy miał załatwić (np. posadę europejską dla Radka Sikorskiego, walutę euro w Polsce w 2011 r., wygraną PO i spółki w bodaj ośmiu różnych wyborach, podatki 3 x 15, zatrzymanie brexitu), ale jakoś mu się nie udało. Posadę przewodniczącego Rady Europejskiej załatwiła mu Tante Angela, więc sam już nie musiał, tym bardziej że długo się wypierał, iż ktoś w tej sprawie z „samą górą” rozmawia. I poniekąd słusznie, gdy to „sama góra” rozmawiała z sobą.
Te wszystkie zapewnienia, obietnice i zapowiedzi niepotrzebnie nadwyrężają nerwy Donalda Tuska i psują wizerunek następcy Karola Wielkiego. Pewnie dlatego potem musi „depnąć” 107 km/h na obszarze zabudowanym, żeby jakoś rozładować napięcie. Dużo lepiej czuje się i sprawdza w roli gadającego z teściowymi. Przecież przez wiele lat nie odczytał publicznie i podczas przekazu na żywo żadnej innej wiadomości, jak ta od własnej teściowej. To znaczy, że to ona jest „samą górą samej góry”. A teściowa córki „samą górą u podnóża samej góry”.
Po co się ścigać i spinać na rozmowy z Angelą, Ursulą, Emmanuelem czy Charlesem, czego efekt jest niepewny, a nawet pewny, że niepewny, jak można sobie pogadać z teściowymi. Przy kawce, serniczku albo winku. Teściowe życzliwie wysłuchają, równie życzliwie doradzą i nie będą mieć pretensji, bo darzą szczerą przyjaźnią. Poza tym teściowe są już sprawdzone i można im zaufać. No i to jest ten poziom politycznej oraz życiowej rangi, która dla Donalda Tuska jest obecnie najbardziej odpowiednia.
On już szczerze wszystko przeżył (w sensie światowego życia), a nawet opisał w książce „Szczerze” tak szczerze, że teraz może tylko z teściowymi koniom grzywy splatać. Tym bardziej, że nikt nie ma takich teściowych jak Donald Tusk. I nie ma równie spektakularnych osiągnięć, jak po radach owych teściowych. Tu „sama góra” w Berlinie może się schować. Do tego dochodzą miłe skojarzenia ze śpiewającym w deszczu i tańczącym z wilkami (z błądzącym w ciemności chyba niekoniecznie). Gadający z teściowymi to jest to!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575487-wystarczy-ze-donald-tusk-pogada-z-tesciowymi