Trzeba było od razu reagować mądrze, sensownie, współpracować z instytucjami europejskimi i szefami innych rządów, a nie stroszyć się, mimo że na granicy umierali - i wciąż umierają - ludzie oraz twierdzić, że świetnie sobie sami poradzimy - stwierdziła w rozmowie z Radiem Zet europoseł Róża Thun.
CZYTAJ TAKŻE:
Ofensywa premiera
Thun w rozmowie z Beatą Lubecką krytykowała ofensywę dyplomatyczną premiera Mateusza Morawieckiego. Eurodeputowana zarzuciła szefowi polskiego rządu, że nic nie zrobił dla zażegnania kryzysu na granicy polsko-białoruskiej i dopiero działania ustępującej kanclerz Niemiec Angeli Merkel oraz prezydenta Francji Emmanuela Macrona doprowadziły do deeskalacji.
Ci politycy stwierdzili w końcu, że trzeba coś z tym fantem zrobić i prowadzić rozmowy i całe szczęście, że się za to zabrali, bo polski rząd nie robił nic
— podkreśliła Róża Thun, nie wspominając jednak, że kryzys trwał co najmniej od lata, a kanclerz Niemiec i prezydent Francji dopiero w zeszłym tygodniu doznali wzmożenia dyplomatycznego, przy czym ich rozmowy z Władimirem Putinem i Alaksandrem Łukaszenką (zwłaszcza rozmowa Merkel z białoruskim satrapą) wzbudziły spore kontrowersje nie tylko w Polsce. Ustępująca kanclerz była krytykowana także we własnym kraju (m.in. przez Zielonych), a co najważniejsze - przez białoruską opozycję. Polski rząd ocenił rozmowy Merkel z Łukaszenką jako złamanie solidarności europejskiej. Po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich na Białorusi kraje członkowskie Unii solidarnie podważały legalność zwycięstwa Łukaszenki.
Skoro jest jakiś sukces na granicy, premier nie robił niczego, to szybciutko chce pokazać, że to nie (…) starsza pani 3 tygodnie przed emeryturą ukradła mu polityczne złoto, tylko, że to on załatwia te sprawy
— oceniła eurodeputowana, „przypadkiem” dopuszczając się „małej” manipulacji pod tytułem „polityczne złoto”.
Jak zauważyła, szef rządu „jeździ, gdzie tylko może, a jak nie udało mu się wystąpić w Parlamencie Europejskim, to Orban natychmiast zorganizował mu na cito spotkanie wyszehradzkie”.
Zdaniem Thun, w obecnej sytuacji należało „od razu reagować mądrze, sensownie” i współpracować z przywódcami oraz instytucjami UE, zamiast „stroszyć się, mimo że na granicy umierali - i wciąż umierają - ludzie oraz twierdzić, że świetnie sobie sami poradzimy”.
Polacy zmęczeni kryzysem na granicy?
Prowadząca zapytała polityk opozycji także o sondaż dla „Gazety Wyborczej”, z którego wynika, że ponad połowa Polaków pozytywnie ocenia działania rządu w sprawie kryzysu na granicy. Europosłanka udzieliła dość zaskakującej odpowiedzi. Otóż, zdaniem Thun, taka ocena wynika z faktu, że… Polacy są „niezwykle zmęczeni” całą sytuacją.
Czują się niepewnie, fatalnie z tym, że tych ludzi, którzy zostali przewiezieni przez Łukaszenkę i w ohydny sposób oszachrowani, czeka okropny los
— oceniła rozmówczyni Radia Zet.
Jak stwierdziła Thun, przyczyną tego zmęczenia jest „koszmarna propaganda w mediach publicznych”, która jej zdaniem trwa od kilku lat i polega na „straszeniu” widzów przybyszami z Bliskiego Wschodu, w dodatku TVP „snuje kolosalną kampanię antyniemiecką, antyeuropejską”.
Co ma połowa Polaków na skutek tego powiedzieć? Chciałaby, żeby to się nie działo
— powiedziała.
Eurodeputowana podkreśliła, że politycy powinni poważnie traktować obywateli swojego kraju oraz „przedstawiać problemy jakimi one są, a nie siać populistyczną propagandę strachu”.
Cóż, rząd od początku przedstawiał kryzys na granicy takim, jaki jest, podczas gdy opozycja siała populistyczną propagandę, oskarżając polskich żołnierzy i SG o okrucieństwo i bezduszność oraz utrudniając im pracę. Co więcej, zanim kanclerz Merkel w jakikolwiek sposób zareagowała (rozmawiając z białoruskim dyktatorem o sprawach Polski bez porozumienia z rządem naszego kraju), zagraniczne (w tym niemieckie) media dziękowały Polsce za zabezpieczenie granic, a działania SG chwalili m.in. szef Frontexu oraz unijna komisarz Ylva Johansson.
aja/Radio Zet
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575455-thun-zaklina-rzeczywistosc-ws-kryzysu-na-granicy