W oświadczeniu, w którym TVN24 stara się usprawiedliwić przekazania widzom absurdalnej informacji, stacja kompromituje się jeszcze bardziej. W zaprezentowanym tekście przyznaje się do braku wiarygodności, nierzetelności, unikania warsztatu dziennikarskiego i - co oczywiste - przerzucania odpowiedzialności na… PiS!
Standardem pracy redakcji „Czarno na białym” jest weryfikacja informacji.
-czytamy już w pierwszym zdaniu. Przytoczone później oświadczenie Katarzyny Wappy, autorki fatalnej i nierealistycznej wypowiedzi o tym, że imigrant płynął sześć dni rzeką bez jedzenia i picia, zaprzecza zapewnieniu TVN:
Oświadczam, że historia Ibrahima jest historią prawdziwą. Ibrahim opowiedział mi ją osobiście.
Najpierw więc TVN mówi, że weryfikuje informacje, a potem przytacza tłumaczenie bohaterki programu, który jedynie zapewnia, że od kogoś coś tam słyszał… W konserwatywnej prasie od trzech miesięcy staramy się tłumaczyć „wolnym mediom”, że historie nadawane przez obcojęzycznych uczestników nadgranicznych wydarzeń są często spreparowane, a białoruskie i rosyjskie służby zwyczajnie instruują imigrantów co i jak mają mówić. Nasze stanowisko potwierdzała historia z Usnarza Górnego, gdy komunikaty trzydziestoparoletniego Muhammada, brane na serio przez Fundację Ocalenie, okazały się kłamstwem - obozowisko było bowiem zaopatrywane przez białoruskie służby, wbrew zapewnieniom migrantów.
Zatem Katarzyna Lazzeri, reporterka programu, podała niesprawdzoną i nieprawdziwą informację.
Katarzyna Wappa, która opowiadała w programie domniemaną historyjkę Ibrahima, tłumaczy w oświadczeniu, że to jedynie skrót myślowy:
Obawiam się jednak, że moje słowa zostały potraktowane zbyt dosłownie. Zastosowałam pewien skrót myślowy, dotyczący trwającej sześć dni podróży, której traktem była rzeka. Nie miałam na myśli sytuacji, w której Ibrahim nie opuszczał rzeki w ciągu dnia.
Nawet jeśli tak było - choć nie było, bo Wappa opowiada o „wychodzeniu na brzeg w nocy” - to redaktor Lazzeri nie powinna takiego „skrótu myślowego” publikować - bo brzmi on absurdalnie, a nawet w tym wyjaśnieniu nie zmienia to faktu, że w programie „Czarno na białym” podano niezweryfikowaną informację.
Którzy dziennikarze nie wiedzą co to jest „dezinformacja”?
Stacja za tę sytuację obwinia… rząd.
W sytuacjach takich jak kryzys graniczny, gdy decyzją władz dziennikarze nie mają dostępu do miejsca wydarzeń, zdani jesteśmy na relacje świadków.
I tak oto Katarzyna Lazzeri, która potrafi puścić materiał o sześciodniowym rejsie wodnym Ibrahima, teraz zapewnia, że gdyby mogła swobodnie jeździć po strefie przygranicznej, to jej warsztat byłby lepszy. Problem polega na tym, że dziennikarze z tego obozu światopoglądowego nie rozumieją braku wiarygodności tych świadków, nie odnotowali ich dotychczasowych kłamstw, podawali przecież bajki typu kot wędrujący z Afganistanu, czy przerzucanie przez polskich żołnierzy 29 letniej Kongijki przez prawie trzymetrowe ogrodzenie.
W każdej sytuacji - także i bez wprowadzenia stanu wyjątkowego - dziennikarze musieliby opierać się na relacjach świadków. Tu użyli tak pośredniego źródła jak relacja kobiety z relacji świadka, kobiety, która zalała się łzami przy nieprawdopodobnej opowieści, którą potem tłumaczyła jako „skrót myślowy”.
Zapewne ataki na polski mundur, manipulacje przy materiałach o Kościele katolickim czy obrażanie zwykłych Polaków nazywaniem ich faszystami to także „skróty myślowe”.
Cały TVN, ze swoim zohydzaniem polskości, okazuje się jednym wielkim „skrótem myślowym”, w zależności od tego jak mocno złapie się konkretnych autorów na kłamstwach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575323-oto-dlaczego-tlumaczenie-tvn24-pograza-ich-jeszcze-bardziej