W poniedziałek państwa bałtyckie, wczoraj liderzy państw grupy wyszechradzkiej w Budapeszcie oraz Chorwacja, dziś Francja i Słowenia - premier Mateusz Morawiecki kontynuuje ofensywę dyplomatyczną w Europie. I coraz jaśniej widać, jaki jest cel tego politycznego „tour de Europe”.
W Chorwacji, podczas wspólnej konferencji prasowej z premierem Andrejem Plenkoviciem, szef polskiego rządu wskazał na cztery kluczowe elementy, które destabilizują sytuację w Europie: sztuczny kryzys migracyjny, koncentracja wojsk rosyjskich wokół Ukrainy i w Kaliningradzie, wysokie ceny energii wywołane przez bardzo wysokie ceny uprawnień do emisji CO2 oraz manipulacje cenowe Gazpromu. Wreszcie, punkt czwarty - dezinformacja, kampanie szerzenia fake newsów, także w sferze walki z pandemią, które mają nas skłócić, zarówno na poziomie państwowym, jak i unijnym.
W sumie - to cytat z premiera - „te wszystkie elementy, niczym kropki na rysunku, niczym rozrzucone kawałki puzzli, da się połączyć w jeden, spójny obrazek”. I to jest zasadniczy cel ofensywy: „wskazać na całościowy obraz, wskazać na ryzyka z tym związane.” Uświadomić rozmówcom, że przed nami potężna góra lodowa.
Czy trzeba jeździć, by ten cel osiągnąć? Trzeba. Rozmowy w cztery oczy są kluczowe, poza tym takie wizyty budują świadomość zagrożenia również w oczach opinii publicznej poszczególnych państw. A to zawsze działa mobilizująco na polityków.
Polska apeluje o jedność, o współpracę, i także o poważne traktowanie sojuszy. W Budapeszcie premier Morawiecki ujął to następująco, być może nawiązując także do nielojalnego zachowania Czech w sprawie kopalni Turów:
Widzimy działania, które mają wepchnąć nas w konflikt, wykreować nowe konflikty także między krajami Unii Europejskiej, także między krajami grupy wyszechradzkiej. Na szczęście to się nie udało.
Polska mówi więc Europie: sytuacja jest bardzo poważna, musimy dorosnąć do wyzwać, właściwie zdefiniować sytuację, dobrze ustawić priorytety. I przede wszystkim, przestać zajmować się sprawami w istocie drugorzędnymi. Sytuacja, w której Polska broni wspólnej granicy unijnej przed atakiem hybrydowym, gdy nie możemy wykluczyć otwartej wojny w regionie, a jednocześnie jest atakowana przez zachód w sprawach trzeciorzędnych, jest kuriozalna.
Polska buduje więc możliwie szeroką koalicję, najpierw regionalną, później ogólnoeuropejską. Chce przekuć falę politycznej solidarności w związku z atakiem Białorusi i Rosji w coś więcej: w punkt zwrotny. Chce przestawić Unię Europejską na tory odpowiedzialności i dojrzałości w obliczu bardzo poważnych wyzwań. Być może chce także skłonić do wycofania się z tak fatalnych decyzji jak NordStream2.
Rzecz jasna, nie jest to łatwe. Każdy z krajów ma swoje interesy, wielu woli się nie wychylać, bo samodzielna gra to przecież także o wiele większe ryzyka niż „płynięcie w głównym nurcie”. Unijni decydenci rzadko reagują na wyzwania wtedy, gdy jest to najbardziej optymalne. Ale trzeba próbować. Moment jest rzeczywiście krytyczny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575287-wielka-gra-polski-przekuc-fale-solidarnosci-w-punkt-zwrotny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.