„Unia Europejska musi dzisiaj przyznać rację takim krajom, jak Polska, jak Węgry, które od początku były sceptyczne wobec tej polityki otwierania szeroko drzwi, albo Unia Europejska przestanie istnieć, bo nie poradzi sobie z tym niekontrolowanym napływem nie setek tysięcy, ale milionów ludzi, którzy w poszukiwaniu lepszego i wygodniejszego życia, będą tutaj tę Europę, nasz dom europejski szturmować” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Joachim Brudziński, były minister spraw wewnętrznych, a obecnie eurodeputowany PiS.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Premier nie wystąpi w Strasburgu. PE odmówił mu wzięcia udziału w dyskusji o Białorusi. Kontrowersyjny wpis korespondentki RMF
wPolityce.pl: Wygląda na to, że ofensywa dyplomatyczna, polityczna pana premiera Mateusza Morawieckiego zaczyna przynosić konkretne rezultaty. Mamy kolejne wizyty i kolejne gesty wsparcia, pomocy. Jakie znaczenie ma to dla nas jako regionu, ale też dla całej Unii Europejskiej?
Joachim Brudziński: Po pierwsze to ta refleksja, która następuje – powoli, trzeba to bardzo wyraźnie podkreślić – po stronie decydentów, mam na myśli tutaj polityków tzw. starej Unii, zaczyna przynosić efekty. Minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński wielokrotnie powtarzał, że jako Polska nie pozwolimy na otwarcie nowego, środkowoeuropejskiego szlaku migracyjnego nielegalnej migracji, podkreślam to – nielegalnej. Te wszystkie niemądre argumenty, które padały na początku tego kryzysu, który pojawił się z inspiracji – bo to jest najważniejsze – Łukaszenki, z pomocą Putina, na początku rezonowały głosem, przepraszam za dosadność, ale pożytecznych idiotów zarówno Łukaszenki, jak i Putina. I to zarówno u nas, w Polsce, jak i w Europie. Pamiętamy te wszystkie głosy: „Wpuśćmy ich, a później się ustali, kim oni są”. Pamiętamy te wszystkie ataki na polskich funkcjonariuszy Straży Granicznej, polskiej policji, polskiego wojska. Pamiętamy w końcu te ataki, które padały również z ust eurodeputowanych w PE w Strasburgu podczas debaty na temat praworządności w Polsce. To ataki, które padały też z ust – co warte podkreślenia – polskich eurodeputowanych, reprezentujących opozycję totalną, jak sama siebie określa, a to że ta jak pani redaktor mówi ofensywa dyplomatyczna przynosi efekty, to jest rzecz oczywista. To są twarde dane. Premier Mateusz Morawiecki mówił dzisiaj podczas szczytu grupy V4 w Budapeszcie, że obserwujemy zdecydowanie mniej prób nielegalnego przekroczenia granicy, co nie oznacza, że konflikt już został zakończony. Wręcz przeciwnie – można spodziewać się kolejnej eskalacji.
Ta refleksja, do której powoli, ale na szczęście dochodzą politycy w takich krajach jak Niemcy, Francja, Hiszpania, Belgia czy Holandia, przynosi efekty, bo my dzisiaj oczywiście w pierwszej kolejności bronimy bezpieczeństwa polskich obywateli, ale przecież należy pamiętać, że chronimy też zewnętrzną granicę Unii Europejskiej. Ta ofensywa premiera Mateusza Morawieckiego, całej polskiej dyplomacji, przynosi efekty również w odniesieniu do takiej refleksji, która następuje po tej nieodpowiedzialnej polityce zapoczątkowanej w 2015 roku przy dużym zaangażowaniu kanclerz Angeli Merkel (pamiętamy to słynne „herzlich willkommen” skierowane pod adresem migrantów). I to dobrze, bo przecież to nie są żadni uchodźcy. Są to nielegalni imigranci, którzy pojawili się na Białorusi legalnie, na wizach turystycznych, zapłacili ciężkie pieniądze – kilka a nawet kilkanaście tysięcy euro – za możliwość przylotu na Białoruś. Ta odpowiedzialność humanitarna w pierwszej kolejności spada na ramiona Łukaszenki, a polski rząd wielokrotnie dawał dowody na to, że jest gotowy pomagać i pochylać się nad ludźmi, którzy tej pomocy potrzebują. Pamiętamy zablokowane wjazdy konwojów humanitarnych na granicy polsko-białoruskiej. Pamiętamy też tę walkę i ofensywę, która toczy się praktycznie każdego dnia. Najlepszym tego przykładem jest chociażby ten zdumiewający i aberracyjny, oderwany od reguł zdrowego rozsądku bardzo emocjonalny apel wygłoszony przez jedną działaczkę NGO-sów, opublikowany przez TVN o rzekomym uchodźcy, który przez sześć dni przebywał w zimnej wodzie, płynął kontaktując się ze światem za pomocą telefonu. Poziom aberracji, poziom bzdur wygadywanych przy okazji tej wojny hybrydowej jest porażający. Dobrze, że zdrowy rozsądek zaczyna tutaj dochodzić do głosu. Bardzo dobrze, że ta ofensywa ma miejsce i bardzo dobrze, że ta refleksja następuje.
Powiedział Pan, że u polityków krajów tzw. starej UE następuje refleksja. W czym Pan ją dostrzega przede wszystkim? Dzisiaj jeszcze pan premier Viktor Orban wskazywał, że Bruksela nadal prowadzi błędną politykę i umacnia presję migracyjną w sytuacji, kiedy w tej chwili znajduje się pod największą presją migracyjną, w jakiej kiedykolwiek się znalazła.
Pani redaktor, ale ja mówię o politykach reprezentujących rządy poszczególnych krajów, a nie mówię o brukselskich urzędnikach, już nie mówię o europosłach. Dosłownie za pięć minut rozpoczynamy kolejną debatę na temat sytuacji na Białorusi. Nawet w jej temacie jest zaznaczona kwestia tzw. problemów humanitarnych, więc to, że – przepraszam za dosadność – pożytecznych idiotów Łukaszenki i Putina wśród zarówno europosłów, szczególnie tej części lewej strony czyli przedstawicieli europejskich partii lewicowych, nie brakuje, to jak mówi klasyk oczywista oczywistość. Natomiast Bogu dzięki cały czas jednak najważniejszym organem Unii Europejskiej pozostaje Rada Europejska czyli przedstawiciele poszczególnych państw członkowskich w osobach premierów czy prezydentów. Mówię o tych politykach, a nie mówię o urzędnikach, czy o pani Spurek czy o panu Verhofstadtcie czy panu Biedroniu, reprezentujących w PE niestety nie tylko Polskę, ale również poszczególne frakcje europejskie. Też warto zauważyć, jakie tu było stanowisko największej frakcji, EPP, na czele której stoi pan Donald Tusk, kiedy jej przedstawiciele chociażby w osobie Manfreda Webera atakowali polski rząd, polskiego premiera za te działania, które dzisiaj – widać to wyraźnie – były jedynymi możliwymi i jedynymi skutecznymi. Tak jak już wspominałem, zarówno minister Mariusz Kamiński, minister Mariusz Błaszczak czy pan premier Mateusz Morawiecki nigdy nie ulegli tym naciskom tych, jak już powiedziałem, pożytecznych idiotów Łukaszenki i Putina, zarówno nad Wisłą, jak i w Brukseli.
To już jest de facto kolejny kryzys, z którym Bruksela, jako struktury unijne, sobie nie radzi – czyli ci urzędnicy, o których Pan wspomniał. Czy w tej sytuacji nie należałoby po prostu przemyśleć sposobu dalszego funkcjonowania UE jako wspólnoty?
To nie kto inny, jak pan premier, pan prezes Jarosław Kaczyński zaproponował taką debatę. Taka debata się toczy. Oczywiście niezaprzeczalnym faktem pozostaje chęć pozostawania Polski w strukturach UE i tu rząd polski mówi to bardzo wyraźnie, że UE – tak, ale taka jest opisana i zapisana w traktatach europejskich. Taka jaka przyświecała idei ojców założycieli. My wstępowaliśmy do Unii Europejskiej Schumana, Adenauera, de Gaspariego, Monneta, a nie wstępowaliśmy do UE Timmermansa, Verhofstadta, Spurek, czy Biedronia.
Czy ten kryzys, z którym mamy obecnie do czynienia – i nie mówię tutaj tylko o tym odcinku na granicy z Białorusią, ale również o pozostałych korytarzach, którymi migranci przedostają się do Unii Europejskiej – ma potencjał do tego, żeby doprowadzić do zmian w UE i do poważnych reform w tym kierunku, jaki wskazywał pan prezes Jarosław Kaczyński?
Musi doprowadzić, bo inaczej Unia Europejska sobie z tym kryzysem nie poradzi. Mówiłem o tym wielokrotnie, kiedy jeszcze jako minister spraw wewnętrznych i administracji podczas spotkania grupy G6 w Lyonie, we Francji, miałem okazję rozmawiać z ministrem spraw wewnętrznych Królestwa Maroka. Powiedział mi wprost, że to, z czym dzisiaj UE, ale również państwa północnej Afryki, jak Algieria, się mierzy, to nic innego jak swoistego rodzaju inwazja, wędrówka ludów. Jest czymś skrajnie naiwnym przyjmować taką politykę, jaką proponują niektórzy urzędnicy czy politycy europejscy, że „tak, wpuśćmy tych biednych ludzi, a później tych, którzy potrzebują pomocy, to się nimi zaopiekujemy, a tych, których należy odesłać, to ich odeślemy”; „a najlepiej, to przekonujmy mieszkańców Czadu, Mali, Senegalu, Somalii, Nigru, żeby tutaj nie przybywali, bo tu wcale nie jest tak różowo”. To jest polityka tak skrajnie naiwna… Struktura demograficzna takich państw, jak Czad jest tutaj nie do zakwestionowania – ludzie młodzi, czyli ci, którzy głównie dzisiaj szturmują czy to polsko-białoruską, czy ci, którzy forsują zabezpieczenia w hiszpańskiej Ceucie, czy ci, którzy przybywają na Lampeduzę czy na Wyspy Greckie, to w zdecydowanej większości ludzie poniżej 30. roku życia. To są ludzie, którzy świetnie orientują się, jakie są warunki socjalne w Europie, którzy świetnie posługują się internetem, dysponują i-phone’ami, tabletami, dysponują dostępem do wiedzy. W zdecydowanej większości to nie są ludzie, którzy uciekają przed wojną, chociaż tacy też są i tych zgodnie z konwencjami międzynarodowymi należy objąć ochroną międzynarodową.
Unia Europejska musi dzisiaj przyznać rację takim krajom, jak Polska, jak Węgry, które od początku były sceptyczne wobec tej polityki otwierania szeroko drzwi, albo Unia Europejska przestanie istnieć, bo nie poradzi sobie z tym niekontrolowanym napływem nie setek tysięcy, ale milionów ludzi, którzy w poszukiwaniu lepszego i wygodniejszego życia, będą tutaj tę Europę, nasz dom europejski szturmować. Czasami z własnej inspiracji – tak, jak ma to miejsce na południu Europy – czasami z inspiracji grup przemytników, którzy czerpią wręcz niewyobrażalne zyski. Dzisiaj nielegalny przemyt ludzi przynosi grupom przestępczym zyski większe niż handel bronią, narkotykami. Albo będziemy mieli do czynienia z takimi wojnami hybrydowymi, z takimi próbami otwierania kolejnych szlaków migracyjnych na potrzeby destabilizacji państw UE. Czasami, a nawet na pewno w wypadku tego kryzysu, o którym mówimy, w odniesieniu do Białorusi, również na potrzeby polityki destabilizacji Europy, a i też takich państw jak Ukraina, o czym należy pamiętać, ze strony Rosji. Nie jest tajemnicą, że Rosja ten kryzys przy granicy polsko-białoruskiej wykorzystuje i będzie chciała wykorzystać do dalszej eskalacji i destabilizacji sytuacji na Ukrainie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575241-brudzinski-ue-przyzna-polsce-racje-albo-przestanie-istniec