Donald Tusk, jak się wydaje, nie do końca potrafi zdefiniować swoją sytuację i zdaje sobie z tego sprawę, stąd te jego wypowiedzi wydają się nieprzemyślane. Nie potrafi przedstawić konkretnego programu - a o to głównie chodzi jeżeli mówimy o oczekiwaniach wobec Platformy Obywatelskiej. Lider PO zdaje sobie z tego sprawę i być może mamy tu do czynienia z oddziaływaniem zwrotnym - jedno niepowodzenie pociąga za sobą drugie - ocenił w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.
CZYTAJ TAKŻE:
Tusk traci prawo jazdy
Ubiegły tydzień nie należał do najlepszych w karierze politycznej Donalda Tuska. Były premier, po długim milczeniu, w piątek udzielił wywiadu Wirtualnej Polsce. Nie sam fakt udzielania wywiadu był najstraszniejszy, ale to, że dziennikarz… zadawał pytania. Rzetelne pytania. Lider PO, który w lipcu powrócił do polskiej polityki, nie bardzo potrafił na nie odpowiedzieć, wyglądał na dość zagubionego, zaś wielbiciele Donalda Tuska szybko zapisali Patrycjusza Wyżgę z WP do PiS-u, odbierając pytania zadawane politykowi jako atak. W weekend natomiast opinią publiczną wstrząsnęła informacja, że były premier złamał przepisy drogowe, wskutek czego na trzy miesiące zawieszono mu prawo jazdy. Otrzymał także 10 punktów karnych i musiał zapłacić mandat.
Czy b. premier powinien przeprosić?
Choć Tusk zamieścił na Twitterze wpis, w którym przyznał, że popełnił wykroczenie i został ukarany, a karę uważa za adekwatną, zdaniem części opinii publicznej to zdecydowanie za mało. Część polityków i komentatorów uważa, że były premier powinien przeprosić. To pytanie portal wPolityce.pl zadał prof. Henrykowi Domańskiemu.
Trudno byłoby wskazać, kogo dokładnie Tusk miałby przeprosić. Wyraził już publicznie swoją dezaprobatę wobec tego, co zrobił, przyznał, że naruszył prawo, zapłacił mandat i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił
— wskazał nasz rozmówca.
Nadużywanie przepraszania raczej osłabia notowania polityka - tak mi się przynajmniej wydaje
— dodał.
To oczywiste, że sprawa zostanie wykorzystana przez partię rządzącą i jej elektorat i to prawdopodobnie aż do śmierci Donalda Tuska, a na pewno do wyborów parlamentarnych lub prezydenckich, jeśli zdecyduje się w nich wystartować. To całkiem naturalny oręż, jeśli chodzi o krytykowanie poczynań byłego premiera
— wskazał.
Tym bardziej, że jego notowania są dość umiarkowane. Nie odnosi sukcesów, jeśli chodzi o powrót do świetności Platformy Obywatelskiej i jego ocenę w opinii społecznej. Będzie to tym bardziej wykorzystywane, że mamy do czynienia z naruszeniem prawa przez polityka. Mamy narrację mówiącą o tym, że w innych krajach w takiej sytuacji politycy podają się do dymisji, czy schodzą ze sceny politycznej, a Donald Tusk tego nie robi. Wykorzystywanie tej sytuacji przez polityków i elektorat partii rządzącej i to jest coś naturalnego.
Obrona Tuska
Oprócz fali krytyki zarówno ze strony polityków partii rządzącej, jak i części przedstawicieli ugrupowań opozycyjnych wobec PiS (m.in. Lewicy), w obronie byłego premiera stanęli m.in. były lider PO Borys Budka czy europoseł i były premier, Leszek Miller, który zasugerował, że gdyby na miejscu Tuska był któryś z czołowych polityków PiS, nie zachowałby się jak przewodniczący PO (przyjmując mandat i ponosząc wszelkie konsekwencje swojego postępowania), ale wręcz starałby się na wszelkie możliwe sposoby zatuszować swoje wykroczenie.
Z kolei Budka przekonuje, że postępowanie Donalda Tuska świadczy o zdolności do przyznawania się do błędów oraz przeprosin. Zdaniem prof. Domańskiego słowa Leszka Millera „świadczą jedynie o jego nienawiści do PiS”, jednak fakt, że Budka broni lidera swojej partii, jest już oczywisty.
Czymś naturalnym jest również to, że Borys Budka broni Donalda Tuska. Na ogół kierowcom zdarza się takie przekraczanie przepisów ruchu drogowego i mamy teraz do czynienia z wykorzystywaniem tego jako narzędzia walki politycznej
— powiedział nasz rozmówca.
Były przewodniczący PO zasugerował również, że fakt, iż Tusk popełnił wykroczenie dość powszechne wśród kierowców i poniósł tego konsekwencje, pokazuje, że Platforma Obywatelska to partia, której politycy mają kontakt z rzeczywistością, są „normalnymi ludźmi”.
Każda partia próbuje przedstawić siebie jako reprezentanta nie tylko określonego elektoratu, określonej kategorii społecznej, choć w gruncie rzeczy dominujące w tej chwili partie odwołują się w praktyce raczej do określonych kategorii, grup, niż do całego społeczeństwa. Każda partia lubi przedstawiać się w tej właśnie postaci - jako reprezentant praworządności, wywiązywania się z norm społecznych, akceptowanych w zasadzie przez wszystkich - takich jak właśnie przestrzeganie przepisów ruchu drogowego. Żadna partia z czegoś takiego nie zrezygnuje, a zwłaszcza Platforma Obywatelska
— ocenił Domański.
Rozczarowanie Tuskiem
W rozmowie z socjologiem wspomnieliśmy, że tuż przed złamaniem przepisów ruchu drogowego, którego konsekwencją była utrata prawa jazdy, przewodniczący PO udzielił wywiadu i nie była to dlań najłatwiejsza rozmowa. Skąd kolejne porażki byłego premiera?
Mówiłem niedawno o pogorszeniu notowań Tuska czy raczej pewnym rozczarowaniu ze strony elektoratu Platformy Obywatelskiej. Oczekiwano bowiem, że podniesie on notowania Platformy przynajmniej do takiego poziomu, który pozwoliłby go traktować jako rzeczywistego konkurenta dla Prawa i Sprawiedliwości, tymczasem okazało się, że tak nie jest. Sam Donald Tusk, jak się wydaje, nie do końca potrafi zdefiniować swoją sytuację i zdaje sobie z tego sprawę, stąd te jego wypowiedzi wydają się nieprzemyślane
— stwierdził prof. Domański.
Nie potrafi przedstawić konkretnego programu - a o to głównie chodzi jeżeli mówimy o oczekiwaniach wobec Platformy Obywatelskiej. Lider PO zdaje sobie z tego sprawę i być może mamy tu do czynienia z oddziaływaniem zwrotnym - jedno niepowodzenie pociąga za sobą drugie. Nie twierdzę oczywiście, że wywiad był przyczyną złamania prawa przez Tuska, tym niemniej możemy mieć do czynienia z poczuciem, świadomością tego, że być może jego pozycja, także w samej Platformie, nie jest już tak silna jak na początku, czy też w momencie, kiedy ponownie został przewodniczącym
— wskazał ekspert.
„Każdy polityk miałby problemy wizerunkowe”
Czy często podkreślany fakt, że Tusk poniósł konsekwencje swojej nieostrożnej jazdy, działa w jakikolwiek sposób na korzyść byłego premiera, czy raczej jest rzeczą oczywistą?
Ale czy miał uciekać? To akurat raczej podniosło jego notowania, jednak sam fakt złamania prawa i to, że w innych krajach tego typu wykroczenia mają poważniejsze konsekwencje. Powtórzyłbym raz jeszcze, że nie ma sensu, aby przepraszał. Za pewne takie są oczekiwania dużej części społeczeństwa, bo społeczeństwo naśladuje to, co ukazuje się w mediach. W pewnych mediach tego typu oczekiwania się pojawiły, jak również po stronie obozu rządzącego, ale trzeba to traktować jako narzędzie walki politycznej. Natomiast gdyby Tusk zaczął przepraszać, to przede wszystkim musiałby wskazać, kogo konkretnie przeprasza: policję? Społeczeństwo polskie? Swój elektorat? Liderów innej partii, żeby zgodzili się na utworzenie bloku opozycyjnego? Tych adresatów jest tak wielu, że gdyby wszystkich ich zaczął przepraszać, to tylko by się ośmieszył. Jeżeli ma przeprosić za przekroczenie prawa, trzeba by napisać kogo ma przeprosić. Każdy polityk w takiej sytuacji miałby problemy wizerunkowe, spadłyby jego notowania. Wyobraźmy sobie, co działoby się, gdyby prawo złamał prezydent lub premier
— stwierdził.
Not. JJ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575215-tylko-u-nas-czy-tusk-przeprosi-domanski-osmieszylby-sie