A jednak napływ ludzi z Bliskiego Wschodu faktycznie łączy się z ubogacaniem kulturowym. Obecnie, dzięki „wolnym mediom” mamy taki wysyp bajek i „Opowieści z tysiąca i jednej nocy”, że literaturoznawcy mogliby pomyśleć nad zaklasyfikowaniem ich jako nowego gatunku literackiego. I tak oto w jednym z najmocniejszych programów TVN24 - „Czarno na białym” jedna z rozmówczyń opowiada o imigrancie, który przez sześć dni płynął podlaskimi rzekami, wychodząc jedynie nocą na brzeg, a przez ten czas nie pił i nie jadł. Uchodźcy koczujący u płotów Usnarza też byli takimi twardzielami - nie pili i nie jedli kilka tygodni, a potrafili się uśmiechać do polskich aktywistek na zawołanie. Oczywiście nic nie przebije Onetowego kota, który szedł za swoimi właścicielami aż z Afganistanu, choć niektórzy uważają, że Kongijka w ciąży rzekomo przerzucana przez żołnierzy przez trzymetrowy płot jest jeszcze większą bzdurą wyssaną z palca. Maja Ostaszewska z kolei poszła do lasu, zmieniła napotkanym chłopcom buty i poszła dalej, zaś Maja Staśko częstowała leśnych gości ciepłym rosołem i przekonywała, że pomaganie polega na pomaganiu.
Te opowiastki łączą w sobie kilka gatunków literackich. Z jednej strony są fikcją z wyraźnie zarysowanymi bohaterami, coś jak baśń, mają morał jak bajka, a są przerysowane jak groteska. Patos i rzewne łzy mają coś z trenów, a Grossowe opowiadania o tym, że to z powodu odwiecznego polskiego antysemityzmu wskazują na cechy „political fiction”. Są też elementy facecji czy próby stworzenia nowych powiedzeń. W końcu gdy legenda Polskiej Akcji Humanitarnej Janina Ochojska mówi, że może i imigranci rzucali w Polaków kamieniami, ale po pierwsze byli przecież wkurzeni, a po drugie „tych kamieni nie było znowu tak wiele”, to śmiało można by to wpisać do wielkiej księgi przysłów.
Nowa literatura ma kilka celów. Przede wszystkim autopromocja i chęć poczucia się lepszym od innych, zanurzonym w absurdalnej hipermoralności. Te bajkowe dziełka mają zohydzać Polaków, korespondować z tezami o Polakach-sprawcach Holokaustu, a przede wszystkim - co oczywiste - uderzać w PiS. Twórcy tych bajek przy okazji pomagają przybyszom z Bliskiego Wschodu i ich przemytnikom, zaopatrując ich w pomoce do dalszej podróży - do Niemiec. Potem narzekają, że granica jest nieszczelna, bo nasz zachodni sąsiad odnotowuje większą liczbę imigrantów. Na razie więc można odnotować wokół tej sprawy liczne gwałty - na logice i zdrowym rozsądku.
Pożyteczni idioci Putina, czyli całe to nasze tanie biedacelebryctwo, działają na wskroś szkodliwie. Ośmieszają sprawę prymitywnym teatrzykiem, nie weryfikują żadnych informacji i wierzą wszystkim na słowo, choć wiemy o współpracownikach rosyjskich służb wśród przybyszy, wspierają nielegalny proceder i - last but not least - wysyłają rosyjskim prowokatorom sygnał, że pchanie imigrantów na zasieki i do podlaskich i lubelskich lasów ma sens z punktu widzenia ich interesów.
Rzeczowa dyskusja z kłamcami, ludźmi o złych intencjach i egzaltowanymi klientami wiadomych mediów nie bardzo ma sens. Jak nie przeszkadza im, że imigranci rzucają kamieniami albo wierzą w kota z Afganistanu to uwierzą we wszystko.
Cóż, doszukujmy się pozytywów. Archeologie badający naszą upadłą cywilizację, będą te bajki rekonstruowali, a rodzice będą je opowiadali dzieciom do snu. Starczy tego na opowiadania przez tysiąc i jedną noc.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575170-nowy-gatunek-literacki-bajki-o-imigrantach-dla-polglowkow