Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej podało w czwartek, że w małżeństwo Syryjczyków miało stracić dziecko podczas tułaczki w lesie po białoruskiej stronie granicy. Sprawę podchwyciły niektóre media. Tymczasem „Rzeczpospolita” próbowała zweryfikować doniesienia o śmierci dziecka - okazało się, że nie ma żadnej wiarygodnej informacji, iż takie zdarzenie miało miejsce.
CZYTAJ TAKZE:
Syryjczycy nie trafili do żadnego szpitala, a sygnału o śmierci dziecka nie zgłoszono policji ani Straży Granicznej. Zapytaliśmy ratowników z PCPM, czy wiedzą kiedy i w jakich okolicznościach dziecko małżeństwa miałoby umrzeć? Czy na pewno zmarło w lesie, czy też wcześniej? Czy PCPM wezwało policję lub SG, by kobieta mogła złożyć zeznanie w sprawie śmierci dziecka? A jeśli nie – to dlaczego
— napisano w tekście „Rzeczpospolitej”.
Rzeczniczka prasowa Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej Aleksandra Rutkowska przyznała, że PCPM nie jest w stanie potwierdzić informacji o śmierci dziecka, a wszystkie informacje na ten temat opierają się na relacji imigrantki.
Z relacji kobiety wynika, że straciła roczne dziecko miesiąc temu, podczas tułaczki w lesie. Nie jesteśmy w stanie potwierdzić tej informacji, bo nasze działania dotyczą interwencji medycznych. Wszystkim udzieliliśmy także pomocy humanitarnej
— powiedziała. Przyznała tez, że imigranci nie trafili do szpitala, ponieważ „po zbadaniu pacjentów okazało się, że hospitalizacja nie jest wymagana. Otrzymali oni potrzebne leki i opatrunki”. Ponadto, Rutkowska wyjaśnia, że do zgonu miało dojść bo białoruskiej stronie granicy.
Nie potwierdzamy informacji o śmierci dziecka, nie mamy wiedzy o takim zdarzeniu, takiej informacji nie potwierdziła Straż Graniczna ani Prokuratura
— mówi Tomasz Krupa, rzecznik Policji Podlaskiej.
tkwl/rp.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/574855-nie-ma-dowodow-na-to-ze-w-lesie-zginelo-dziecko-imigrantow