Donald Tusk na swojej pierwszej konferencji prasowej, którą zorganizował po powrocie do polskiej polityki, zapowiedział, że będzie rozmawiał ze wszystkimi mediami. Ale musiały minąć długie miesiące, aby były premier zdecydował się w końcu porozmawiać z kimś innym niż „Gazeta Wyborcza”, „Polityka”, „Newsweek” czy TVN. Padło na Wirtualną Polskę.
Ustalmy jedno: Patrycjusz Wyżga, który przeprowadził wywiad z Tuskiem, nie zrobił niczego nadzwyczajnego. Po prostu wzorowo wykonał robotę, której oczekuje się od dziennikarza. Zadawał byłemu premierowi konkrente pytania i nie zadowalał się okrągłymi odpowiedziami nie na temat. Politykowi, który raczej przywykł do wywiadów a’la Katarzyna Kolenda-Zaleska, mogło to się nie podobać, ale Wyżga nic sobie z tego nie robił. Trzeba przyznać, że nie jest to codzienność w polskich mediach, więc tym bardziej brawo! Ale wróćmy do Tuska.
Tusk rozkłada ręce
Słuchając Wyżgi i Tuska, przypomniał mi się głośny wywiad, którego Borys Budka udzielił „Gazecie Wyborczej” w marcu zeszłego roku. Były przewodniczący Platformy Obywatelskiej w rozmowie z Tomaszem Kwaśniewskim, zdecydował się na niespotykaną w polityce szczerość i przyznał, że jako lider największej partii opozycyjnej niewiele może. I nawet nie chodziło o niego, a o to, że opozycja, kiedy nie ma wyborów, to w zasadzie ma związane ręce. Cały wywiad to było jedno wielkie rozkładanie rąk.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Choć Tusk w rozmowie z wp.pl nie był aż tak wylewny, to de facto i on stwierdził, że jako lider opozycji niewiele może. Na Budkę po pamiętnym wywiadzie spadła fala krytyki. Z Tuskiem tak pewnie nie będzie, bo dla wielu to już postać pomnikowa. Ale twitterowa bańka raczej jednoznacznie oceniła jego rozmowę z Wyżgą. I nie była to dla byłego premiera dobra ocena.
Wystarczyło zapytać…
Zobaczcie Państwo, jakie to było proste. Wystarczyło posadzić przed Tuskiem dziennikarza, który nie bał się zadawać konkretnych pytań, a cały jego czar prysł. Obserwujemy to zresztą od początku, od momentu, w którym Tusk wrócił do polskiej polityki. Wbrew pozorom, konferencje prasowe są raczej dla polityków wygodne, choć i tam mogą paść niewygodne pytania, ale z reguły nie ma na nich wiele czasu, aby dziennikarz mógł o coś dopytać. Ma jedno, czasem dwa pytania i tym musi się zadowolić. Dla polityków to całkiem dobry układ, choć obarczony jakimś tam ryzykiem. Tusk od powrotu udzielił kilku wywiadów, ale była to gra na własnym boisku. Teraz w końcu zdecydował się na grę, nawet jeżeli nie na wyjeździe, to przynajmniej na neutralnym terytorium. Nie wyszło.
Co ten wywiad nam jeszcze mówi? Że Tusk obdarty z medialnego parasola ochronnego, wypada blado. I to widać od maja, bo choć ma za sobą TVN, „GW” czy Onet, to nie są już złote lata Platformy, gdy stały za nim największe media w Polsce. I nagle się okazuje, że Tusk, jak kiedyś Budka, może w obliczu kilku konkretnych pytań tylko rozłożyć ręce. Postawię tutaj hipotezę, choć pewnie nie jest ona nowa, że sukcesy Platformy i Tuska brały się tylko stąd, że stały za nimi największe w Polsce media.
Przewodniczący PO oczywiście ma swoje zalety. To polityk bardzo sprawny, który na tle bezbarwnych kolegów partyjnych błyszczy. Tylko, co to za wyczyn, być „kimś” na tle przeciętnych polityków PO? Skończmy więc raz na zawsze z mitem Tuska. Choć, jeżeli tak dalej pójdzie, to on sam go rozbroi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/574813-skonczmy-z-mitem-donalda-tuska