Czy da się w tak ważnej i pilnie śledzonej przez opinię publiczną sprawie w ciągu kilku tygodni tak radykalnie zmienić zdanie i liczyć na to, że nikt tego nie zauważy? Donald Tusk chyba na to liczy. I znów się przeliczy.
Zadaniem państwa i rządu jest ochrona polskiej granicy. Jeśli trzeba do tego używać siły, to trzeba jej użyć
— mówi dziś były premier w wywiadzie dla WP. Byłoby nawet z czym się zgodzić, gdyby szef PO wypowiadał te słowa tak, jak przewrotnie zatytułował swoją ostatnią książkę – szczerze.
Jak jednak można go podejrzewać o szczerość, skoro w sierpniu, na początku kryzysu granicznego mówił zupełnie inaczej:
Jedyny pomysł, jaki mają na tę sytuację na granicy, to jest wypowiadanie znowu tych słów, które są kompromitujące – że Polska „obroni się”. Tak jakby ci ludzie nam wojnę wypowiedzieli. To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi.
To w końcu trzeba bronić granicy, czy nie trzeba? Czy mamy wojnę hybrydową – jak powtarza już cała Europa - czy zdaniem (sierpniowego) Tuska nikt nam wojny nie wypowiedział?
Pytań jest dużo więcej, choćby czy Merkel konsultowała z nim na pożegnalnej „dłuższej kolacji”, jak zareagować wobec Białorusi? Czy to on podpowiedział jej, by negocjować z terrorystą?
To możliwe, skoro teraz wydaje się zadowolony ze skandalicznych ruchów odchodzącej patronki i mówi: „prezydent Francji, kanclerz Niemiec, prezydent USA chcą rozwiązać napięcia na wschodzie Europy”.
Nie ma grama prawdy w słowach o jego wsparciu polskiego rządu. Tak jak nie było tego wsparcia w czasie, gdy szefował Radzie Europejskiej. I to niezależnie od tego, czy urząd premiera sprawował Mateusz Morawiecki, Beata Szydło, czy Ewa Kopacz. Przez obie swoje kadencje nie zrobił absolutnie nic dla Polski. A jego bezczynność wobec przygotowywania gazowej pętli w postaci Nord Stream 2 jest tu najlepszym przykładem, który jeszcze przez lata, albo i dekady, będzie nam się odbijał czkawką.
Dziś może sobie kłapać, co mu się żywnie podoba. Jest tylko pozbawionym dawnego szarmu i wpływu na rzeczywistość byłym premierem, który chciałby jeszcze kiedyś coś znaczyć, lecz coraz lepiej widzi, że to cel nieosiągalny.
Całe szczęście, że nic nie wskazuje na to, byśmy niebawem musieli korzystać z prawa „domagania się od niego decyzji i odpowiedzialności za nie”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/574773-czy-to-tusk-powiedzial-merkel-by-negocjowala-z-terrorysta