Miał włamywać się do wiat przystankowych i wsadzać w gabloty plakaty szkalujące ministra zdrowia. Hejterską akcję relacjonowały zblatowane z opozycją media. Sąd okazał się wobec niego wyjątkowo łaskawy. Bartłomiej S., dziennikarz i aktywista związany niegdyś z „Gazetą Wyborczą”, otrzyma 50 tys. złotych tytułem zadośćuczynienia za to, że został zatrzymany przez policję.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Profanacja czy głupota? „GW” promuje atak na ministra zdrowia. W Warszawie pojawiły się plakaty z „Ewangelią wg Łukasza Sz.”
CZYTAJ TAKŻE:UJAWNIAMY. Wiemy, kim jest aktywistka, która włamała się do wiat w Warszawie i może stać za szkalowaniem Szumowskiego
Akcja przypisywana S. i jego koleżance(ostatecznie sprawę umorzono) stała się głośna pod koniec maja 2020 roku. Na przystankach komunikacji miejskiej w Warszawie pojawiły się plakaty szkalujące ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Co ciekawe, włamania nastąpiły do gablot należących do firmy AMS, której właścicielem jest „Agora” – wydawca „Gazety Wyborczej”. Policja szybko zatrzymała podejrzanych. Portal wPolityce.pl ustalił wtedy, że zatrzymano Annę W., znaną z licznych prowokacji ulicznych organizowanych m.in. przez warszawski Strajk Kobiet i Obywateli RP. Nazwisko aktywistki pojawiło się też w sprawie słynnej akcji pod Sejmem z sierpnia 2019 roku. Działaczka wraz z grupą innych aktywistów miała stać za pojawieniem się wulgarnego napisu na budynku kancelarii Sejmu.
Drugim sprawcą miał być Bartłomiej S., fotograf i aktywista związany niegdyś z „Gazetą Wyborczą”, którego pełnomocnicy podważali fakt celowości jego zatrzymania przez policję. We wrześniu 2020 roku sąd uznał jednak, że zatrzymanie było legalne, prawidłowe i zasadne (ostatecznie postępowanie umorzono). Wskazał jednak kilka uchybień. To wystarczyło pełnomocnikom aktywisty, by zwrócić się do Sądu Okręgowego w Warszawie z pozwem przeciwko państwu polskiemu o zadośćuczynienie za doznaną krzywdę, za „niewątpliwie niesłuszne zatrzymanie”. 17 listopada zapadał wyrok w tej bulwersującej sprawie, a jego treść jest szokującym przykładem upolitycznienia „kasty” sędziowskiej. Sędzia Izabela Ledzion przyznała Bartłomiejowi Sabeli 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
Razem z „kastą”
Sędzia Ledzion jest sympatyczką skrajnie upolitycznionego stowarzyszenia sędziów „Iustitia”. Jej podpis widnieje po wieloma apelami tego stowarzyszenia, m.in. o uznanie i wykonanie bezprawnych i wychodzących poza kompetencje postanowień Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ledzion podpisała się także pod donosem sędziów do OBWE przed wyborami prezydenckimi. Sędzia łaskawa dla aktywisty jest też przeciwna składaniu przez sędziów oświadczeń, z których możemy dowiedzieć się do jakich stowarzyszeń należą i które informują, czy przed 1989 rokiem należeli do PZPR.
50 tysięcy złotych zadośćuczynienia, to rekord jeśli chodzi o aktywistów ulicznej opozycji. Dla porównania warto wspomnieć o słynnym procesie biznesmena Romana Kluski, który został niesłusznie zatrzymany na 48 godzin w 2002 roku. Głośna sprawa przedsiębiorcy z Sądecczyzny pokazywała patologię państwa. W 2005 roku Sąd Okręgowy w Krakowie przyznał mu zaledwie 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Dziś aktywista otrzymuje 50 tysięcy złotych i to na bardzo wątpliwej podstawie prawnej i faktycznej. Z naszych informacji wynika, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie zamierza zaskarżyć ten szokujący wyrok.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/574678-nasz-news-gigantyczne-zadoscuczynienie-dla-aktywisty