Hoże dziewczę pod tytułem Klaudia Jachira, które wskutek działania specyficznego poczucia humoru Grzegorza Schetyny zostało posłanką, od czasu do czasu z sejmowej mównicy błyska.
Trudno powiedzieć, czy to wskutek zwarcia czy wyładowań w próżni. Błyski dotyczą zwykle kwestii literackich, albowiem hoże dziewczę uważa się za osobę artystycznie utalentowaną, a szczególnie poetycko. Talent zaiste posiada, choć raczej rozpaczliwy. Talent do zamieniania wszystkiego w kicz, paździerz bądź badziewie. Szczytem literackich możliwości hożego dziewczęcia była rozpaczliwa przeróbka „Roty” Marii Konopnickiej. Była ona mniej więcej tak udana, jak kot udający zająca w „Misiu” Stanisława Barei.
Podczas „debaty” nad ustawą o ochronie granicy, hoże dziewczę pod tytułem Klaudia Jachira wygłosiło historycznoliteracki traktacik, z elementami etnologicznymi, socjologicznymi i ogólnorozwojowymi. To znaczy tak wyszło, bo trudno sądzić, żeby hoże dziewczę było tego świadome. Na początek hoże dziewczę nawiązało do ustanowienia roku 2022 „rokiem polskiego romantyzmu”, co ma nas obligować do tego, by nie zapominać, „że Mickiewicz, Słowacki, Norwid czy Chopin też byli uchodźcami”. Tu się hoże dziewczę, bardzo zaangażowane empatycznie, nieco zagalopowało, albowiem nikt z wymienionych nie był uchodźcą.
Adam Mickiewicz był wprawdzie krótko zesłany na Syberię, ale nawet tam nie był uchodźcą, tylko więźniem. A po Europie (Niemcy, Włochy, Szwajcaria, Francja, Turcja) podróżował całkiem swobodnie, a nawet pracował jako wykładowca akademicki. Nie był uchodźcą, nie forsował granic, nie rzucał kamieniami na służby graniczne żadnego państwa. Jeździł dokąd chciał wyposażony w paszport. Studiował, tworzył, wydawał, wykładał. Nie prosił o azyl ani ochronę międzynarodową, a po prostu podróżował i mieszkał jak każdy wolny człowiek.
Juliusz Słowacki także nie był uchodźcą. Miał ochotę, to sobie pojechał do Niemiec. Miał ochotę, to zamieszkał w Paryżu, Londynie albo w Szwajcarii czy Włoszech. Miał ochotę, to wyprawił się do Grecji, Egiptu, Syrii, Palestyny. Kiedy chciał, to studiował. Gdy miał dość zebranych materiałów, to pisał i wydawał. A ponieważ miał talent do pomnażania pieniędzy, to inwestował na giełdzie i całkiem nieźle z tego żył. Też nie przedzierał się przez zasieki, nie przekraczał zielonej granicy, nie strzelał z procy i nie rzucał granatów hukowych. Był wolnym człowiekiem i tak właśnie żył.
Cyprian Kamil Norwid też niestety nie był uchodźcą. Do Drezna pojechał, żeby się doskonalić w rzeźbiarstwie. A do Włoch, by obcować z doskonałą sztuką. W Berlinie słuchał wykładów uniwersyteckich, a gdy pruskie władze uznały go za persona non grata, pojechał do Brukseli. Po czym bez przedzierania się przez granicę zamieszkał w Rzymie, a następnie w Paryżu. A gdy zechciał poznać Amerykę, to tam popłynął. Gdy mu się znudziło, przybył do Londynu, a potem do Florencji. Kiedy mecenasi przestali mu pomagać, trafił do Domu św. Kazimierza na peryferiach Paryża. Wolny człowiek, choć pod koniec życia ubogi.
Oczywiście również Fryderyk Chopin nie był uchodźcą. Chciał odwiedzić Berlin, to tam pojechał. I wrócił do Warszawy. Podobnie było z Wiedniem, gdzie mógł zaprezentować swój talent i swoje utwory. Kiedy uznał, że trzeba robić karierę za granicą, to udał się do Niemiec, Austrii, a ostatecznie do Francji (Paryża). I faktycznie tam robił karierę. A kiedy chciał się zaangażować w politykę, robił to i nikt go z tego powodu nie dowoził na granice, ani nie przepychał do sąsiedniego kraju. Miał ochotę przenieść się do Zjednoczonego Królestwa – zrobił to. Zapragnął wrócić do Paryża – proszę bardzo. Wypad na Majorkę – jak najbardziej.
Hoże dziewczę pod tytułem Klaudia Jachira potrzebowało dramaturgii, więc wymyśliło, że wymienieni wcześniej wybitni Polacy „musieli uciekać, szukać schronienia, cierpieli niedostatki”. Niczego nie musieli, a niedostatki nie były związane z uchodźstwem, bo to ich nie dotyczyło. Po prostu hoże dziewczę jest ignorantką, więc nie wie, że w XIX wieku swobodnie się podróżowało, studiowało, prowadziło badania, mieszkało gdzie chciało. To był naprawdę wiek globalizacji i kogo było na to stać, żył życiem światowca. Nikt nie musiał „dawać im schronienia” czy „pozwalać zostać”. To infantylne wyobrażenie tamtych czasów.
Hoże dziewczę nie słyszało, „by któryś z nich tworzył na mrozie w lesie”. A po jakiego grzyba miałby to robić, jeśli przez lasy się nie przedzierali, tym bardziej zimą. Nikt nie musiał ich traktować tak, „jak dwa wieki później my traktujemy ludzi ze Wschodu”, bo nawet nie wpadli na to, żeby robić desperackie rzeczy, licząc na to, że pochyli się nad nimi jakaś ówczesna, egzaltowana panna Klaudia. Pytania, czy „powstałyby słynne Chopinowskie mazurki, z których jesteśmy dumni na cały świat? Czy Mickiewicz tworzyłby „Pana Tadeusza”? Czy jego Konrad mógł wadzić się z Bogiem?”, są więc beznadziejnie niemądre. Ci ludzie byli uznanymi twórcami i za granicą tylko się rozwijali, doskonalili. Na mrozie w lesie, to hoże dziewczę może złapać wilka, zaś wielcy polscy twórcy las, nawet zimą, mogli tylko podziwiać i traktować jak tworzywo.
Konkluzja wystąpienia hożego dziewczęcia pod tytułem Klaudia Jachira jest tak horrendalnie idiotyczna, że tylko dla potomności warto ją wspomnieć. „Pamiętajmy, że tam na mrozie przebywają, kto wie, czy nie mniej zdolni poeci – z Syrii, Kurdystanu i Iraku. Dajmy im szansę” – jarało się hoże dziewczę. Wprawdzie nie słychać, żeby zdolnym poetą, na mrozie czy bez mrozu, zostawało się przez forsowanie granicy, rzucanie kamieniami czy granatami hukowymi, ale może hoże dziewczę odkryło nową formę impresariatu.
Niech hoże dziewczę nie męczy się w Sejmie, tylko idzie w las (i ewentualnie mróz), żeby szukać tych wielkich poetyckich talentów. Wszystkiego najlepszego! A jak nie znajdzie, to przynajmniej się powłóczy wśród dzikiej natury. I się dotleni. A może wtedy przestanie opowiadać te wszystkie głupoty, które tylko dlatego do kogoś docierają, że Grzegorz Schetyna miał takie perwersyjne poczucie humoru, żeby hoże dziewczę zrobić posłanką.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/574603-hoze-dziewcze-idzie-w-las-zeby-znalezc-nowego-mickiewicza