Autory podręczników najnowszej historii Polski, tych pisanych za 50 lat, pewnikiem zamieszczą w rozdziale o obecnym kryzysie granicznym, rubrykę z najgłupszymi incydentami establishmentu III RP.
Barbara Kurdej-Szatan, ze swoimi wyzwiskami wobec Straży Granicznej, trafi na pewno na czołówkę, ale lista skandalicznych wypowiedzi będzie bardzo długa - może wydawca załączy osobny aneks albo specjalną infografikę. Agnieszka Holland porównała obronę granicy do budowy sowieckich obozów pracy, poseł Maciej Konieczny nazwał przełożonych Straży Granicznej „sukinsynami”, Andrzej Zaucha czy Piotr Kraśko z TVN mówili językiem Łukaszenki, Gazeta Wyborcza pękała z dumy na atak Bartosza Kramka na instalacje graniczną, a i każdy dzień przynosi nam nowe zajścia.
Wyjątkowym oderwaniem od rzeczywistości i nierozumieniem sytuacji wykazali się autorzy „Rzeczpospolitej” czy „Radia Zet” oburzając się, że żołnierz wydający polecenia zblazowanym i ociągającym się dziennikarzom, użył przekleństwa.
Czy słowa żołnierza do dziennikarza: „Kurwa wysiadaj z samochodu bo cię wysadzę” nie obrażają czasem polskiego munduru? Gdzie są inicjatorzy akcji #MuremZaPolskimMundurem?
-pisał Szułdrzyński.
Salon warszawski wiecznie oderwany
Na wschodzie wojna, nasi twardzi mundurowi bronią naszego bezpieczeństwa a znad kaw latte warszawskich kawiarni, tak często przyozdobionych błyskawicami i tęczową flagą, unosi się zniewieściałe oburzonko: „a fe, słyszałeś jak brzydko ten żołnierz powiedział?”.
Warszawskie delikatnisie kompletnie się pogubili, bo Polacy zamiast wspierać bliskowschodnich barbarzyńców wolą swoich żołnierzy, zamiast słać paczki statystom Putina kibicują polskiemu mundurowi i zamiast słodkiego szczebiotu o marznących dzieciach wolą jednak bezpieczeństwo i suwerenność.
Jakimś cudem, naprawdę nieprawdpodobnym zbiegiem różnych czynników, Polska nie dała się jeszcze walcom postkomunizmu i nowoczesności. Nie malujemy kredkami na asfalcie, ani nie gramy patetycznego „Imagine” na rzecz najazdu innego kręgu kulturowego, a Piotry Kraśki i Agnieszki Holland są uprzywilejowani tylko dzięki konsekwencjom patologii historycznych, a nie naturalnemu procesowi wytwarzania elit.
Odbywa się właśnie ten sam spór co o Marsz Niepodległości, odbywa się walka o to, czy mamy prawo żyć, tak jak chcemy, czy jednak oświecone autorytety lepiej wiedzą jak świętować 11 listopada albo czy opłacać socjal nierobom z Bliskiego Wschodu.
My i oni. Znowu
I teraz, drodzy Państwo, wplećmy dyskurs o polsko-białoruskiej granicy, w trzydziestoletni spór aksjologiczny III RP. Oni mówią, że beneficjenci „pięćset plus” to patologia, a rosłe chłopy z Iraku jadące po zasiłki do Niemiec, to ubogacający kulturowo uchodźcy. Oni Polskę nazywają „tenkrajem” a PRL - niedoskonałą, ale jednak Polską. Oni pozwalają Marcie Lempart krzyczeć „wyp…ć” do całego duchowieństwa, a oburzają się na polskiego żołnierza za twarde egzekwowanie rozkazów.
Wielu saloniarzom wydawało się na pewno, że kod kulturowy Polaków już dawno dało się wypłukać, inni się właśnie dowiedzieli, że jakiś kod kulturowy istnieje - że zawiera przywiązanie do kraju, bezpieczeństwa i polskiego munduru.
I znowu poczuli się obco. Oni sobie, naród sobie. Próbując w ucieczkę od polskości zabrać resztę społeczeństwa kończą w materiałach propagandowych Łukaszenki (Kurdej-Szatan cytowana w białoruskiej telewizji) albo topiąc się we własnym jadzie wyzwisk i porównań kraju do III Rzeszy i - paradoksalnie - do PRL.
W chwilach narodowej próby ten kontrast między nimi a nami widać najbardziej. Po śmierci Jana Pawła II „nie płakali po papieżu”, po Tragedii Smoleńskiej powtarzali tezy Władimira Putina, podczas wojny hybrydowej atakują polskich żołnierzy. A jednak ta Polska jakoś nie chce dać się wymazać i zastąpić europejskim fajnolandem.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/574538-establishment-iii-rp-przerazony-znow-nie-jest-u-siebie