Ryzyko eskalacji kryzysu migracyjnego jest wysokie i powinniśmy jako Unia Europejska i NATO powstrzymać liderów Białorusi i Rosji, wysyłając im właściwe polityczne sygnały - powiedział w rozmowie ze stacją BBC wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz.
CZYTAJ TAKŻE:
Przydacz powiedział, że według szacunków na granicy z Polską jest ok. 12 tys. osób, ale zastrzegł, że trudno to ocenić, gdyż władze Białorusi codziennie przywożą na granicę nowych migrantów. Podkreślił, że nie jest to zwykły kryzys migracyjny, lecz został on sztucznie wykreowany przez władze w Mińsku i nie ma wątpliwości co do tego, że migranci są zachęcani przez funkcjonariuszy KGB i białoruskiej straży granicznej do siłowego forsowania granicy i dostarczane są im do tego narzędzia.
Celem (Alaksandra) Łukaszenki jest oczywiście zemsta na nas, na Unii Europejskiej, za nałożenie sankcji na niego za represje i łamanie praw człowieka na Białorusi. Drugą rzeczą jest to, że zarabia na tym, pobierając pieniądze od imigrantów, a wreszcie, chce nas zmusić do uznania, że jest faktycznym liderem tego kraju. Dla (prezydenta Rosji Władimira) Putina cel jest inny - dalsza destabilizacja wschodniej flanki, testowanie jedności Unii Europejskiej, testowanie jedności NATO i testowanie odporności europejskich społeczeństw, ale nie własnymi rękoma, lecz jak zawsze przez pośredników, poprzez rząd Białorusi
— mówił wiceszef MSZ w odpowiedzi na pytanie o cele wywołania kryzysu migracyjnego.
Zapytany o zarzuty wysuwane przez Putina, jakoby polska straż graniczna i wojsko w brutalny sposób traktowały imigrantów, Przydacz odparł: „Czy naprawdę wierzymy, że Putin jest humanitarnym człowiekiem i powinien nam dawać lekcję humanitarności? Pan Putin, który rozpoczął tak wiele wojen na świecie?”.
Podkreślił, że pomoc unijnej agencji ochrony granic Frontex nie zapobiegłaby kryzysowi, bo ma ona mniej niż 1000 funkcjonariuszy, tymczasem Polska wysłała na granicę już 15 tys. żołnierzy. Zwrócił uwagę, że rozwiązanie kryzysu nie zależy od Frontexu, lecz od woli politycznej Łukaszenki i Putina.
Powinniśmy powstrzymać ich, wysyłając im właściwe polityczne sygnały i strategiczny przekaz, i to właśnie robimy wraz z naszymi przyjaciółmi z UE i innymi członkami NATO
— oświadczył. Wyjaśnił, że takim przekazem dla Łukaszenki jest uzgodniony przez UE piąty pakiet sankcji.
Przydacz zwrócił uwagę, że spory Polski z UE w kwestii praworządności czy prymatu prawa nie mają wpływu na kryzys migracyjny, a Polska nie prosi Unii o pomoc, gdyż jest jej częścią, i granica Polski jest jednocześnie granicą UE.
Myślę, że w interesie nas wszystkich jest to, by ta granica była dobrze chroniona. Tu chodzi o bezpieczeństwo Europy, o bezpieczeństwo Unii Europejskiej i dlatego jesteśmy razem. Wszystkich 27 członków (UE) mówi jednym głosem
— wskazał wiceszef MSZ.
Wiceszef MSZ: Sankcje na Białoruś to sygnał, że nie ma zgody na agresywną politykę
Zapowiadane przez UE sankcje wobec Białorusi oraz sankcje amerykańskie, które wejdą w życie w grudniu, to sygnał świata zachodniego, że nie ma zgody na agresywną politykę; jeśli Mińsk nie wyciągnie wniosków, UE i NATO mają kolejne instrumenty do działania - powiedział wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
W poniedziałek szef unijnej dyplomacji Josep Borrell ogłosił, że UE w najbliższych dniach nałoży sankcje na osoby i podmioty na Białorusi. Dodał, że rozszerzając zakres możliwości nakładania sankcji, UE będzie mogła uderzyć w tych, którzy organizują transport migrantów.
Wiceminister Przydacz we wtorek TVN24 zwrócił również uwagę, że z początkiem grudnia w życie wejdą też wypracowane wcześniej sankcje amerykańskie, zakładające, że amerykańskie przedsiębiorstwa prowadzące interesy z firmami białoruskimi będą „w jakiś sposób ograniczały swoją współpracę”.
Z całą pewnością te sankcje będą odczuwalne dla reżimu Alaksandra Łukaszenki
— dodał.
Podkreślił, że „jest to sygnał, który świat zachodni wysyła na Białoruś, że nie ma zgody na tak agresywną politykę”.
Sygnał, który powinien zostać prawidłowo zanalizowany w Mińsku i z niego powinny zostać wyciągnięte odpowiednie wnioski. Jeśli nie będą wyciągnięte odpowiednie wnioski, oczywistym jest, że świat zachodni szeroko pojęty - UE, NATO ma kolejne oczywiście instrumenty do oddziaływania
— oświadczył Przydacz.
To nie strona zachodnia, unijna, polska w tym wypadku eskaluje ten konflikt. Stroną agresywną jest tu Białoruś wspierana przez Rosję
— zaznaczył.
Wiceszef MSZ podkreślał, że UE w sprawie sytuacji na granicy polsko-białoruskiej mówi jednym głosem i „jednogłośnie, także za sprawą Polski, podjęła konkretne decyzje dotyczące dalszych kroków wobec Białorusi, dalszego sankcjonowania”. Dodał, że w tej sprawie są również „kroki, które bilateralnie podejmują niektóre państwa UE, duże państwa, Francja, Niemcy”. Przydacz nawiązał w ten sposób do rozmowy telefonicznej kanclerz Niemiec Angeli Merkel z Alaksandrem Łukaszenką oraz rozmowy prezydenta Francji Emmanuela Macrona z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
Zostaliśmy oczywiście poinformowani o fakcie takich rozmów. Nie nazwałbym oczywiście tego w pełni konsultacjami, bo to strona niemiecka głównie tu bierze odpowiedzialność za tego typu kroki
— powiedział wiceminister SZ. „Zdarzało się to niestety także i wcześniej - duże państwa europejskie próbowały wychodzić niejako przed szereg, szukając tych kontaktów ze stroną białoruską, pełnię odpowiedzialności biorąc w ten sposób na siebie” - powiedział Przydacz.
Dodał, że dyplomacja polska kontynuuje działania, umacnia koalicje.
27 państw UE wspiera Polskę w tym kryzysie, w tym ataku hybrydowym ze strony Białorusi wspieranej przez Rosję. Podobnie na poziomie NATO-owskim. 30 państw NATO-wskich kilka dni temu w sposób jasny i klarowny wypowiedziało się w tej sprawie, na tym opieramy także i swoja politykę
— zaznaczył.
Przydacz wyraził nadzieję, że „dalsze działania będą w pełni spójne i zbieżne, byśmy jednym silnym głosem jako UE mówili”.
Tylko takim spójnym sygnałem możemy prowadzić dalszą unijną politykę wobec Białorusi
— zaznaczył.
Wiceminister spraw zagranicznych podkreślił, że zapowiedziane sankcje UE dotkną przede wszystkim konkretne osoby zaangażowane w ten atak hybrydowy, a także przedsiębiorstwa biorące udział w procederze sprowadzania migrantów.
Na liście znajdą się też osoby, które odpowiadają za w ogóle naruszenia praw człowieka na Białorusi. (…) Nie możemy przecież zapominać o tym, co się dzieje wewnątrz Białorusi, nadal ponad 800 osób znajduje się w więzieniach, nie ma tu absolutnie żadnej zmiany reżimu Alaksandra Łukaszenki
— wskazywał.
tkwl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/574300-przydacz-w-bbc-o-eskalacji-kryzysu-migracyjnego