„Oczywiście konsultacje między Polską a MSZ niemieckim i francuskim przez cały czas trwają, także to nie jest tak, że to są rozmowy ponad naszymi głowami. W każdym razie ja tego w ten sposób nie odczuwam” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Kosma Złotowski, eurodeputowany PiS.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Rozmowy w Brukseli mogły zakończyć się fiaskiem? Ciekawe doniesienia Cezarego Gmyza: Chodziło o postawę Francji i Niemiec
wPolityce.pl: Jak ocenia Pan obecną sytuację na granicy? Jak ocenia Pan reakcję na to UE i poszczególnych państw Zachodu, które ponad naszymi głowami rozmawiają z Putinem i Łukaszenką, którego do tej pory nie uznawały? O co tu chodzi?
Kosma Złotowski: Nie uznawały oficjalnie, dlatego że nie uznają tych wyborów, które sfałszował, ale uznają fakty, a fakty są takie, że to on rządzi na Białorusi. To on decyduje o tym, co jest na Białorusi, oczywiście wspólnie z panem prezydentem Putinem. Niezależnie od tego, że niektórzy politycy chcą nas przekonać, że nie ma dowodów na udział Putina, to jednak mamy doświadczenie, które mówi, że to pan prezydent Putin jest odpowiedzialny również za Białoruś. To jest realizm polityczny.
Co się dzieje na granicy? „Goście pukają”, a my nie chcemy ich wpuścić oczywiście – jest tutaj taka narracja, do tej pory szerzona głównie przez przynajmniej część polskiej opozycji. Ale do coraz większej liczby ludzi, również na Zachodzie, dociera, że to jednak bynajmniej nie są goście i że owszem pukają do polskiej granicy, ale chcieliby się znaleźć raczej w Niderlandach i w Niemczech.
Czy nie martwi Pana to, że ponad naszymi głowami dochodzi do rozmów na nasz temat z Rosją i z Białorusią?
Tu bym się specjalnie nie martwił, dlatego że nie sądzę, żeby to było ponad naszymi głowami. Oczywiście konsultacje między Polską a MSZ niemieckim i francuskim przez cały czas trwają, także to nie jest tak, że to są rozmowy ponad naszymi głowami. W każdym razie ja tego w ten sposób nie odczuwam.
Ale Rosja z Białorusią też jakoś nie odczuwają tej polityki prowadzonej przez Unię Europejską, o czym świadczy eskalacja działań na polskiej granicy. Siergiej Ławrow cały czas snuje swoją narrację o rzekomej winie Polski. Oświadczył dzisiaj, że „absolutnie nie do zaakceptowania jest zachowanie strony polskiej” wobec imigrantów na granicy z Białorusią. Oskarżył też nasze służby o stosowanie gazu łzawiącego, czy strzelanie nad głowami migrantów w stronę Białorusi, czyli dokładnie o to, co strona białoruska robi względem nas. Jak Pan to odczytuje?
To jest już taka tradycja, jeszcze z okresu Związku Radzieckiego, Rosjanie są mistrzami w odwracaniu kota ogonem i tutaj najbezczelniej to robią. Zwłaszcza, gdyby zapytać pana Ławrowa, co by powiedział, gdyby w ten sposób chcieli się jacyś obcy wedrzeć do jego ogródka. Jakby zareagował? Otworzyłby drzwi? Zdemontowałby płot? Nie sądzę.
Jak ocenia Pan wprowadzone wczoraj kolejne sankcje na Białoruś?
Właśnie to nie jest jasne, czy te sankcje również dotyczą wynajmowania samolotów dla Belavii. Tego nie wiem. Nigdzie tego nie wyczytałem. Moim zdaniem zabronienie dzierżawienia tych samolotów przez niestety przedsiębiorstwa z zachodniej Europy – w większości, chociaż nie wszystkie – byłoby skuteczne i pomocne. Natomiast sankcje na poszczególne osoby? Cóż, to dobrze, natomiast myślę, że te osoby w ten sposób się zachowują, że ich i tak to nie dotyczy.
Czy w Pana ocenie Unia Europejska jako wspólnota stanęła na wysokości zadania w obecnej sytuacji, jaką mamy na granicy Polski z Białorusią?
W jakiś sposób się stara. Stara się także zrozumieć działania Polski. Ale my przede wszystkim musimy pokazać swoją własną determinację oraz swoją własną siłę w powstrzymaniu tej inwazji, bo tylko tak można to nazwać.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/574294-reakcja-ue-na-kryzys-zlotowski-w-jakis-sposob-sie-stara