Czy Polacy przypominają dziś Niemców, którzy w czasach rządów Adolfa Hitlera byli głusi na krzyk rozpaczy swoich żydowskich sąsiadów? Czy Polska, tak jak niegdyś Niemcy, nie widzi niedoli imigrantów na granicy z Białorusią? Taki wniosek można wysnuć czytając komentarz Piotra Burasa na stronie Fundacji Batorego. Autor przekonuje, że Polacy odsuwają od siebie odpowiedzialność za imigrantów, którzy są narzędziem w wojnie hybrydowej przeciwko Polsce.
Ta fałszywa teza nie jest wprawdzie wyrażona wprost, ale wystarczy uważniej wczytać się w artykuł Buras, by nie mieć najmniejszych wątpliwości, że właśnie o to chodzi.
Coraz częściej słyszy się w mediach opinie takie jak ta, że „dalekie od zdrowego rozsądku paroksyzmy humanitaryzmu świadczą o upadku cywilizacji”. To, co uchodziło długo za największą zdobycz cywilizacji europejskiej (przede wszystkim w konsekwencji katastrofy drugiej wojny światowej) – uznanie godności ludzkiej za wartość nadrzędną – pod wpływem nacisku politycznego wykorzystującego kilka tysięcy migrantów przedstawiane jest jako oznaka słabości i degeneracji. Taki przekaz płynie ze strony części autorytetów intelektualnych i – szerokim strumieniem – mediów publicznych i bliskich władzy
– pisze autor związany z Fundacją Batorego.
Nie można pozwolić na utratę kontroli nad granicą. Ale nie można także zgodzić się na to, by ludzie cierpieli i ginęli tuż przy tej granicy tylko dlatego, że chcą lepszego życia lub uciekają przed prześladowaniem w swoich krajach
– przekonuje Buras.
Po powyższych słowach następuje jednak niedopuszczalna manipulacja i szokujące porównanie. Buras przywołuje tytuł i treść książki „Sprawcy” Waralda Welzera, która opisuje stosunek Niemców do Żydów w III Rzeszy.
Analizując losy bardzo wielu konkretnych osób doszedł do zaskakującego wniosku, że w większości przypadków jego bohaterowie zawsze postępowali w zgodnie ze swoimi przekonaniami moralnymi: zarówno wtedy kiedy stawali w obronie Żydów, którym ktoś w 1933 roku splunął na ulicy w twarz, jak i wtedy, kiedy dziesięć lat później sami wysyłali Żydów do gazu. Ani w pierwszym, ani w drugim wypadu nie mieli wątpliwości etycznych. To ich własne przekonania moralne – w niezauważalny dla nich, a dogłębny przecież sposób – zmieniły się przez te lata
– pisze Buras.
Co miało znaczyć to ohydne porównanie? Czy Polacy to pozbawieni skrupułów i empatii maszyny, którym obce jest współczucie? Jakim prawem autor sugeruje porównanie nas do Niemców? Może odpowiedzią będzie fakt kim jest Piotr Buras. To szef warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (European Council on Foreign Relations). To think tank, w którego radzie zasiadają m.in. szef Fundacji Batorego (ta wspiera finansowo aktywistów na granicy z Białorusią), Danuta Hübner, Radosław Sikorski oraz Rafał Trzaskowski. W ubiegłym tygodni ECFR zorganizował debatę, w takcie której Włodzimierz Cimoszewicz przekonywał, że rząd PiS ma takie same interesy, jak reżim Łukaszenki.
Polacy nie pomagają?
Warto przypomnieć panu Burasowi i Fundacji Batorego, że jedną z pierwszych decyzji polskiegom rządu w kontekście kryzysu granicznego było przygotowanie przynajmniej dwóch konwojów z pomocą humanitarną dla oszukanych przez reżim Łukaszenki imigrantów. Na ich wjazd nie zgodził się Łukaszenka. To polscy strażnicy graniczni niosą pomoc zabłąkanym w lasach nie legalnym imigrantom. Osoby chore lub ranne trafiają do szpitali m.in. w Hajnówce. W ośrodkach straży granicznej przebywają setki imigrantów, którymi troskliwie opiekują się strażniczki i strażnicy. Ta pomoc płynie niemal codziennie. Czy autor analizy o tym nie wie? A może celowo odrzuca fakty, gdyż nie pasują do jego tezy?
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/574220-niebezpieczna-manipulacja-fundacji-batorego-ws-imigrantow