Noc na granicy była relatywnie spokojna, ale spodziewać możemy się jeszcze wielu przesileń. Także bardzo agresywnych, brutalnych. Wynikających z prób przełamania granicy, ale także z frustracji. Bo Łukasznka ma prawo być sfrustrowany. Nie spodziewał się tak twardej polskiej odpowiedzi, nie wziął pod uwagę naszej determinacji, zdolności do mobilizacji i skutków wzmacniania państwa - także sił zbrojnych - w ostatnich latach. Mińsk przegrywa to starcie. A - jak mówił dziś w wywiadzie dla Polskiego Radia prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński - na wojnę otwartą obecnie się nie zanosi:
Wojnę hybrydową już mamy, natomiast wojna z użyciem broni w tej chwili się na horyzoncie raczej nie rysuje. Używam słowa raczej, dlatego że mamy do czynienia z przeciwnikiem nieprzewidywalnym, mówię o Łukaszence, ale nie wydaje mi się, żeby był w stanie odważyć się na coś, co byłoby czymś więcej niż dotychczas.
—powiedział wicepremier.
Wicepremier pytany o obecne problemy Polski, odparł, że wynikają one z sytuacji międzynarodowej, na którą Polska nie ma wpływu.
Na szczęście jesteśmy dużo silniejsi niż byliśmy jeszcze nie tak dawno i wyjdziemy z tego. Damy sobie radę
—dodał Kaczyński.
To ważna sprawa: międzynarodowy kontekst obecnej batalii. Merkel i Macron dzwonią do Putina, który chce wejść w rolę pośrednika. Namawia kanclerz Niemiec do rozmów z Łukaszenką, a ta… decyduje się na ten krok. Prawa człowieka prawami człowieka, współczucie dla więźniów politycznych współczuciem, oburzenie represjami oburzeniem, ale gdy dochodzi do wyboru, niemiecka przywódczyni sięga po słuchawkę i rozmawia z człowiekiem, który brutalnie spacyfikował bunt swojego narodu. Cóż, kolejne - po ukraińskiej - lekcja realpolityk dla ludzi na serio biorących zachodnie zaklęcia.
W sumie, zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, dziś grozi nam takie umiędzynarodowienie konfliktu, które okaże się dla Polski niebezpieczne:
Działania są prowadzone, dyplomacja na ogół jest prowadzona w sposób dyskretny, a jeśli chodzi o wychodzenie z tym na zewnątrz, to jest to kwestia momentu i ten moment być może jest już niepodległy, ale nie należałoby się tutaj nadzwyczajnie spieszyć.
Trzeba też pamiętać, że na pewno umiędzynarodowienie jest potrzebne, ale nie w ten sposób, żeby rozmawiano nad naszymi głowami, a takie propozycje padają.
To musi być tak zaplanowane, żeby szanse na to, że to coś da, były poważne, bo jeżeli to się nie uda, to będziemy mieli do czynienia z pogłębieniem kryzysu i jeszcze większą zuchwałością naszych przeciwników.
Mówiąc wprost, Polsce grozi los Ukrainy, która dzielnie walczyła, otrzymywała słowne i również materialne wsparcie (niezbyt hojne), ale potem stała się obiektem swoistego handlu między zachodem a Rosją. Gdyby to przydarzyło się również Polsce, oznaczałoby to ryzyko redukcji naszego statusu do poziomu pionka rozgrywanego przez innych. Putin osiągnąłby swój zasadniczy cel. Oligarchizacja naszej części Europy przyspieszyłaby jeszcze bardziej.
Nie można do tego dopuścić. Oczywiście, nie na wszystko możemy mieć wpływ, ale możemy - i powinniśmy - wyjątkowo zazdrośnie trzymać wszystkie karty w swoim ręku. I także łapać nowe karty, np. na poziomie współpracy regionalnej. Musimy siedzieć przy stole, musimy mieć prawo weta.
Mamy w ręku wiele atutów. One są do użycia dlatego, że wytrzymaliśmy presję, militarną i mentalną, której nie wytrzymałaby większość państw europejskich. Tę bitwę wygrywamy. Przed nami bitwa trudniejsza, i w sumie ważniejsza: bitwa dyplomatyczna. Trzeba wygrać pokój.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/574197-bitwe-graniczna-wygrywamy-teraz-trzeba-wygrac-bitwe-o-pokoj