Kto pomyślałby jeszcze rok temu, że rano będziemy z niepokojem sprawdzali wiadomości z granicy? Ile było ataków? Jak mocne? Do czego jeszcze posunęli się wysyłani przez Łukaszenkę agresorzy?
Przypominają mi się wizyty na Ukrainie, gdzie tak właśnie długo to wyglądało. I po części nadal wygląda. Widziałem zbiórki pieniędzy na oddziały na froncie. Widziałem dzielnych Ukraińców, którzy ruszali bronić ojczyzny, próbowali opancerzać cywilne samochody, bo armia w części zawiodła, częściowo zdradziła, w sumie nie dała rady.
Skala i siła ataku na Polskę jest na szczęście na razie mniejsza, a państwo polskie przygotowane dużo lepiej niż było ukraińskie.
Trzeba jasno powiedzieć: uniknęliśmy losu rozbrojonej Ukrainy, nie daliśmy się zaskoczyć, dzięki zmianie dokonanej przez Polaków w roku 2015.
Demontaż państwa został wtedy zatrzymany, infantylne idee odrzucone.
Mamy wzmocnione główne siły zbrojne i Straż Graniczną, mamy Wojska Obrony Terytorialnej, mamy sprzęt. Przywrócono morale, także dzięki nawiązaniu do tradycji przedwojennych, odrzuceniu sowieckich wzorców. Ustawa o obronie Ojczyzny rysuje jeszcze ambitniejsze plany: 250 tysięczna armia plus 50 tys. WOT.
Widać jak na dłoni, że rządzące Polską rzekome „dyplomatołki” właściwie rozpoznały najważniejsze zagrożenia, ułudę oparcia się na Berlinie, słabość ducha Unii Europejskiej. Mądrale w angielskich garniturach i cwaniaki ćwiczące publicznie język niemiecki okazały się dziećmi we mgle poważnej polityki.
Ich rządy byłyby dla Polski tym, czym okazały się rządy Janukowycza dla Ukrainy: przygotowaniem do agresji rosyjskiej, otwarciem dla niej drzwi przez rozwalanie własnego państwa.
Nawet wielka danina krwi złożona na Majdanie (i potem na granicy) przez dzielnych Ukraińców nie była w stanie zatrzymać konsekwencji wielu lat złych rządów.
W Polsce część establishmentu też szła drogą elit ukraińskich, długo uśpionych, rozleniwionych, często skorumpowanych, niezdolnych do działania wewnątrz, naiwnie wierzących w niemiecką ochronę. Ale gdy Rosjanie ruszyli, pani Merkel jedyne co zrobiła, to dzwoniła do Putina i dalej budowała wielką rurę. Dla niej najważniejszy jest Nord Stream 2 i potęga Niemiec. Widać z biegiem czasu jak niszczycielska były jej kadencje dla wspólnoty narodów europejskich.
Dziś Merkel też dzwoni do Moskwy, ale nie z Polską takie zagrywki.
Widać też dziś jeszcze wyraźniej, jak wielkim mężem stanu był śp. prezydent Lech Kaczyński. Ostatnio gruziński taksówkarz powtórzył mi w Strasburgu: u nas nikt nie ma wątpliwości, że zginął, bo postawił się Rosji, bo zaalarmował świat i ocalił Gruzję.
Celnie mówił o tym Piotr Semka: Dzieje się tak, jak śp. prezydent Kaczyński ostrzegał w Tbilisi w 2008 roku, najpierw była Gruzja, potem Ukraina, teraz Polska - Kuźnica.
Gdzie byśmy dzisiaj byli, w jakim stanie, z jakimi możliwościami obrony gdyby rządzili nami rzekomi fachowcy z PO-PSL? Ludzie, którzy tuż przed najazdem moskiewskim na Ukrainę pisali analizy, że Europie żadnej wojny długo nie będzie? Którzy redukowali armię do poziomu, jak to ujął genialny Jan Pietrzak, która zmieściłaby się na stadionie?
Tak, gdyby oni rządzili, musielibyśmy liczyć na niemieckie pośrednictwo, czyli znowu by nami handlowano.
Może o to chodziło? Może to nie była głupota, ale świadoma gra na taki scenariusz?
Po drodze Smoleńsk i śmierć dużej części elity państwowej.
Ale został Jarosław Kaczyński. I pociągnął już sam projekt silnej Polski, wbrew potężnym przeciwnościom.
Były dobre rządy, najpierw Beaty Szydło potem Mateusza Morawieckiego i pilnujący Polski prezydent Andrzej Duda.
Każdy, kto przyłożył się swoim wysiłkiem do takiego obrotu spraw, każdy kto bronił propolskiego obozu przed nagonkami i presjami, kłamstwami i prowokacjami, często płacąc osobistą cenę, może mieć poczucie dumy i dobrze spełnionego obowiązku. Dziś Polska może się skutecznie bronić także dzięki temu wysiłkowi. Dzięki niemu także nie przebili i nie przebiją przez polskie granice korytarza do zalania nas ludźmi z całego świata, przestępczością, przemytem, zielonymi ludzikami.
Już widać, że atak ma na celu stworzenie trwałego kryzysu i w ten sposób oddziaływanie na Polskę, próbę jej destabilizacji. Wszystko wskazuje, że przez najbliższe miesiące najbardziej będziemy potrzebowali wytrwałości i odporności na manipulacje.
Znowu bardzo dużo zależy od każdego z nas, od naszego wsparcia dla tych, którzy bronią polskiej granicy.
Wierzę, że nikomu z nas sił nie zabraknie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/573883-to-dzieki-zmianie-2015-roku-uniknelismy-losu-ukrainy