Wczoraj po raz pierwszy byłem na Marszu Niepodległości.
Po raz pierwszy, bo wcześniej nie było okazji. To moja druga jesień spędzona w Polsce, ale w zeszłym roku w udziale w marszu przeszkodziła mi choroba.
Godny wyraz patriotyzmu
Było dokładnie tak, jak się spodziewałem.
Godny wyraz patriotyzmu i miłości do miejsca i kultury, w której się żyje.
Nie muszę chyba tłumaczyć, jak bardzo te wartości są zagrożone w dzisiejszym zachodnim świecie.
Nie muszę też wyjaśniać tła wojny, jaką toczy przeciwko nim lewicowo-liberalny establishment. Wiemy, że jest to wojna, która ma na celu zniszczenie chrześcijańskiego rozumienia człowieka oraz jego relacji z bliźnim.
Nie mam co do tego wątpliwości.
Właśnie dlatego to, co każdego roku dzieje się na Marszu Niepodległości, staje się wydarzeniem ważnym dla wszystkich ludzi kultury zachodniej, chcących zachować wartości, na których się ona opiera.
To był główny powód, dla którego byłem na Marszu i dlaczego zabrałem tam moje dzieci. Drugim jest oczywiście moja miłość do Polski.
Tymczasem z mediów III RP dowiedziałem się, że jestem „narodowcem”.
Nikczemna strategia medialna
Jak dobrze zauważył Krzysztof Bosak w mediach społecznościowych, media te określiły Marsz wyłącznie jako „marsz narodowców”, choć nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością.
Mam wielki szacunek dla dziedzictwa politycznego Romana Dmowskiego, ale nie czuję się narodowcem. Tak jak, jestem pewien, nie czują się narodowcami dziesiątki tysięcy ludzi, którzy wczoraj wyszli na ulice Warszawy.
To nikczemna strategia medialna.
Opisywać wyraz uniwersalnego patriotyzmu, niezależnego od jakiejkolwiek partyjnej czy politycznej ideologii, jako czegoś związanego z wąskim, ograniczonym kręgiem ludzi.
A to, co strasznie boli te media i takich komentatorów, to świadomość, że Marsz skupia różnych ludzi, o różnych poglądach politycznych i światopoglądowych, zgadzających się w jednym – miłości do ojczyzny.
Marsz Niepodległości stał się fenomenem, który zawiera w sobie taki pluralizm i bogactwo intelektualnie, o jakim lewicowo-liberalne salony mogą tylko pomarzyć. Oni z natury rzeczy nigdy nie mogą osiągnąć takiego pluralizmu. Ponieważ są oddani idei narzucania jednej wizji i jednego programu, nietolerancyjnego i ekskluzywnego.
I dlatego te salony z ich ograniczoną i wąską perspektywą starają się obrzydzić zwykłym Polakom ich przywiązanie do ojczyzny, rodziny i wiary.
Po wczorajszym Marszu zauważam tylko:
Bardzo źle im to idzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/573765-jestem-chorwatem-i-kocham-polske-czy-jestem-narodowcem