Tusk odważył się napisać kilka ogólników, gdy już niemieccy i europejscy politycy wszystko powiedzieli i zadeklarowali.
Czy może być większy upadek? Były polski premier (przez 7 lat) w sprawie kluczowej dla bezpieczeństwa Polski, czyli bardzo niebezpiecznego ataku na polską granicę ze strony Białorusi, zareagował 10 listopada 2021 r. W przededniu Narodowego Święta Niepodległości musiał coś zrobić, żeby w ogóle mieć co szukać w polskiej polityce. Tylko że najpierw udał się do Berlina. Wszystko jedno, czy po to, żeby sprawdzić, czy może coś zrobić. Wszystko jedno, czy po to, żeby się dowiedzieć, na ile może sobie pozwolić. Wszystko jedno, czy po to, żeby się upewnić, iż niczym nie ryzykuje. Po to się do Berlina nie jeździ, bo to hańba dla polskiego polityka. Nie dlatego, że Berlin, tylko z tego powodu, iż tylko Berlin. I tylko jako dysponent.
Zanim Tusk udał się do Berlina, niemieccy i pochodzący z Niemiec politycy powiedzieli już wszystko, co w sprawie ataku na polską granicę można i trzeba było powiedzieć. Czyli, że mamy do czynienia z wojną. Że Polska ma pełne prawo bronić się wszelkimi środkami. Że to jest także obrona Europy. Że Europa powinna nie tylko być solidarna, ale i wszelkimi środkami Polsce pomagać. Że mur na granicy jest potrzebny. Że Unia powinna ten mur współfinansować. Że unijna dyplomacja powinna działać w stolicach krajów, skąd przybywają imigranci, żeby ten najazd zatrzymać. Że Unia musi przygotować dotkliwe sankcje, które uświadomią Łukaszence, jakie są granice jego awanturnictwa. Że NATO czuwa i kontroluje, czy to nie jest wstęp do innej wojny.
Różne elementy niezbędnych działań poparli kanclerz Niemiec Angela Merkel, minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas, minister spraw wewnętrznych Niemiec Horst Seehofer, pochodząca z Niemiec przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen (w tej sprawie rozmawiała także z prezydentem USA Joe Bidenem i uzyskała jego poparcie), niemiecki przewodniczący frakcji Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim – Manfred Weber. Nie dlatego, że są wielkimi miłośnikami Polski, tylko dlatego, że mamy do czynienia z zagrożeniem także Niemiec i całej Unii Europejskiej. Oni po prostu działają we własnym interesie.
Gdyby chodziło o przekonanie niemieckich polityków do tego wszystkiego, co w sprawie ataku na polską i unijną granicę jest do zrobienia, wizyta w Berlinie może miałaby sens. Z zastrzeżeniem, że Tusk chciałby ich do tego namawiać, a oni chcieliby go wysłuchać, co wcale takie pewne nie jest. Żadna z tych okoliczności nie zaistniała. Tusk nie musiał ich do niczego przekonywać, gdyż sami wiedzieli i sami wyrazili poparcie. A jeśli tak, to pojechał do Berlina tylko po to, żeby się zorientować, co powinien robić, co mu wolno. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że pojechał po instrukcje, ale nie trzeba być złośliwym.
W liście Donalda Tuska do przywódców państw Unii Europejskiej nie ma absolutnie nic, czego ci przywódcy by nie wiedzieli. A jego postulaty są nawet skromniejsze, niż wynika z deklaracji niemieckich i pochodzących z Niemiec polityków. Ten list jest więc nie tylko spóźniony, ale i zbędny. Tusk nie musi nikogo przekonywać (o ile byłby w stanie). Chyba że chce przed Polakami udawać demiurga, którym nie jest, więc się tylko ośmiesza. I chyba że chce przed Polakami udawać patriotę.
Oczywiście Donald Tusk może sądzić, że jest ważny i nawet wymyślać na to dowody, np. w postaci swojego listu. Tylko gest, jakim ten list jest, to nie żadna szaleńcza odwaga, brawura czy bohaterstwo, lecz absolutne kabotyństwo. Tusk odważył się napisać kilka ogólników, gdy już niemieccy i europejscy politycy wszystko powiedzieli. Gdy instytucje unijne oraz NATO udzielili Polsce pełnego poparcia. I gdy już upewnił się w Berlinie, że może. To jest tak żenujące i obrzydliwie oportunistyczne, że można się tylko wstydzić. To jest tak kunktatorskie i tchórzliwe, że wywołuje mdłości. Już nie chodzi o szacunek dla Polski i Polaków, ale nawet dla samego siebie. Gdzie godność? Gdzie honor? I ktoś taki myśli, że Polska, Polacy na niego czekają, że chcą być tacy jak on. Nie czekają i nie chcą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/573639-za-pozno-za-tchorzliwie-dopiero-po-wizycie-w-berlinie