Przyjazd Przewodniczącego Rady Europejskiej (następcy Tuska) do Polski, należy odnotować jako pozytywny gest. Ale nie traćmy poczucia skali - my walczymy z Putinowską prowokacją z perspektywą wybuchu wojny konwencjonalnej, a nasi sojusznicy z Zachodu zamrażają nam ponad 700 miliardów złotych, bo nie podoba im się kilku polskich sędziów.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Szef Rady Europejskiej z wizytą w Polsce
Sam Charles Michel jest zwolennikiem sfinansowania przez UE muru na polsko-białoruskiej granicy. Wiele wskazuje na to, że popiera go większość państw członkowskich oraz Parlament Europejski. Ot, łaskawcy. Tymczasem Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen nawet o tym nie chce słyszeć i proponuje maksymalnie wysłanie jakiegoś eurokraty do krajów arabskich, by opowiadał, że turystyka do Mińska to jakaś niefajna jest. Swoją drogą drugorzędna polityk niemiecka - przejściowo na unijnym stołku - zapewne nie zajmuje tego stanowiska spontanicznie tylko w konsultacji z macierzą z Berlina.
Brukselski kabarecik ma więc nowe występy, odklejone od rzeczywistości jak to zwykle u lewicowo-liberalnych elit.
Paradoksalnie Unia Europejska tylko dlatego może sobie snuć dygresje i w luksusowych salonach naradzać się w nieskończoność, bo Polska tak konsekwentnie sobie radzi z kryzysem. Wyobraźmy sobie jakie dantejskie sceny miałyby miejsce, gdyby pięć tysięcy imigrantów z pierwszego białoruskiego rzutu przedarło się przez lasy Białostocczyzny i w swojej pasji „ubogacania kulturalnego” rozlała się po miastach i środkami transportu ruszyła na Zachód. Histeria aktywistów przy wsparciu mainstreamowych mediów i kolejnych grupach szturmujących granicę, incydenty z przepychankami, napaściami i inscenizacjami Sterczewskich czy Jachir, od razu postawiłyby zachodnie kraje na baczność. Nie można wykluczyć także i dywersyjnych akcji absolwentów rosyjskich kursów wojskowych czy aktów terroryzmu. Fakenewsy wypełniłyby Gazetę Wyborczą do tego stopnia, że tylko data i cena byłyby tam prawdziwe.
I oto okazało się, że te wszystkie wyśmiewane rządowe instrumenty do zatrzymania imigrantów zadziałały: drut kolczasty, stan wyjątkowy, zwiększenie liczby mundurowych, tak lekceważone przez mainstream Wojska Obrony Terytorialnej - to wszystko zadziałało i dało nam spokój względny, a Europie spokój zupełny.
Rosnące podirytowanie opinii publicznej w Polsce jest zrozumiałe, niejeden by chciał posłać przybyszy do Niemiec. Ale obecna polityka wydaje się być jedyną możliwą - powaga państwa wymaga obrony granic bez względu na kaprysy zblazowanej eurokracji. Polska zyskuje też w oczach zachodniej opinii publicznej, ta twardość naszego państwa lepiej kreuje wizerunek naszego kraju niż wszystkie noty dyplomatyczne i życzliwe artykuły prasowe razem wzięte. To zresztą dogodna okazja, by przeprowadzić dodatkową ofensywę medialną i oddziaływanie miękkimi środkami - my tu za Was walczymy, a Wy nam zamrażacie pieniądze.
Dodatkowo wystąpienie Michela - który jednak tą elementarną przyzwoitością i poczuciem solidarności za całą UE się wykazał - należałoby wydrukować, ewentualnie przełożyć na prosty język, najlepiej z obrazkami, i przekazać rozhisteryzowanym dziennikarzom i aktywistom, którzy płaczą rzewnymi łzami nad dziećmi, którym rodzice wdmuchują dym tytoniowy w oczy. Tak można wyzyskać wizytę Przewodniczącego Rady.
Ale adekwatną reakcją Brukseli byłoby tylko i wyłącznie natychmiastowe odmrożenie środków na KPO.
Kryzysy to czas próby. Zdawszy egzamin można wyjść z przejściowego okresu chaosu naprawdę wzmocnionym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/573515-slowka-michela-nie-zastapia-pieniedzy-odmrozic-fundusze