„Gazeta Wyborcza” ma za sobą długie tygodnie rozgrywania kwestii „uchodźców” na granicy polsko-białoruskiej, jawnego powielania propagandy reżimu Łukaszenki, utrudniania Straży Granicznej i innym polskim służbom wykonywania obowiązków (tak jakby nie broniły również bezpieczeństwa polityków polskiej opozycji i dziennikarzy „Gazety Wyborczej” i TVN). Wydawało się, że w obliczu poniedziałkowego szturmu na granicę z Polską - największego od początku kryzysu - część środowisk w Polsce wreszcie zachowa się poważnie. Nic bardziej mylnego!
CZYTAJ TAKŻE:
Noblistki: Nie odwracajmy oczu od tragedii
Choć dziennik z Czerskiej raczył zauważyć, że sytuacja na granicy jest naprawdę poważna i że za cudzoziemcami próbującymi dostać się do Polski (a stamtąd najprawdopodobniej na Zachód) stoi Łukaszenka, to jednak nadal próbuje rozmywać sytuację. W dzisiejszej „GW” ukazał się list noblistek: Swietłany Aleksijewicz, Elfriede Jelinek, Herty Mueller i Olgi Tokarczuk, które zwracają się do Przewodniczących Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego oraz eurodeputowanych. Apel zaczyna się od informacji, że:
Polski rząd wprowadził w pasie przygranicznym Polski i Białorusi stan wyjątkowy, na mocy którego nie dopuszcza się udzielania pomocy medycznej chorym i umierającym oraz uniemożliwia się dostęp mediom do rozgrywającej się tam tragedii
Informacje o tym, kto jest „reżyserem” całej tragedii, pojawiają się dopiero w dalszej części emocjonalnego listu grupy noblistek, które skupiają się na „naporze rozpaczy na granice Europy” i niedoli cudzoziemców wykorzystywanych przez reżim Łukaszenki, jak również - że „to, do czego dopuszczamy na tych granicach, nie przystaje do naszych fundamentalnych europejskich wartości”.
Zwracamy się z apelem o jak najszybsze i jak najskuteczniejsze rozwiązanie tego humanitarnego kryzysu, o przestrzeganie zapisów konwencji genewskiej, a przede wszystkim o umożliwienie rozpoczęcia procedury azylowej tym wszystkim, którzy o to proszą, a zostali zatrzymani w tej części wschodniej granicy Unii Europejskiej. Domagamy się szeroko zakrojonej inicjatywy dyplomatycznej w krajach Bliskiego Wschodu, która będzie mogła przeciwstawić się fałszywej narracji reżimu białoruskiego, mającej na celu ściągnięcie na polsko-białoruską granicę jak największej liczby zdesperowanych uchodźców, a tym samym zaognienie i zdestabilizowanie sytuacji politycznej w Polsce i całej Unii Europejskiej
— czytamy w apelu.
Sygnatariuszki domagają się również dopuszczenia do migrantów organizacji humanitarnych, jak również - akredytowanych dziennikarzy na tereny objęte stanem wyjątkowym.
Czujemy się dziś boleśnie bezradni - wiedzieć znaczy być świadomym zła, które się dzieje. Za tą wiedzą powinno przyjść działanie
— podsumowują noblistki.
„UE naszą polisą bezpieczeństwa”
Ani słowa o bezpieczeństwie Polski i UE. Ani słowa o sytuacji, w jakiej znaleźli się polscy żołnierze i funkcjonariusze, stresie i niepewności, które przeżywają ich rodziny. Ani słowa o potrzebie solidarności w obliczu zagrożenia.
Apel noblistek świetnie zresztą uzupełnia się z felietonem Wojciecha Maziarskiego, który prosi w tytule „Wezwijmy Unię na pomoc”, a w całości tekstu drwi z postawy polskich władz i atakuje rząd za to, że podczas kryzysu migracyjnego z 2015 r. nie chciał przyjąć imigrantów, mimo to Unia Europejska wspaniałomyślnie przebaczyła to rządzącej Zjednoczonej Prawicy i jest gotowa pomóc Polsce. Mało tego, Maziarski wskazuje, że UE jest naszą „polisą bezpieczeństwa”, którą PiS, niestety, chce „podrzeć i wyrzucić do kosza”. Dziennikarz „GW” sugeruje również (przed czym od początku kryzysu przestrzegają w rozmowach m.in. z naszym portalem eksperci ds. bezpieczeństwa), że prowokacje mogą być coraz poważniejsze i niewykluczone, że może dojść do wymiany ognia („w sytuacji napięcia czy chaosu któremuś z funkcjonariuszy lub żołnierzy mogą puścić nerwy” - pisze Maziarski), a wtedy „Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby którykolwiek z imigrantów zginął lub został ranny z rąk przedstawicieli państwa polskiego, piątego co do wielkości kraju Unii Europejskiej” (ciekawe czy również „strach pomyśleć”, co by się stało, gdyby z rąk migranta lub „zielonego ludzika” zginął lub został ranny polski żołnierz? Tego jednak nie dowiemy się ani z felietonu Maziarskiego, ani z apelu noblistek).
Kiedy więc wydaje się, że w tej sytuacji nie da się już atakować rządu i że priorytetem dla każdego Polaka jest w tej chwili bezpieczeństwo, wchodzi „Gazeta Wyborcza” i po raz kolejny udowadnia, że w krytyce rządu nie ma wyjątków.
aja/”GW”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/573304-rozmywanie-sytuacji-na-granicy-emocjonalny-apel-w-gw