To straszne, że alternatywa jest tylko taka: hiena czy sęp. Polityczny. Ale Donald Tusk nie pozostawia wyboru. Co jeszcze okropniejsze, to był przez 7 lat premier polskiego rządu i przez 5 lat polski przewodniczący Rady Europejskiej. W odstępie kilku dni wcielił się w role hieny/sępa żerując na śmierci najpierw Pawła Adamowicza, a 5 listopada 2021 r. – pani Izabeli z Pszczyny. I na poziomie sępa/hieny uznał, że to PiS ich zabiło, bo obecnie rządzący właściwie nie robią nic innego, jak szkodzenie ludziom, z zabijaniem włącznie.
To wszystko mówi czuły opiekun biednych i poniżonych. Szczególnie Donald Tusk opiekował się biednymi i poniżonymi, gdy był premierem. Setki miliardów złotych płynęły wtedy do najbiedniejszych, do głodnych dzieci, do tych, co kupowali „na zeszyt”, do służby zdrowia. Nie? Że płynęły za granicę i do vatowskich mafii? Niemożliwe. Czuły opiekun by na to nie pozwolił. Nie był przecież hieną albo sępem.
Każda śmierć to straszny dramat, ale żadna, z powodu powagi tego wydarzenia, nie zasługuje na to, żeby rzucały się na nią hieny i sępy. Ale się rzucają. Z typową dla ignorantów pewnością, że wiedzą, co się stało i dlaczego. Faktyczny stan rzeczy nie ma żadnego znaczenia. Żal i żałoba bliskich nie mają żadnego znaczenia. To pewnie przesada, ale tak wykorzystywano śmierć Horsta Wessela. Donald Tusk jako historyk wie. I wie, że takie żerowanie na śmierci jest poniżej wszelkiej krytyki. Ale żeruje. Bo liczy na efekt – jeszcze większą nienawiść do rządzących.
Zero niespodzianek. Gdy po powrocie do polskiej polityki przemawiał (3 lipca 2021 r.), treścią tej mowy była wyłącznie nienawiść. A nic tak nienawiści nie podsyca jak śmiertelna ofiara. Ale trzeba być nie tylko ignorantem, ale i hieną bądź sępem, że ogłaszać werdykt w sprawie śmierci pacjentki. Zwykle skomplikowanej, gdy chodzi o splot czynników, które do tego doprowadziły. Eksperci i śledczy poświęcają miesiące, a czasem nawet lata na ustalenie stanu faktycznego. Donald Tusk wie od razu. Jak każdy ignorant. I hiena (albo sęp).
Teraz tą swoją nienawiścią Tusk chce zarazić jak najwięcej osób, przyłączając się do demonstracji. I można być pewnym, że nie będzie to demonstracja w zadumie i ciszy, lecz wielki festiwal nienawiści. Bo nienawiść jest jego wyłącznym pokarmem. I nie przykryją tego puste deklaracje o łaskawej pomocy dla rządu, gdy ten zechce wprowadzać ograniczenia dotyczące głównie niezaszczepionych.
Największym problemem Donalda Tuska wydaje się to, że swojej nienawiści nie może przekuć w represje. Ale jak już będzie mógł, to przekuje. I znowu przychodzą na myśl czasy Horsta Wessela. A wtedy nie będzie tylko seansów nienawiści, lecz upragnione polowania na czarownice. I co? Samosądy? To realny scenariusz, bo jeśli się komuś zarzuca, że zabija ludzi, to tego kogoś trzeba unieszkodliwić. A wtedy nie można się dla zaangażowanych „mścicieli” domagać kary, bo to przecież uzasadnione wymierzenie sprawiedliwości. Jak po śmierci Horsta Wessela.
Jedno pozostaje zagadką. Jak Donald Tusk wyobraża sobie rządzenie Polakami, jeśli duża część społeczeństwa miałaby być represjonowana. Owszem, można. Komuniści tak rządzili, szczególnie w latach 1945-1955. Ale czy to jest wzór godny naśladowania? Wtedy nienawiść nie tylko hulała w przestrzeni publicznej, ale różnym zaczadzonym aż parowała uszami. Na razie paruje Tuskowi i jego przybocznym. Ale zawsze zaczyna się od kadrowej awangardy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/572903-tusk-juz-nie-wychodzi-z-roli-politycznego-sepa-badz-hieny