Prawo w Polsce mówi jasno - jeśli jest zagrożone życie lub zdrowie kobiety w ciąży, wtedy ciążę można przerwać. Z sms-ów 30-letniej Izabeli z Pszczyny wynika, że lekarze poinformowali ją o zagrożeniu zdrowia, a nawet życia. A potem kazali jej czekać.
„Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży” z 7 stycznia 1993 roku akurat w tym punkcie nie została zmieniona i wciąż obowiązuje punkt 1 Artykułu 4a:
Przerwanie ciąży może być dokonane wyłącznie przez lekarza, w przypadku gdy: 1. ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej
Nawet media opozycyjne cytują wiadomości pani Izabeli, która 9 godzin przed tragiczną śmiercią pisała:
Tragedia. Moje życie zagrożone. A ja mam czekać.
Pacjentka pisała dramatyczne wiadomości do swojej mamy, dzięki czemu wiemy, że była poinformowana o zagrożeniu. Ten fakt, razem z obowiązującym prawem, prowadzi do wniosku, że błąd popełnili lekarze. Zrozumienie tego nie jest żadną sztuką, bo wystarczy połączyć dwie informacje: „Moje życie jest zagrożone” i obowiązujące prawo, że w przypadku zagrożenia życia matki ciążę można przerwać.
Polityczne rozgrywanie tej tragedii, podsycanie i tak już dojmujących emocji i szukanie winnych poza szpitalem jest jakąś makabrą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/572892-zycie-izabeli-z-pszczyny-bylo-zagrozone-a-lekarze-czekali