„Wypowiedź pana Bodnara potwierdza wcześniejsze wątpliwości, które podnosiło wielu, również i ja: czy faktycznie on pełniąc funkcję RPO miał do tego jakiekolwiek predyspozycje” – mówi portalowi wPolityce.pl poseł PiS Jan Mosiński.
Ostatnia wypowiedź Adama Bodnara obiła się szerokim echem w polskich mediach. Były Rzecznik Praw Obywatelskich odbierając nagrodę przyznawaną przez Federalny Związek Towarzystw Niemiecko-Polskich porównał Polskę do… zwierzątka „oswojonego” przez Niemcy. Jak stwierdził Bodnar, Niemcy, będące naszym „mentorem”, mają prawo, a nawet obowiązek krytykować Polskę.
Poseł PiS Jan Mosiński zapytany o tę wypowiedź podkreśla, że „to jest pewna kontynuacja mówienia źle o Polsce”.
Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu pan Bodnar udzielał wywiadu dla niemieckiego dziennika „Der Spiegel”, gdzie też przedstawił swoje „mądrości” dot. stanu faktycznego w Polsce
— mówi.
Mnie zabolało to porównanie do zwierząt. Polska, Polacy, jako zwierzęta, brzmi tak podle, że żadne pudrowanie tego przez pana Bodnara, odnoszenie do fragmentu „Małego Księcia”, na nic się zdaje. To bardzo boli, zwłaszcza tych, którzy w swoich rodzinach mają osoby, które doznały jakichś tragedii z rąk niemieckich okupantów. Mnie również to boli, gdyż moja mama przechodząc przez obóz przejściowy Dachau też przeżyła ciężkie lata niemieckiej niewoli
— dodaje.
W takich kwestiach, jak mówienie o Polakach, że są małym zwierzątkiem, powinien raczej milczeć albo nie odbierać tej nagrody, żeby nie musiał się przypodobać swoim współtowarzyszom z Niemiec, bo to źle służy sprawie polskiej. To kolejna wypowiedź w przestrzeń międzynarodową, która stawia nas w pozycji pewnego klientelizmu. Polacy to taki naród, który trzeba w dalszym ciągu opiekować się nami, jeszcze dalej „doić” ten rynek przez niemieckie firmy, jak to było po roku 1989, w okresie transformacji balcerowiczowskiej, itd.
— zaznacza.
Jak podkreśla w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS, „jestem po prostu wzburzony i jeszcze trudno mi analizować to na chłodno, ale to są pierwsze słowa, które przychodzą na myśl w kontekście tej wypowiedzi”.
Zresztą myślę, że wypowiedź pana Bodnara potwierdza wcześniejsze wątpliwości, które podnosiło wielu, również i ja: czy faktycznie on pełniąc funkcję RPO miał do tego jakiekolwiek predyspozycje
— mówi.
Klientelizm polskich elit prawniczych?
Adwokat Sylwia Gregorczyk-Abrams w artykule dla „Spiegla” stwierdziła, że… należy zablokować środki unijne dla Polski. Współzałożycielka inicjatywy „Wolne Sądy” powiedziała, iż „kraje członkowskie i Komisja Europejska nie mogą nadal przyglądać się biernie, jak władze Polski demontują zasady praworządności”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Niepojęte! Znana adwokat chce, by UE wstrzymała środki dla Polski. Kara TSUE dla naszego kraju? „Dobry pierwszy krok”
Mosiński pytany o to, jaki obraz elit prawniczych wyłania się w związku z wypowiedzią Sylwii Gregorczyk-Abrams i Adama Bodnara, stwierdza:
Jest jakaś grupa osób, która chciałaby dla Polski jak najgorzej. Brak praworządności w ich narracji oczywiście nie ma żadnego odniesienia w faktach, ale w ślad za tym idą jakieś tego typu opinie, żeby ograniczyć finansowanie ze środków unijnych.
Polityk przypomina, że „nie tak dawno Rafał Trzaskowski mówił: zamroźmy środki, a jak wygramy to je odmrozimy. Wszystko na złość Polsce, bo przecież w tym szale antypisowskim w wydaniu chociażby pana Bodnara, Trzaskowskiego, Sikorskiego, Tuska i jego halabardników, przewija się działania na szkodę państwa polskiego”.
Oni myślą, że szkodzą PiS-owi. Nie. Szkodzą Polsce, Polakom, naszej gospodarce i rozwojowi, bo zamrażanie środków jest wyjątkowo podłym pomysłem. Trzeba raczej skupić się na tym, żeby te pieniądze wpływały jak najszybciej i w jak największych ilościach, bo to jest sens wspólnego działania na arenie międzynarodowej
— zaznacza nasz rozmówca.
Artykuł pani Sylwii Gregorczyk-Abram potwierdza tezę o ludziach z tego środowiska, że są to osoby, które prezentują taką antypolskość. Donald Tusk kiedyś sam w swoim felietonie napisał, że „polskość to nienormalność” i to hasło przewija się gdzieś w dalszym ciągu
— mówi Mosiński.
Oni chyba chętnie widzieliby nas, jako land niemiecki lub kolonię, w której można pozyskać tanią siłę roboczą. Taki obraz jest przedstawiany i w tej wypowiedzi pana Bodnara jest podobnie, że to jest małe zwierzątko i odbieram to tak, że skoro się go oswoiło, to trzeba go w dalszym ciągu pilnować, prowadzić, a my mamy wykonywać rozkazy i polecenia
— dodaje.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/572286-tylko-u-nas-mosinski-punktuje-bodnara