„Wobec Polaków Niemcy powinni stać w pokorze, z czapką zdjętą z głowy, a nie pouczać nas w jakiejkolwiek kwestii” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Wojciech Polak, historyk z UMK w Toruniu, zastępca przewodniczącego Kolegium IPN.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Jak ocenia pan profesor słowa byłego Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara, który odbierając w Getyndze nagrodę Dialogpreis, przyznawaną przez Federalny Związek Towarzystw Polsko-Niemieckich, w swoim przemówieniu porównał Polskę do „dzikiego zwierzęcia” oswojonego przez Niemcy, a naszego zachodniego sąsiada - do mentora, który powinien brać za nas odpowiedzialność?
Prof. Wojciech Polak: To skandaliczna wypowiedź, podobnie jak samo stwierdzenie, że Niemcy nas „oswajali”, że przejęliśmy jakieś elementy prawa niemieckiego, że Niemcy są dla nas wzorem, że w związku z tym mają ponosić odpowiedzialność za to, co się u nas dzieje i mają prawo do pouczania nas, a wręcz powinni nas pouczać. Były Rzecznik Praw Obywatelskich zadaje także pytanie, czy historyczna odpowiedzialność Niemiec wobec Polski nie jest też wygodną wymówką, aby nic nie mówić. Adam Bodnar dopomina się wręcz o tę krytykę.
Słowa pana Bodnara są niebywałe. Niemiecki system nie może być dla Polski jakimkolwiek wzorem, wystarczy tylko przypomnieć instytucje prawne z czasów III Rzeszy, takie jak Sondergericht czy słynny „Trybunał Ludowy”, Volksgerichtshof z jego przewodniczącym, osławionym sędzią zbrodniarzem Rolandem Freislerem, sądy specjalne w Generalnej Guberni. Te wszystkie sądowe, zbrodnicze instytucje III Rzeszy są też częścią tradycji niemieckiej.
Zresztą również we współczesnej Republice Federalnej Niemiec sądy traktują Polaków jako ludzi drugiej kategorii. Niemieckie instytucje, takie jak sławetne Jugendamty, zabierają Polakom dzieci, aby oddawać je do germanizacji. Niemcy łamią prawa człowieka, w tym prawa Polaków zamieszkałych w Niemczech, na olbrzymią skalę.
Trzeba także przypomnieć, że w Niemczech nie ma wolności prasy. Największe gazety i wielkie koncerny prasowe w RFN nie napiszą niczego, co byłoby sprzeczne z linią rządową. To kuriozalne, że tak wielkie państwo, mieniące się demokracją, nie ma praktycznie wolnej prasy. Musimy pamiętać o tych rzeczach.
Wypowiedź byłego RPO wpisuje się jednak w pewien kontekst. Część polityków polskiej opozycji patrzy na Niemcy w podobny sposób - nie tyle jako na partnera, co „mentora”, „wzór”, a ustępującej kanclerz Angeli Merkel przypisywana jest postawa propolska
Pan Bodnar traktuje Niemców jako naszych patronów, przyjaciół. Tymczasem również po 1990 r. Polska była traktowana w Niemczech jak neokolonia. Jedynym celem niemieckiej polityki było wykorzystywanie Polaków jako taniej siły roboczej. Niemcy zlikwidowali, wykupili ogromną liczbę polskich zakładów pracy. Prawie wszystkie polskie cukrownie zostały wykupione za rządowe dotacje dla różnych ustawionych podmiotów, aby nie były konkurencją dla zachodnich sąsiadów. Podobny los spotkał przemysł elektroniczny. Listę przedsiębiorstw polskich wykupionych i zlikwidowanych przez Niemców można by wymieniać bardzo długo.
Największą jednak zbrodnią - nie boję się użyć tego słowa - wobec Polski i Europy była budowa gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2 w kooperacji z Rosją. Skutki tej zbrodniczej polityki Polska i Europa zaczynają odczuwać w formie gwałtownego wzrostu cen gazu, ponieważ Putin przykręca kurek. Wydaje się zresztą, że w umizgiwaniu się do Putina - człowieka, który dopuścił się tylu zbrodni - powinno się zachować jakiś umiar. W relacjach Niemiec z Rosją tego umiaru jednak nie ma i ta polityka wzajemnej miłości jest w gruncie rzeczy także wymierzona przeciwko Polsce. Sytuacja, gdy polski wysoki urzędnik zwraca się do Niemców z prośbą o krytykę konstruktywną, traktowanie nas jako swoich podopiecznych, oswojone zwierzątko, zakrawa na kompletny brak rozsądku.
Tego rodzaju postawa wyrządza nam zresztą realne szkody, teraz także tą antypolską polityką prowadzoną na forum UE. Bo za czeskimi akcjami dotyczącymi kopalni i elektrowni Turów stoją głównie Niemcy. Te słowa Bodnara wywołują oburzenie także z powodów elementarnych: otóż Niemcy nie mają prawa, aby pouczać nas z jakichkolwiek powodów ze względu na bezmiar zbrodni dokonanych na ziemiach polskich - wymordowanie 6 mln polskich obywateli, zrabowanie, zniszczenie naszego kraju. Wobec Polaków Niemcy powinni stać w pokorze, z czapką zdjętą z głowy, a nie pouczać nas w jakiejkolwiek kwestii.
Część internautów, komentując wystąpienie Adama Bodnara, oceniła je jako przejaw „mentalności niewolniczej”. Czy postawę byłego Rzecznika Praw Obywatelskich oceniłby Pan podobnie?
Można to tak odbierać, ale powiem szczerze, że trudno mi ocenić, czego to jest przejaw. Polityk czy urzędnik powinien myśleć przede wszystkim o dobru swojego kraju. Zważywszy a to, że niemiecka polityka jest obliczona na uzyskiwanie korzyści - często drobnych - kosztem Polski, że zachodni sąsiedzi zupełnie się z nami nie liczą, nie rozumiem, po co, są takie gesty i słowa, jakie wypowiedział były Rzecznik Praw Obywatelskich.
Adam Bodnar wspomniał także o odpowiedzialności historycznej Niemiec. Czy jednak nasz zachodni sąsiad rzeczywiście poczuwa się do tej odpowiedzialności, czy też sam próbuje wchodzić w rolę mentora, opiekuna?
Pan Bodnar uważa, że Niemcy nie chcą ingerować w sprawy Polski ze względu na odpowiedzialność historyczną. Tyle że Berlin nie chce się już poczuwać do tej odpowiedzialności, zachowuje się coraz bardziej butnie i bezczelnie. Gdyby Niemcy zachowali choć trochę przyzwoitości, to w ogóle unikaliby jakichkolwiek komentarzy i ingerencji w nasze sprawy wewnętrzne, od których - właśnie ze względu na odpowiedzialność historyczną - powinni trzymać się na kilometr.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. JJ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/572181-nasz-wywiad-prof-polak-punktuje-wypowiedz-bodnara