Jeszcze dwadzieścia lat temu, choć byliśmy dużo biedniejsi, takie słowa wywołałyby powszechne oburzenie. Niestety, ciągła akcja propagandowa skierowana przeciw polskiej tożsamości ma swoje skutki, stępia społeczną wrażliwość. Granica tego, co można powiedzieć o Polakach, jaką rzekomą zbrodnię kłamliwie im przypisać, który powód do dumy odebrać, ciągle jest przesuwana.
Dlatego słowa Adama Bodnara (odbierającego w Niemczech nagrodę przyznaną przez Federalny Związek Towarzystw Niemiecko-Polskich - Deutsch-Polnische Gesellschaft Bundesverband e.V.) przeszły tak cicho. A przecież powiedział swoją wydukaną niemczyzną - do Niemców przede wszystkim - rzecz wstrząsającą. Dowodził, że na Niemczech, jako „mentorze” spoczywa „szczególna odpowiedzialność” wobec Polski - w domyśle dzikiego zwierzęcia.
Jak w powiedzeniu z „Małego Księcia” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego: „kiedy oswoisz zwierzę, nie możesz go potem porzucić”. Mówię tu o odpowiedzialności, aby w sposób szczery i krytyczny ocenić sytuację w Polsce. Czy historyczna odpowiedzialność to nie jest czasem jedynie wygodna wymówka, aby nic nie mówić?
Sprytna, rozmywająca ostrość słów, formuła odwołania się do literatury niewiele tylko zmienia. Dla pana Bodnara Niemcy to treser - wychowawca Polaków niezdolnych do politycznej i cywilizacyjnej dorosłości.
Pobrzmiewa tu goebbelsowska teza o narodzie niezdolnym do samodzielnego bytu. „Wychowywali” nas zatem Niemcy ulicznymi egzekucjami, masakrami, niszczeniem kulturowej substancji, mordowaniem najpiękniejszych dzieci narodu.
Skoro Polacy są w tej wizji zwierzętami, to nasuwa się pytanie: jakimi?
Świniami z niemieckich przekleństw? A może świniami ze słynnego komiksu o Holokauście?
Ale jest w tym głębszy przekaz: potwierdzenie iż duża część polskiego establishmentu uważa Polaków za ludzi cywilizacyjnie niższych, którzy muszą być zarządzani, reedukowani, tresowani i pilnowani. Teraz przez Niemców, ale wielu z nich nie przeszkadzało, gdy byli to Sowieci.
Były już przecież artykuły o postępie jaki przyniosły zabory (jakby wszystkie narody w tym czasie nie rozwinęły się) oraz stwierdzenie „Spiegla” iż „Donald Tusk jest uznawany przez wielu obserwatorów jako łatwy w hodowli dla Merkel”.
Już nawet nie udają, że tu o jakąkolwiek równość relacji wzajemnych chodzi.
I nie przypadkiem Guy Verhofstadt przywoływał w czasie ostatniej debaty PE w Strasburgu okres przedrozbiorowy. Groźba wybrzmiała wyraźnie. Chętni na sakiewki z ambasad nawet się specjalnie nie ukrywają.
Nawet komuniści nie deptali narodowej godności tak jawnie, z taką satysfakcję, jak nasz dzisiejszy „establishment”.
Z taką postawą i samooceną nie wywalczylibyśmy niepodległości w 1918 roku, nie obronilibyśmy się przed bolszewikami w 1920, nie bilibyśmy się dzielnie na wszystkich frontach II Wojny Światowej, nie przetrwalibyśmy komunizmu.
Z taką postawą nie ruszymy też do przodu, nie będziemy w stanie rywalizować z innymi państwami i gospodarkami. Ta gra na wyhodowanie Polaka pogardzającego samym sobą, własnym narodem, ma także ten wymiar: w ten sposób przycina się narodowe ambicje, ogranicza atrakcyjność kulturalną i gospodarczą, redukuje do poziomu taniej siły roboczej. Na szparagi Polaczki, na emigrację, lotniska już są w Berlinie!
Czy znajdzie się jakiś Rzecznik Praw Polaków, który wytłumaczy byłemu Rzecznikowi Praw Obywatelskich, że mówi haniebne bzdury?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/572144-czy-znajdzie-sie-wreszcie-jakis-rzecznik-praw-polakow