W piątek 29 października, w samo południe, w Warszawie zawyją syreny. W ten sposób Rafał Trzaskowski próbuje ratować świat przed ociepleniem klimatu - i nie jest to publicystyczna retoryka, tylko oficjalne uzasadnienie prezydenta stolicy.
Kryzys klimatyczny to nie tylko teoria. To udowodniony naukowo fakt. I śmiertelne zagrożenie. Dlatego czas włączyć alarm dla klimatu.
-ten alarm Trzaskowski włącza więc dosłownie, osobiście w mediach społecznościowych wygłaszając szumne zapowiedzi:
Czas na działanie. Niech syreny, które zawyją w polskich miastach w przeddzień rozpoczęcia Szczytu Klimatycznego COP 26 w Glasgow, uświadomią wszystkim wagę oraz pilność problemu, przed którym stoimy.
Nieco to groteskowe, że jakieś wycie w tle życia codziennego warszawskich ulic ma być gromkim alarmem dla obrad zblazowanych aktywistów w Glasgow, ale Ratusz nie słynie ze skutecznych akcji, więc dlaczegóż tutaj miałoby być inaczej?
Poza tym włączenie syren to pomysł portalu gazeta.pl i zrzeszenia organizacji pozarządowych Koalicja Klimatyczna, więc Trzaskowski jedynie realizuje idee podsunięte przez kogoś innego. I to jest główny problem prezydenta stolicy - jego pasywność, reaktywność i bierność.
Trzaskowski jest zakładnikiem swojego otoczenia, które jego niedecyzyjność wykorzystuje to tworzenia dla siebie wygodnej i sielskiej przestrzeni politycznej.
Pieniądze na hostel LGBT? Nie sposób odmówić. Zakazać Marszu Niepodległosci? Tego wymagają radykalnie lewicowi wyborcy. Włączyć syreny w całym mieście? No przecież pytają gazeta.pl i ekologiczne grupki. Zlekceważyć awarie Czajki? Ależ nie warto narażać się zasiadającym we władzach oczyszczalni ludziom Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wezwać do zbierania podpisów pod likwidacją TVP INFO? To jest oczekiwanie TVNowskiej konkurencji i bezradnych PRowców Platformy Obywatelskiej. Schować głowę w piasek wobec walki o władzę w partii? Tako rzekł Donald Tusk. Skrytykować projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego? No przecież tak będzie dobrze dla Berlina. Zorganizować Campus Polska? Przez rok wyjęczeli to zwolennicy Trzaskowskiego oczekujący jakiegoś ruchu politycznego i powiewu świeżości.
Rafał Trzaskowski nie jest politykiem w klasycznym rozumieniu tego słowa. Nie staje przed wspólnotą i nie zachęca jej do działań, nie steruje nią, nie przekierowuje energii do całościowych projektów, on staje przed tłumem i ulega tym, którzy najgłośniej krzyczą albo najgroźniej wyglądają. Prezydent stolicy przypomina karykaturalną wersję króla Augusta III Sasa, tego z książek Józefa Ignacego Kraszewskiego, który nie ma woli i męstwa by cokolwiek zaryzykować, zdecydować, przepracować. Jego słynne nieobecności w pracy, użalanie się nad krytykowaniem jego wzrostu czy internetowe happeningi wyłączają go z gry o władzę, on nie jest samodzielnym graczem, ale jedynie twarzą kłębiących się za nim grup interesów, ideologicznych jaczejek i zblazowanych urzędników.
Bo Rafał Trzaskowski jest przede wszystkim zakładnikiem swojego lenistwa i braku odwagi. I to jest ten najmocniejszy z mocnych, którego wystawili do zdobycia Pałacu Prezydenckiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571892-nie-miejcie-zalu-do-trzaskowskiego-jest-tylko-zakladnikiem