„Cieszę się, że ta ustawa powstała. Z pewnością jest nowoczesna, zrywa z tym, co było i jest ukierunkowana na ludzi, bo daje im możliwości rozwoju, wskazuje konkretne źródła finansowania. Dobrze by było, żeby teraz wszyscy politycy dogadali się w sprawie realizacji tej ustawy – bez względu na to, kto za 5-10 lat będzie przy władzy, bo ona umacnia bezpieczeństwo Polski” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca GROM.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jakie zmiany przewidziano w ustawie o obronie ojczyzny? „250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. żołnierzy WOT to minimum”
Jak Pan ocenia planowaną reformę wojska? Docelowo ma być przynajmniej 250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. WOT. To dużo, czy mało jeśli chodzi o obecne potrzeby armii? Czy też może tę reformę należałoby traktować jako wstęp do dalszego zwiększania liczby wojsk?
Gen. Roman Polko: Myślę, że w Ministerstwie Obrony Narodowej zostały przeprowadzone kalkulacje. Pytanie w tej chwili, na co nas naprawdę stać i jakie zadania, jakie misje ta armia miałaby realizować. Z tego, co widzimy, to armia to już nie tylko zagrożenia kinetyczne. Wojska Obrony Terytorialnej pokazały przydatność wojska chociażby w sytuacjach kryzysowych – i covidowych i na granicy. Czyli krótko mówiąc, to nie będzie armia, która stoi w koszarach i czeka na wojnę, której nigdy nie będzie, bo to są już tylko wojny minione. Tak naprawdę trzeba patrzeć na kwestie bezpieczeństwa kraju całościowo, przez wszystkie resorty, bo szereg zadań, które realizuje dzisiaj wojsko, kiedyś był kojarzony z innymi resortami. Kwestią liczb można się przerzucać, natomiast widzę dobrodziejstwa tej ustawy polegające na tym, że wreszcie stworzono właściwie trzy odrębne ścieżki, kluczowe do generowania rezerw i to takiej niezawodowej służby wojskowej. Czyli zasadnicza służba wojskowa dla ochotników, a nie patologia z minionej epoki. Ta możliwość stypendialna czy wsparcia studentów i zdobycia wymarzonych często tytułów czy magisterskich czy innych, ale też w zamian za to zachęcenie ich, czy zaproszenie do tego, żeby realizowali się przez pierwsze lata swojej pracy, wykorzystywali ten zdobyty potencjał w armii zdobywając pewnie też i doświadczenie, które później im się przyda również na cywilnym rynku pracy. Część z nich pewnie zostanie w wojsku na stałe.
I w końcu ta ścieżka, która już jest realizowana, czyli ta niezawodowa służba w Wojskach Obrony Terytorialnej. To są wszystko rozwiązania, które sprawdzają się chociażby w Stanach Zjednoczonych – są sprawdzone w praktyce – i to one generują potencjał bojowy, bo nie od dzisiaj wiadomo, że wojny wygrywają rezerwy, a te dodatkowe ścieżki kadrowe i usunięcie dziwnych barier, które powodowały, że żołnierz z bojowym doświadczeniem nie mógł awansować do innego korpusu niż ten, w którym funkcjonował, czy też wprowadzenie stopnia – tu nie chodzi tylko o stopień – starszy szeregowy specjalista. Pokazanie, że można zdobywać cenne kwalifikacje, cenne również w cywilu, związane z wyzwaniami technicznymi, mając nawet niski stopień wojskowy, a jednak bardzo kluczowy dla funkcjonowania wojska.
Myślę, że to są bardzo dobre rozwiązania.
Jednym z rozwiązań zawartych w tej ustawie jest dopuszczenie do armii osób niepełnosprawnych, które często mają wybitne zdolności, a które nie przeszłyby komisji lekarskiej. To wydaje się bardzo interesujący pomysł. Jak Pan to ocenia jako dowódca?
Dokładnie tak. Rzeczywiście w tym swoim wcześniejszym wywodzie zapomniałem o tym kluczowym wymiarze chociażby cyberprzestrzeni. Otóż już nawet w jednostce GROM starałem się zatrzymać takich żołnierzy, którzy ponieśli uszczerbki na zdrowiu na misji, żeby jednak pozostali w służbie, bo szkoda ich było tracić. Oni byli świetni jako szkoleniowcy. Ale tu jest rzeczywiście też otwarcie tej ścieżki dla tych ludzi, którzy obsługują kwestie techniczne. Selekcja do GROM-u, nawet w latach, w których dowodziłem, opierała się na tym, żeby wykorzystać potencjał człowieka i większe znaczenie miał potencjał intelektualny niż siła fizyczna. W armii nie potrzebujemy przedłużenia kolby karabinu, tylko potrzebujemy ludzi mądrych, którzy potrafią działać przy obecnym utechnicznieniu pola walki, przy robotyzacji pola walki, przy dronach, przy dronach lądowych, które powstają. Ludzie, którzy z techniką są za pan brat będą się świetnie realizować w tej pracy. Bardzo dobrze, że ta ścieżka została otworzona, chociaż tak naprawdę można to było zrobić wcześniej, bo przez takie normy zdrowotne często traciliśmy ludzi, którzy dla armii są naprawdę bardzo cenni.
Wspomniał Pan o wojskach obrony cyberprzestrzeni. Pomysł nie jest nowy – on próbował być wdrażany wcześniej, z różnym skutkiem. Pytanie, ile czasu w tej chwili potrzeba, żeby stworzyć skuteczne wojska obrony cyberprzestrzeni, które będą w stanie w sposób adekwatny odpowiedzieć na trwające ataki?
I tu znów mamy inne pytanie – kwestie finansowe. Otóż znów wrócę trochę do mojej historii. Jak obejmowałem dowodzenie kompanią specjalną, to mój podwładny, który był instruktorem spadochronowym klasy mistrzowskiej zarabiał więcej ode mnie. Jeżeli chodzi o wojska, o cyberprzestrzeń, myślę, że teraz nadszedł już czas takiej technicyzacji, że będziemy płacić ekspertom za ich wiedzę, umiejętności, za doświadczenie i tutaj musi być odpowiedni system motywacyjny. Nie ściągniemy do tego typu wojsk świetnych specjalistów, kiedy na cywilnym rynku będą mieli możliwość zarabiania czetro- a może nawet pięciokrotnie więcej, bo na dzisiejszy dzień to tak wygląda.
Pamiętam ogłoszenie sprzed kilku tygodni, że jakiś urząd chce zatrudnić informatyka i oferuje pensję, która była poniżej średniej krajowej. Tak się po prostu nie da. To jest problem, żeby tych informatyków pozyskać. My mamy naprawdę świetnych polskich informatyków – niektórych miałem przyjemność poznać. Niektórzy są w rezerwie. Dla mnie było też kuriozalne, kiedy powołano dyrektora w firmie informatycznej na ćwiczenia rezerwy i tak naprawdę on się przez tydzień wynudził i mówił, że tylko dziękował jednemu porucznikowi, który zorganizował jakieś strzelanie.
Myślę, że głównie w Wojskach Obrony Terytorialnej tacy fachowcy też będą i trzeba umieć z tych zasobów korzystać - część pozyskać do służby zawodowej. Zdecydowanie jest to jeden z kluczowych obszarów dzisiejszych działań, kiedy nawet terroryści mówią, że walczą piórem, internetem i smartfonem, a zamach terrorystyczny to tak naprawdę jest tyko ten element, który pozwala zwyciężać w tej wojnie o ludzkie serca. Tu rzeczywiście potrzebujemy ludzi, którzy bardzo swobodnie poruszają się w cyberprzestrzeni. To raczej musi być nowa generacja, nowe pokolenie ludzi, którzy właściwie wychowali się z komputerem i w tej przestrzeni czują się bardzo swobodnie.
Rzeczywiście, oblicze wojny bardzo się zmieniło i zapewne będzie dalej się zmieniać. W jakim stopniu, w Pana ocenie, ta projektowana ustawa odpowiada na wyzwania współczesnych konfliktów?
To jest nowoczesna ustawa. Ona korzysta z bardzo dobrych rozwiązań, które sprawdziły się w praktyce wojsk zachodnich, głównie amerykańskich. Bazuje też na tych doświadczeniach, które chociażby nasze Wojska Obrony Terytorialnej zdobyły w tej trudnej sytuacji kryzysowej, z którą teraz mamy do czynienia. I to, co najistotniejsze – ona naprawdę zrywa z tymi absurdami minionej epoki. To, że mieliśmy ustawę z 1967 roku, której nie można było zmienić z poprawkami przy tym bałaganie legislacyjnym, to było zastanawiające i porażające. Także podstawa prawna jest uważam dobra. Diabeł tkwi w szczegółach. Zobaczymy jeszcze, jakie te wewnętrzne przepisy są, ale myślę, że taki poważny mocny krok został uczyniony. Teraz kluczowe jest, żeby przekonać ludzi do tego, żeby realizowali tą ustawę zgodnie z jej duchem, który został pokazany na tej konferencji, a to wymagałoby też jednak innego podejścia niż to, które dzisiaj widziałem – wypowiedzi ministra Siemoniaka, który mówił mówił o tym: „No, a spadnie rakieta i spadnie na Warszawę”. Otóż dobrze byłoby jednak zapoznać się z zagrożeniami, które dominują w dzisiejszym świecie i z tymi rozwiązaniami, a nie podchodzić od razu z dystansem do tej ustawy, która naprawdę ma bardzo dobre, konkretne rozwiązania. Cieszę się, że ta ustawa powstała. Z pewnością jest nowoczesna, zrywa z tym, co było i jest ukierunkowana na ludzi, bo daje im możliwości rozwoju, wskazuje konkretne źródła finansowania. Dobrze by było, żeby teraz wszyscy politycy dogadali się w sprawie realizacji tej ustawy – bez względu na to, kto za 5-10 lat będzie przy władzy, bo ona umacnia bezpieczeństwo Polski.
Czy jest coś, co w Pana ocenie wymagałoby uzupełnienia w tej ustawie?
To, co mnie zaskoczyło w tej ustawie, kiedy o niej usłyszałem, to że ona naprawdę dotknęła tych nierozwiązywanych przez lata problemów, które były często przed kadrę, przez żołnierzy sygnalizowane. Pewnie ustawą sprzętu nie kupimy, finansów nie pozyskamy, natomiast nie sądzę, żeby trzeba było tam jeszcze coś dodatkowo wprowadzać. Pewnie w jakichś niuansach będzie można znaleźć takie czy też inne zapisy, natomiast ja tak naprawdę słuchając tych wypowiedzi – wiem, że myślę branżowo, a nie ogólnie – zobaczyłem jednak coś, co nawet z punktu widzenia żołnierza jest dobre. A po drugie – to, co najbardziej istotne – wreszcie nowoczesna ustawa, która odpowiada na to zagrożenie, które po wschodniej granicy naprawdę mocno narasta. Mamy Rosję, która chce odbudować swoje imperium. Mamy Białoruś i mamy te ich sposoby walki, które z duchem rycerskości nie mają nic wspólnego i które upodabniają się do działań różnego rodzaju mafii czy taktyki terrorystycznej. Stąd też rzeczywiście nie było na co czekać i ta ustawa poprzez budowanie takiej powszechnej obrony i powszechnej świadomości, a nie tylko opieranie się na armii zawodowej, jest odpowiedzią na te wyzwania, które się pojawiły i z pewnością też umacnia naszą pozycję w NATO.
Myślę, że nasi europejscy sojusznicy, kiedy zobaczą, że Polska wprowadza takie jednak nowoczesne rozwiązania, to też – jak kiedyś chociażby Niemcy – zaczną się zastanawiać nad kwestią tego, co oni mogą zrobić w dziedzinie własnego bezpieczeństwa.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571666-ustawa-o-obronie-ojczyzny-gen-polko-jest-nowoczesna