Wybory wewnętrzne w Platformie Obywatelskiej wywołały duże zainteresowanie mediów głównie dlatego, że w dwóch ważnych regionach, na Pomorzu i na Dolnym Śląsku, przegrali kandydaci, których publicznie wsparł Donald Tusk. Jak się jednak dowiadujemy od dobrze poinformowanego polityka PO, sytuacja jest jednak bardziej złożona niż się to wydaje na pierwszy rzut oka.
CZYTAJ TAKŻE:
Na początku przypominamy, co w rozmowie z portalem wPolityce.pl mówił niedawno Michał Jaros, zwycięzca wyborów wewnętrznych w PO w regionie dolnośląskim.
Wiele rozmów prowadzonych od długiego czasu z członkiniami i członkami naszych regionalnych struktur doprowadziło mnie do decyzji o kandydowaniu. Mocno wspierali mnie samorządowcy z całego regionu, ale i członkowie Platformy Obywatelskiej
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PO Michał Jaros.
„Tusk wiedział, że nie może się tam zachować jednoznacznie”
Jak się jednak dowiadujemy od ważnego polityka PO (pragnie zachować anonimowość), Jarosa do startu miał namawiać też… sam Donald Tusk. Tymczasem szef PO ostatecznie wsparł kontrkandydata Jarosa, prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja. O co tutaj chodzi?
Tusk wiedział, że nie może się tam zachować jednoznacznie, zatem grał na dwóch fortepianach. Tuskowi było obojętne, który z kandydatów tam wygra. Tusk nie chciał, by regionem zarządzał ktoś, kto byłby reprezentantem Schetyny, dlatego wystawił Jarosa. Potem ocenił, że Szełemej może wygrać, dlatego postanowił namaścić również jego. Chodziło o to, żeby którykolwiek z nich by nie wygrał, to wiedział, że to zawdzięcza Tuskowi
— tłumaczy rozmówca portalu wPolityce.pl z PO.
„Nie po to zdobywa się władzę, żeby się nią dzielić”
W PO dojdzie jeszcze do wyboru aż 10 wiceprzewodniczących partii - dotychczas było ich 4. Skąd ta zmiana?
To jest kopia z Europejskiej Partii Ludowej. Doświadczenie nauczyło Tuska, że tworzy się dużą grupę wiceprzewodniczących od każdej sprawy, którzy w praktyce nie istnieją
— wyjaśnia polityk Platformy. W całej operacji ma chodzić o to, by w praktyce Tusk rządził jednoosobowo.
Nie po to zdobywa się władzę, żeby się nią dzielić
— zaznacza.
Dopytany, czy jego zdaniem to pewne, że Borys Budka i Tomasz Siemoniak stracą funkcje wiceprzewodniczących PO w nowym rozdaniu, odpowiada, że nie jest to jasne. Powodem tego jest między innymi to, że ci politycy wcale nie chcą się sprzeciwiać Tuskowi.
Oni nawet nie chcą się nie podporządkować Tuskowi
— podkreśla nasz rozmówca.
Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571620-polityk-po-ujawnia-zaskakujace-kulisy-wyborow-w-platformie