„Proszę zauważyć, że to sprawia wrażenie wywrócenia stolika z Rady Europejskiej, uzgodnień Rady Europejskiej z grudnia 2020 roku, kiedy to się umówiliśmy się na rok 2050 jako ten, gdzie dążymy do tzw. zero emisyjności, w dodatku, że uwzględnimy pochłaniacze – że będziemy wychwytywać i pochłaniać CO2 – i nagle mówi się, że „nie, to trzeba zrobić jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok”. Jak rozumiem za kilka tygodni Komisja Europejska dopatrzy się kolejnych kopalń, które nagle trzeba będzie zamknąć” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Anna Zalewska, eurodeputowana PiS.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jasne stanowisko premiera ws. decyzji KE dot. Turowa: Nie mogę się zgodzić na coś takiego. Czy TSUE chce, żeby ludzie marzli w zimie?
wPolityce.pl: Komisja Europejska domaga się od Polski przekazania dowodu na to, że kopalnia Turów nie wydobywa, że została zamknięta. Jak Pani ocenia sytuację i samo żądanie KE? Wydaje się, że porozumienie z Czechami jest blisko. O co zatem może chodzić Komisji Europejskiej?
Anna Zalewska: Właśnie dlatego, że jest blisko. Powiem okrutnie, ale rzeczywiście działanie Komisji Europejskiej jest kolejną odsłoną agresywnego, pozatraktatowego działania przeciwko Polsce, przeciwko 60 tys. obywateli, którzy pracują i współpracują z Turowem, przeciwko bezpieczeństwu energetycznemu Polski i to w sytuacji, kiedy szaleją ceny energii i idzie zima. Nie wspomnę już o tym, że to jest wystąpienie przeciwko środowisku, dlatego że zamknięcie groziłoby katastrofą ekologiczną.
Komisja dobrze wie, że jest jednoznaczny komunikat polskiego rządu, że nie zamyka i nie zamknie kopalni. W związku z tym to rzeczywiście pokazuje, jak nieprofesjonalne są działania Komisji. Oprócz tego proszę zauważyć, że to sprawia wrażenie wywrócenia stolika z Rady Europejskiej, uzgodnień Rady Europejskiej z grudnia 2020 roku, kiedy to się umówiliśmy się na rok 2050 jako ten, gdzie dążymy do tzw. zero emisyjności, w dodatku, że uwzględnimy pochłaniacze – że będziemy wychwytywać i pochłaniać CO2 – i nagle mówi się, że „nie, to trzeba zrobić jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok”. Jak rozumiem za kilka tygodni Komisja Europejska dopatrzy się kolejnych kopalń, które nagle trzeba będzie zamknąć. KE sięga po absolutnie niemożliwe czy niewyobrażalne środki i myślę, że patrzą na to nie tylko Polacy, ale również Europejczycy, bo to pokazuje, że jeżeli któryś kraj członkowski nie wykona pozatraktatowych poleceń Komisji, to będzie w taki sposób szantażowany.
Pan premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie udzielonym „Financial Times” w bardzo jasny sposób zdiagnozował rzeczywistość w relacjach w UE. Wyraźnie wskazał na Komisję Europejską jako tą, która ewentualnie może chcieć wywołać – polityczną, należy się domyślać - „III wojnę światową”. Czy w tej chwili mamy do czynienia właśnie z tą polityczną „III wojną światową”?
Przede wszystkim mamy do czynienia z walką energetyczną, z walką o to, który kraj w jaki sposób będzie zasilał w energię swoich obywateli i mamy do czynienia z agresją Zielonego Ładu. Jeszcze nie zaczęliśmy pracy nad pakietem „Fit for 55”, a już Komisja Europejska zdradza i potwierdza, jak niebezpieczny jest to pakiet, bo chce zawłaszczać sobie kompetencje i chce decydować i miksach energetycznych w poszczególnych krajach członkowskich.
To jest droga na skróty a zarazem droga przemocy. Może warto, żeby w tej sytuacji Polska również sięgnęła po siłowe argumenty? Mogłaby podwyższyć podatki dla firm z zachodnim kapitałem, czy obłożyć je nowymi daninami na rzecz państwa polskiego, albo przerzucić parę tysięcy imigrantów do Niemiec. Może to by poskutkowało?
Pani redaktor, ja jestem zwolenniczką jednak zawsze szukania rozwiązań, a nie działań odwetowych, dlatego że z reguły to prowadzi donikąd. Jeżeli domagamy się od Komisji Europejskiej przestrzegania traktatów i zasad, sami zawsze tacy musimy być.
Pojawia się pytanie, cui bono? Kto najbardziej zyskuje na tym konflikcie między Polską a Komisją Europejską?
Myślę, że trudno tutaj w jakiś jednoznaczny sposób ocenić, ale na pewno jest to działanie Komisji lewicowo-liberalnej, która chce duży kraj w środkowej części Europy dyscyplinować. Jeżeli bowiem uda się zdyscyplinować Polskę, która nie będzie domagała się, co czyni – bo domaga się za każdym razem przestrzegania traktatów i szanowania niezależności i suwerenności – to z mniejszymi krajami pójdzie jej dużo łatwiej. W związku z tym realizacja pomysłu, żeby UE stawała się superpaństwem, co widzimy od kilku lat, nabrałaby jeszcze większego tempa.
Zdyscyplinować czy zdominować? Wydaje się bowiem, że słowo „dyscyplina” kojarzy się dobrze…
Ale zależy, jakie środki się stosuje przy dyscyplinowaniu. Nie. To jest działanie przemocowe.
Co w tej sytuacji powinniśmy w Pani ocenie zrobić?
Myślę, że to jest pierwsze pytanie, jakie należy zadać nowej pani minister klimatu i środowiska, bo to jest już jej kompetencja i jej dyskusja. Myślę, że trzeba będzie tę kwestię jednak jednoznacznie postawić na Radzie Europejskiej. Mam nadzieję, że pan premier Mateusz Morawiecki razem z ministrem Szymańskim przemyślą zainicjowanie dyskusji o całym pakiecie „Fit for 55” i o tym, w jaki sposób należy rozwiązywać konflikty.
Czy udało się w końcu związkom zawodowym przekazać petycję do TSUE i czy jest jakaś odpowiedź?
W tej chwili nie ma żadnej odpowiedzi. Trybunał Sprawiedliwości schował się przed obywatelami za armatkami wodnymi i drutami kolczastymi. Nawet nie zostawił w pracy portiera, który odebrałby petycję Solidarności, dlatego zawisła ona na płocie.
To jest przejaw lęku…
Lęku i braku brania odpowiedzialności za swoje czyny, dlatego że gniew związkowców, gniew pracowników Turowa i związanych z Turowem jest absolutnie uzasadniony. W dodatku związkowcy udowodnili, jak należy protestować – z godnością maszerowali przez Luksemburg i pokazywali pokojowe rozwiązania. Pokazywali również, że nie ma zgody na tego rodzaju działania TSUE. Zresztą w piątek w Katowicach „Solidarność” organizuje spotkanie – umiędzynaradawiają pakiet „Fit for 55” i będą na ten temat dyskutować w gronie międzynarodowym.
Powiedziała Pani, że władza UE schowała się za zasiekami i armatkami wodnymi, a prawda jest taka, że władza, która chowa się przed własnymi obywatelami może się utrzymać jedynie siłą i przemocą. Pytanie zatem, czy w tej sytuacji nie należy spodziewać się eskalacji tej przemocy?
Komisja Europejska i instytucje europejskie zdecydowanie tak działają – wydają decyzje, wyroki, piszą przepisy, a później mówią, że to nie oni, tylko kraje członkowskie, poszczególne rządy, które mają obowiązek wdrażać różnego rodzaju dyrektywy, decyzje czy też rozporządzenia. To źle świadczy o tej władzy i pokazuje, że tak naprawdę oni w żaden sposób nie są związani z obywatelami, choć przecież są delegowani przez rządy poszczególnych krajów członkowskich.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571557-wywiad-zalewska-mamy-do-czynienia-z-agresja-zielonego-ladu