To sygnał, który Łukaszenka będzie mógł podawać na wszystkich kanałach swoich mediów - że w Polsce ktoś czeka, ktoś zaprasza - powiedział w „Kwadransie politycznym” w TVP 1 wiceszef MSWiA Błażej Poboży, odnosząc się do happeningu z udziałem byłych pierwszych dam RP
Prezydentowe na granicy
Poboży w rozmowie z redaktorem Marcinem Wikłą odniósł się do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. W sobotę do Michałowa przyjechały dwie byłe pierwsze damy: Anna Komorowska i Jolanta Kwaśniewska, które wsparły apel uczestników akcji protestacyjnej „Matki na Granicę. Miejsce dzieci nie jest w lesie!”. Pod apelem podpisała się także małżonka byłego prezydenta i pierwszego przywódcy „Solidarności” Lecha Wałęsy.
Chcemy dziś wyrazić nasz sprzeciw wobec niehumanitarnego traktowania i odzierania z godności uchodźców w strefie przygranicznej polsko-białoruskiej i wspólnie zaapelować, by rząd, który sam nie pomaga, pozwolił na udzielanie pomocy medycznej i prawnej organizacjom humanitarnym i społecznym
— odczytała fragment manifestu podpisanego przez trzy prezydentowe Jolanta Kwaśniewska.
Szczególnie nie zgadzamy się na nieludzkie traktowanie dzieci. Nie zgadzamy się na stawianie nas, polskich kobiet i matek w roli obserwatorek rozgrywającego się na naszych oczach dramatu. Społeczeństwo polskie ma wystarczająco dużo instrumentów, by oddzielić tych, którzy niosą zagrożenie od tych, którzy potrzebują pomocy. Nie zgadzamy się na stygmatyzowanie uchodźców i wykorzystywanie ich tragedii do bieżących celów politycznych
— czytała z kolei Anna Komorowska.
„Obecność Sterczewskiego dopełnia obrazu tego wydarzenia”
Wydarzenie „Matki na granicy” stanie się kolejnym przyczynkiem do licznych transmisji w białoruskiej telewizji rządowej. To sygnał, który Łukaszenka będzie mógł podawać na wszystkich kanałach swoich mediów. To działanie jest chyba motywowane politycznie. Burmistrz tej miejscowości jest działaczem Platformy Obywatelskiej. Już pomińmy byłe pierwsze damy, ale obecność Franka Sterczewskiego, od którego rozpoczęła się próba medialnego wykorzystania tego kryzysu, dopełniła obrazu tego wydarzenia
— powiedział wiceszef MSWiA.
Zdaniem polityka, to wydarzenie jest „gigantyczną manipulacją” - zarówno w warstwie językowej, jak i sposobie przedstawiania poszczególnych wydarzeń.
Słyszymy skandowane hasła „miejsce dzieci nie jest w lesie”, czy „nikt już nie może umierać w lesie”, nie mówiąc o haniebnych stwierdzeniach, że polska Straż Graniczna wysyła ludzi za druty, co ma jednoznaczne skojarzenia
— wyliczył.
Błażej Poboży przyznał, że wszystkie przypadki śmierci migrantów próbujących przekroczyć polską granicę, są obecnie wyjaśniane przez policję i prokuraturę.
„Naszym podstawowym obowiązkiem jest zabezpieczenie granicy”
Pytany o politykę rządu Zjednoczonej Prawicy wobec wywołanego przez Łukaszenkę kryzysu migracyjnego, podsekretarz stanu w MSWiA wskazał, że polega ona przede wszystkim na zabezpieczaniu polskich granic.
To jest podstawowe zadanie państwa, MSWiA, podległych ministerstwu służb na czele ze Strażą Graniczną. Naszym obowiązkiem wobec Polaków, mieszkańców terenów przygranicznych, całego społeczeństwa, wreszcie państwa jest zabezpieczenie granicy państwowej
— zaznaczył gość TVP1.
Przecież wszyscy się zgadzamy, nawet przedstawiciele totalnej opozycji, że mamy do czynienia z elementami wojny hybrydowej, w związku z tym trzeba podejmować kroki zmierzające do uszczelnienia granicy
— wskazał Poboży.
Wiceminister zwrócił uwagę, że sposób na uzyskanie azylu w Polsce jest prosty.
Osoby, które przekraczają naszą granicę, popełniają przestępstwo. Gdyby rzeczywiście ich celem był azyl w Polsce, to nic prostszego niż udać się do jednego z konsulatów polskich na Białorusi i tam wystąpić o ochronę międzynarodową
— dodał.
Prof. Legutko nazwał rzecz po imieniu?
CZYTAJ TAKŻE: W nowym numerze tygodnika „Sieci”: Czy to już zdrada? Dlaczego tak wielu polskich polityków podąża śladem Targowicy?
Polityk był pytany także o słowa europosła PiS prof. Ryszarda Legutki w wywiadzie dla tygodnika „Sieci”. Polityk ocenił postawę eurodeputowanych polskiej opozycji, którzy popierają karanie Polski, jako „zdradę”. Porównał też działania polskich europosłów opozycyjnych wobec rządu do Targowicy.
To jest komfort parlamentarzystów, europarlamentarzystów, że mogą nazywać pewne rzeczy po imieniu. Ministrowi czy wiceministrowi nie wypada sięgać po tak mocne kwantyfikatory, ale korci. Bo to są rzeczy niewyobrażalne, jeżeli polskiego interesu, bardziej niż polscy europosłowie opozycji, bronią eurodeputowani ze Słowacji, Francji, Hiszpanii, Włoch czy Francji
— wskazał Poboży.
aja/TVP1
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571336-byle-pierwsze-damy-na-granicypobozygigantyczna-manipulacja