Wczoraj na krótkiej konferencji prasowej w Sopocie, Donald Tusk stwierdził, że wrócił z Brukseli, gdzie przed posiedzeniem Rady Europejskiej, odbyło się spotkanie szefów rządów, którzy są zrzeszeni w Europejskiej Partii Ludowej (Tusk jeszcze do wiosny będzie kierował tą partią).
Powiedział także, że z tych rozmów wynika, że nikt w UE nie chce pozbawić Polski środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), co więcej on „gwarantuje”, że te pieniądze do naszego kraju trafią.
Po raz kolejny w ostatnich tygodniach, Tusk próbuje się prezentować jako „mąż opatrznościowy” naszego kraju, choć wiadomo, że Polsce szkodził, będąc przewodniczącym Rady Europejskiej, szkodzi i będzie szkodził jako lider opozycji.
Wymuszenie rezygnacji Kopacz
Przypomnijmy, że już w pierwszym roku kierowania przez niego Radą Europejską, wymusił na ówczesnej premier Ewie Kopacz w październiku 2014 roku zgodę na zaostrzenie unijnej polityki klimatycznej (redukcja CO2 o 40 proc. do roku 2030 i zmniejszenie ilości darmowych pozwoleń na emisję dla naszego kraju), a wtedy jeszcze można było te propozycje zawetować.
Z kolei w 2015 roku wymusił na Ewie Kopacz zmianę stanowiska rządu w sprawie administracyjnego rozdziału imigrantów, ówczesny rząd najpierw ustalił z pozostałymi członkami Grupy Wyszehradzkiej, że zgłoszą sprzeciw wobec tego mechanizmu, a następnie Polska zdradziła te kraje i zagłosowała za jego utworzeniem, co pozwoliło na jego uruchomienie.
Dopiero powołanie rządu Prawa i Sprawiedliwości i zawarcie na nowo porozumienia w tej sprawie z Węgrami, Czechami i Słowacją, przy wsparciu kilku innych krajów, doprowadziło do zablokowania tego mechanizmu, a następnie KE się z niego wycofała.
Ale wtedy kiedy mechanizm rozdziału imigrantów został między innymi przez Polskę zablokowany, Tusk kilkakrotnie publicznie straszył nasz kraj, że możemy imigrantów nie przyjmować, ale za każdego nieprzyjętego, zapłacimy 200 tys. euro (te środki miały być potrącane ze środków przekazywanych naszemu krajowi z unijnego budżetu).
Z kolei po uchwaleniu budżetu przez większość parlamentarną na 2016 rok w sali kolumnowej Sejmu RP (sala plenarna była okupowana przez opozycję) w jednym z wywiadów twierdził, że budżet jest nielegalny i w związku z tym Komisja może zablokować środki finansowe dla Polski.
„Pucz sejmowy” w 2016 roku
Ale Tusk jako przewodniczący RE, nie tylko straszył rząd Prawa i Sprawiedliwości, ale także w czasie słynnego „puczu sejmowego” w grudniu 2016 roku przyjechał do Polski jako swoisty namiestnik brukselski i chciał tutaj tworzyć „rząd tymczasowy”, po obaleniu przez tzw. ulicę rządu Prawa i Sprawiedliwości, który uzyskał bardzo mocny demokratyczny mandat zdobywając bezwzględną większość mandatów w Sejmie i w Senacie.
To wtedy 17 grudnia 2016 roku na uroczystości zamknięcia Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu, snuł opowieść „o polskich grudniach”, mając nadzieję, że gwałtowne protesty zorganizowane w Sejmie i na ulicach Warszawy, doprowadzą do ofiar, a on będzie działał jako obiektywny rozjemca stron, przysłany z Brukseli.
Na szczęście mimo prowokacyjnych zachowań opozycji i jej zwolenników, mimo wręcz fizycznych ataków na policjantów, te zamiary się nie udały i Tusk musiał wrócić do Brukseli z niczym.
Do historii hańby jego zachowań wobec naszego kraju, przejdzie wystąpienie w Parlamencie Europejskim w lutym 2017 roku, kiedy jako szef RE poparł sankcje na Polskę zaproponowane przez KE.
Obecny na sali ówczesny przewodniczący KE Jean Claude Juncker, nie krył zaskoczenia, kiedy Tusk nawet niespecjalnie się mitygując, powiedział, że zgadza się z działaniami KE podjętymi przeciwko Polsce.
To wtedy obecny na sali ówczesny poseł Platformy Jacek Saryusz-Wolski, jak to komentował później po wysłuchaniu Tuska popierającego sankcje, stwierdził „powiedziałem sobie w myślach. co za szmata”.
Tusk wystartował w wyborach także na II kadencję przewodniczącego RE, choć Polska wystawiła innego kandydata, właśnie europosła Saryusza-Wolskiego, jak się okazało później zgłosiła go przewodnicząca obradom Malta, przy silnym wsparciu Niemiec.
Walnie przyczynił się do opuszczenia UE przez W. Brytanię, poważnie osłabiając UE pod każdym względem ludnościowym, gospodarczym, bezpieczeństwa militarnego, przy okazji osłabił także pozycję naszego kraju w UE, bo to właśnie W. Brytania wspierana przez Polskę, blokowała powolne przekształcenie UE w „Stany Zjednoczone Europy”.
Także po dosyć nagłym powrocie do polskiej polityki latem tego roku, Donald Tusk nie zmienił swojego postępowania, jego codzienność to mówienie źle o naszym kraju, jego wpisy na portalach internetowych, są nawet przez przyjaźnie do niego nastawionych publicystów, określanie jako „trollowanie”.
Kłamstwa o Polexicie
Rozpowszechnianie przez niego kłamstwa o Polexicie, ma zniechęcić ponad 80 proc. proeuropejsko nastawionych Polaków do rządu Prawa i Sprawiedliwości i w konsekwencji do utraty władzy.
Zamienne było wystąpienie w PE jego partyjnego kolegi Niemca Mafreda Webera, który podziękował mu za zorganizowanie antyrządowych demonstracji w Warszawie i innych miastach, po ostatnim rozstrzygnięciu Trybunału Konstytucyjnego o wyższości Konstytucji RP nad prawem unijnym, który w ten sposób go zdekonspirował i potwierdził, że były one wywołane na życzenie Brukseli.
Strojenie się teraz przez Tuska w piórka obrońcy polskich spraw i gwaranta unijnych środków w sytuacji kiedy jego partyjni koledzy w PE na jego rozkaz, głosowali za najbardziej antypolską rezolucją i zablokowaniem środków dla Polski, to są jednocześnie Himalaje hipokryzji i tania operetka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571221-tusk-szkodzil-szkodzi-i-bedzie-szkodzil-polsce