Sypie się narracja Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej o „polexicie”. Jeszcze w czwartek przewodniczący PO pisał po debacie w Parlamencie Europejskim, że polski rząd „zderzył się ze ścianą”, a dziś już uspokaja Polaków mówiąc, że pieniądze z Funduszu Odbudowy trafią do Polski.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Tusk wie, że kłamstwem o „polexicie” trzeba zarządzać mądrze. Trudno bowiem o inne kłamstwo, które szyte byłoby tak grubymi nićmi. W wyjście Polski z Unii Europejskiej wierzą tylko najwięksi „fanboye” Platformy i Lewicy. Pisałem już na naszym portalu wPolityce.pl, że dziwię się Tuskowi, że zrobił z „polexitu” strategiczny temat Platformy. Dlaczego się dziwię? To bardzo proste. Jeżeli tylko pieniądze z Funduszu Odbudowy trafią do Polski, a trafią, choć trudno powiedzieć kiedy, to cała narracja o „polexicie” runie jak domek z kart. Czy Tusk mógł liczyć na to, że Polska tych pieniędzy nie dostanie? Wydaje się jednak, że z kalkulacji byłego premiera wynikało, że raczej jest to jeden z nielicznych tematów, który może skonsolidować opozycję i jej elektorat. Co ważne, skonsolidować wokół Platformy i samego Tuska. Wyczuli to liderzy innych partii opozycyjnych i stąd ich nieobecność na wiecu na Placu Zamkowym. Nie wykluczam jednak, że Tusk lobbował za wstrzymaniem Polsce wypłaty środków finansowych, ale poniósł porażkę. Trudno jednak przewidzieć, czy gdyby osiągnął w tej kwestii „sukces”, to wygrałby bitwę na narrację na naszym krajowym podwórku. Czy Polacy stanęliby po stronie rządu, czy Tuska? Nie mam co do tej kwestii pewności. Myślę, że Tusk też mógł nie mieć.
Co więc zrobi lider PO, gdy pieniądze z FO trafią w końcu do Polski? Będzie przekonywał, że to jego zasługa. Zresztą już to robi. A że nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością? Nie szkodzi. Jego sympatycy i tak uwierzą w to, co trzeba. I nawet to, że Europejska Partia Ludowa i europosłowie Platformy, którzy do niej należą, głosowali za rezolucjami przeciwko polskiemu rządowi, w których wzywano Komisję Europejska do podjęcia działań przeciwko Polsce, nie przeszkodzi Tuskowi w budowaniu kolejnego kłamstwa.
„Mistrzowskie posunięcie” vs. „skończony frajer”
Czy to wystarczy? Czy ten strach przed rzekomym opuszczeniem przez Polskę Unii Europejskiej, można podsycać w nieskończoność, a konkretnie to do przyszłych wyborów? W przedostatnim numerze magazynu „Polska Times” ukazał się wywiad z prof. Antonim Dudkiem, w którym politolog pytany był m.in. o strategię Tuska i Platformy. Rozmówca Doroty Kowalskiej przyznał, że sukces polskiej opozycji skupionej wokół „polexitu” leży w rękach Brukseli, od której zależy, czy pieniądze z FO trafią do Polski. Dziś już wiemy, że Bruksela raczej opozycję zawiedzie. Po co więc Tusk pchał się w „polexit”? Zobaczmy, co do powiedzenia w tej kwestii ma Dudek. Oto dwa fragmenty z tamtego wywiadu:
Większość Polaków, co pokazują badania, jest prounijna, poparcie dla naszego członkostwa w UE sięga 80 procent, co oznacza, że część elektoratu pisowskiego jest też zadeklarowana po stronie UE. Gdyby zostali postawieni przed wyborem: czy wolą Polskę w Unii, czy Polskę rządzoną przez PiS?, być może wybraliby to pierwsze. I to jest to, na co liczy Donald Tusk. (…) A ponieważ Donald Tusk nie ma schowanego żadnego innego pomysłu, a wiemy też, że w obietnicach zakresu polityki społecznej nie jest w stanie PiS przelicytować, to pozostaje mu opcja straszenia polexitem i wydaje mi się, że jest w tym racjonalny, polityczny plan. Tylko pytanie: czy on będzie skuteczny? Nie potrafię na to odpowiedzieć, dzisiaj nikt tego nie wie. Myślę, że sam Donald Tusk nie wie, czy ten plan utoruje mu drogę do powrotu do władzy.
I drugi:
Byłem zaskoczony, bo nie sądziłem, że prezes Kaczyński zagra aż tak ostro w sytuacji, kiedy nie ma decyzji UE w sprawie Krajowego Planu Odbudowy, czyli w sprawie tych ogromnych środków, które Polska ma dostać. I jest pytanie, dlaczego prezes Kaczyński tak zrobił? [chodzi o wyrok TK - red.]
Dlaczego?
Nie wiem. Może wie coś, o czym my nie wiemy. Na przykład to, że tak czy tak Bruksela nam te pieniądze da. Jeśli tak, to wykonuje mistrzowskie posunięcie, bo na oczach milionów Polaków upokarza Brukselę, a ona i tak płaci. Jednak w takim przypadku Tusk jest zatem jakimś skończonym frajerem, bo się pakuje w straszenie polexitem, którego nie będzie, za to będą pieniądze z Unii.
Bruksela nie wierzy Tuskowi
W podobnym tonie wypowiedział się ostatnio red. Jacek Żakowski, który będąc gościem programu Onet Rano, podkreślił, że „polexit kojarzony z brexitem, jest w ogóle niemożliwy i każdy zdrowy człowiek to rozumie”. Co więcej, nawet z relacji Tomasza Bieleckiego dla „GW”, dowiadujemy się, że w w samej Brukseli też nikt nie wierzy w „polexit”.
Wizji polexitu – rozumianego jako wydarzenie w ciągu najbliższych trzech-pięciu lat – prawie nikt w Brukseli nie traktuje dosłownie. Jednak dalsze wielomiesięczne odwlekanie polskiego KPO byłoby dla Unii bardzo trudne nie tylko politycznie, ale i gospodarczo
—czytamy na łamach „Gazety Wyborczej”
Kłamstwo opozycji o „polexicie” sypie się zatem jak domek z kart. I nawet, gdy polski rząd nadal będzie pozostawał z sporze z Komisją Europejską czy TSUE, a pieniądze z Funduszu Odbudowy trafią do Polski, to trudno będzie opozycji, z Tuskiem na czele, przekonywać Polaków, że na Nowogrodzkiej, ktokolwiek planuje wyprowadzenie Polski z UE. Zakładam, że najbliższe dni przyniosą nam wysyp deklaracji polityków opozycji, którzy będą przekonywać, że zawsze byli za przyznaniem Polsce środków z Funduszu Odbudowy, a w ogóle, to w sporze rządu z KE i TSUE, to kibicowali Morawieckiemu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571169-sypie-sie-narracja-tuska-o-polexicie