„Związkowcy upominali się tak naprawdę w imieniu milionów Europejczyków, których za chwilę dotkną wysokie koszty cen energii. A to właśnie grozi państwom członkowskim w efekcie nierozważnej i nierozsądnej polityki klimatycznej UE” - mówi portalowi wPolityce.pl europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska, która wzięła udział w demonstracji w obronie kopalni Turów w Luksemburgu.
wPolityce.pl: Polską Solidarność przywitały w Luksemburgu transportery opancerzone i zasieki z drutu kolczastego. Wydaje się, że ktoś się bardzo przestraszył polskich manifestantów. Była Pani na miejscu, jak Pani to ocenia?
Jadwiga Wiśniewska: Byłam zaskoczona, że władze podjęły tak daleko idące środki ostrożności. Zapewne służby porządkowe, nauczone doświadczeniem sąsiednich krajów, takich jak Francja czy Belgia, gdzie podczas demonstracji dochodzi do palenia samochodów, czy niszczenia sklepowych witryn, spodziewały się, że Polacy będą protestować w podobny sposób. Jak się jednak okazało, byli zaskoczeni, gdy zobaczyli ponad dwutysięczną polską demonstrację „Solidarności”, która w stanowczy, ale spokojny i rozważny sposób upomniała się nie tylko o swoje miejsca pracy, nie tylko o zagrożoną kopalnię Turów, ale de facto o wszystkich Europejczyków, których dotknie restrykcyjna polityka klimatyczna UE w postaci wysokich cen energii. „Solidarność” pokazała, że w pokojowy sposób można przedstawiać swoje racje.
Tyle, że mimo tego pokojowego charakteru demonstracji delegacja nie została – wbrew wcześniejszym ustaleniom – do TSUE wpuszczona.
Nie wiem, jak wyglądały ustalenia. Wiemy natomiast, że wszystkie instytucje unijne tego dnia były w Luksemburgu zamknięte, a pracownicy zostali poproszeni o pracę zdalną. Wiele wskazuje na to, że spodziewano się ostrej formy protestu. Być może obawiano się, że któryś z budynków będzie okupowany przez związkowców. Z bliska obserwowałam przebieg protestu i zapewniam, że nie doszło podczas niego do żadnych incydentów, nikt nie napierał na budynek TSUE czy Czeskiej Ambasady, zasieki okazały się zupełnie niepotrzebne. Z całą pewnością ta demonstracja była ważna, była bardzo potrzebna i proszę mi wierzyć – uważnie obserwowana przez wszystkie unijne instytucje z zacisza gabinetów.
Kiedy w Pani ocenie należy się spodziewać efektów tej demonstracji? Kiedy należy spodziewać się odniesienia się unijnych instytucji do polskich postulatów?
Proszę zwrócić uwagę, że demonstracja była aktem solidarności nie tylko w obronie kopalni w Turów, ale w istocie w obronie suwerenności energetycznej Polski. Powiem więcej, związkowcy upominali się tak naprawdę w imieniu milionów Europejczyków, których za chwilę dotkną wysokie koszty cen energii. A to właśnie grozi państwom członkowskim w efekcie nierozważnej i nierozsądnej polityki klimatycznej UE, która nie uwzględnia skutków społecznych, na co zwróciłam uwagę w wystąpieniu. Nie można też zapominać o trwającym wciąż szantażu gazowym, jaki Rosja wywiera na UE. Spodziewam się, że ludzie w wielu krajach wspólnoty, zainspirowani przez dzisiejszą demonstrację, wyjdą na ulice, bo po prostu nie będą w stanie zapłacić wysokich rachunków za prąd.
Nierozważna i nierozsądna polityka klimatyczna spowoduje wzrost ubóstwa energetycznego. I tak będzie, bo ceny energii galopują, a Frans Timmermans pozostaje głuchy na racjonalne argumenty, z uporem maniaka forsując zielone postulaty, które nie biorą pod uwagę faktu, że tak naprawdę koszty tej transformacji spoczną na barkach przedsiębiorców i indywidualnych odbiorców. Myślę, że ta demonstracja w Luksemburgu jest takim kamyczkiem, który może uruchomić lawinę, bo ludzie zrozumieją, że musimy się policzyć, żeby zatrzymać tą nieroztropną politykę klimatyczną.
Podczas tej demonstracji pan Piotr Duda ogłosił zawieszenie działania TSUE. Jak Pani ocenia ten gest, tę manifestację szefa Solidarności?
Oczywiście jest to postulat, który nie zostanie zrealizowany, jednak to bardzo dobry ruch pana przewodniczącego Dudy i „Solidarności”. Skoro w sposób nierozważny i nieroztropny TSUE jednoosobowo, decyzją hiszpańskiej sędzi wydaje postanowienie o zamknięciu kopalni, to nie można się dziwić tak silnym emocjom, jakie towarzyszą związkowcom, dla których kopalnia, ale przecież i elektrownia to są miejsca pracy, dzięki którym mogą utrzymać swoje rodziny. Kopalnia to nie jest kiosk z gazetami, który można zamknąć z dnia na dzień. Nawet tymczasowe zamknięcie kopalni, de facto oznacza koniec jej funkcjonowania.
Byłam w Luksemburgu, by wesprzeć związkowców i wyrazić sprzeciw wobec orzeczenia TSUE. Dziś konflikt dotyczy Turowa, ale jaką mamy pewność, że w przyszłości się nie powtórzy i nie będzie dotyczyć kopalń na Górnym Śląsku, czy innych dziedzin przemysłu. Trzeba się temu przeciwstawiać. Trzeba wyrazić społeczny przeciw z powodu takich nieroztropnych i nieodpowiedzialnych działań unijnych instytucji. Przecież Unia Europejska to Europejczycy, to obywatele państw członkowskich, a więc unijni biurokraci nie powinni być głusi na ich głos, a ten dziś wybrzmiał bardzo głośno.
Pozostaje jeszcze kwestia zgodności z prawem orzeczenia TSUE…
Oczywiście. Mamy tu niekwestionowane nadużycie ze strony TSUE. Zwracamy uwagę, że PiS jest partią eurorealistyczną i wiemy bardzo dokładnie, że Unia Europejska powinna działać w obrębie obszarów, które zostały jej powierzone w Traktatach. Tak naprawdę, to dziś Polska stoi na straży praworządności w Unii Europejskiej, to dziś Polska wzywa instytucje unijne do przestrzegania Traktatów. Mamy bowiem do czynienia z taką sytuacją, że te instytucje, które powołane są do stania na straży Traktatów i praworządności, tak jak KE, same tę praworządność łamią.
Powiedziała Pani, że być może Polska będzie takim kamyczkiem, który uruchomi lawinę, tylko że ta demonstracja de facto pokazała, że przeciwko tym protestującym w zupełnie słusznej sprawie zostaną po raz kolejny wystawione transportery opancerzone i zasieki z drutu kolczastego…
Fakt, że Luksemburg przypominał oblężoną twierdzę, tak naprawdę świadczy o słabości unijnych instytucji, które tak bardzo obawiają się głosu obywateli. Przewodnicząca KE w wystąpieniach tak często lubi powoływać się na dziedzictwo „Solidarności”. Dziś wraz z innymi komisarzami, mogła zobaczyć i usłyszeć za pośrednictwem mediów, jakie są solidarnościowe ideały, przekonać się, że związkowcy nie przyjechali do Luksemburga by demolować, jak czynią to chociażby manifestanci we Francji, ale by upomnieć się o godność pracownika, o godność ich rodzin. „Solidarność” chce sprawiedliwej transformacji klimatycznej, w której centrum będzie człowiek. Chciałabym zwrócić jeszcze uwagę, na jeden fakt. Pod Czeską Ambasadą ludzie „Solidarności” mówili, że są przyjaźnie nastawieni do narodu czeskiego i chcą by ten spór jak najszybciej się zakończył, bo leży to w interesie nie tylko Polski i Czech, ale i w interesie całej UE. Polska strona rządowa jest gotowa do wznowienia negocjacji. Mam nadzieję, że teraz, po wyborach w Czechach, uda się na nowo nawiązać dialog i zakończyć ten absolutnie niepotrzebny spór.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571115-nasz-wywiad-wisniewska-polska-na-strazy-praworzadnosci