Jak państwo wiedzą, tematyka relacji Polski z Unią Europejską jest naszej redakcji bliska i poświęcamy jej dużo miejsca. Tym więcej, im bardziej próbują sprawy zakłamać ludzie dążący do bezprawnego odebrania naszej wspólnocie państwowej suwerenności w obszarach nie objętych Traktatami o Unii Europejskiej.
Ponure spektakle, przypominające łaszenie się sprzedawczyków do ambasadorów ościennych mocarstw w XVII wieku, powtarzane są co jakiś czas, bez żadnego nawet odruchu wstydu ze strony autorów. Choć czasem zastanawiam się czy widoczna u nich agresja, nawet wobec kobiet, nocne napady szału, nie wynikają właśnie z jakiegoś bólu połamanych sumień?
W pierwszej linii frontu mającego wdrożyć w Polsce niemiecki plan dla ziem wschodnich pędzi zawsze Donald Tusk. Tę smutną historię państwo znają. Niestety, polityk ten, widać nienasycony jeszcze niemieckimi odznaczeniami a może przymuszany do działania mimo widocznego zmęczenia, dopisuje stale nowe rozdziały.
Teraz na przykład stwierdził:
Moi wczorajsi rozmówcy: przewodnicząca Komisji oraz przywódcy Austrii, Chorwacji, Irlandii, Grecji, Niemiec, Słowenii, Słowacji bardzo przejęci dylematem, jak zatrzymać Polskę w Unii, jak ochronić praworządność i równocześnie odblokować środki. PiS stał się problemem całej UE. W tym czasie premier Morawiecki spotyka się w Brukseli z proputinowską i eurosceptyczną liderką skrajnej prawicy Marine le Pen.
To dwa zaledwie zdania, a kilka oczywistych nieprawd.
Po pierwsze, wstawienie do tego grona Słowenii jest złapaniem Tuska za rękę, bo premier Janez Jansa wielokrotnie mówił publicznie o zrozumieniu dla polskiej postawy, sam prezentując podobną. Tak było choćby w czasie spotkania Grupy Wyszehradzkiej w Lublanie, kilka tygodni temu. Za niechęć do bezprawnego zagarniania nowych kompetencji przez instytucje unijne jest u siebie w kraju atakowany przez lewicowe media równie brutalnie jak Kaczyński czy Morawiecki przez media niemieckie dla Polaków. Ale także i w czasie obecnego szczytu, jak wynika z naszych bardzo wiarygodnych informacji, Jansa w żaden sposób nie przyłączył się do ataków na Polskę, nie ma możliwości by wpisać go na tę listę tak, jak to uczynił Tusk.
Jak informują nasze źródła, atmosfera pierwszej dyskusji w Brukseli była o wiele bardziej umiarkowana niż w czasie przemówienia premiera w Parlamencie Europejski, gdzie wielokrotnie - zamiast argumentów - formułowano polityczne i ideologiczne zarzuty wobec Polski.
Teraz, w czasie spotkania przywódców państw Unii, do ataku na Polskę nie przyłączyły się Francja czy Niemcy. Kraje te starały się zachować odpowiednie proporcje w opisie sytuacji, podobnie jak przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel.
W umiarkowany i rozsądny sposób wypowiedziały się także takie kraje jak Litwa, Słowacja czy Rumunia. Premierzy Słowenii i Węgier - Janez Jansa i Wiktor Orban - wspierali stanowisko premiera Morawieckiego. Wśród ofensywnie nastawionych do Polski przywódców państw, oprócz premiera Niderlandów, byli premierzy Szwecji, Irlandii, Luksemburga oraz Danii.
A Czechy?
Premier Babiš milczał
— twierdzą zgodnie nasze źródła.
Polski nie atakowała również szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Podobnie jak Merkel i Macron, zachowała się - jak słyszymy - „pływająco”.
CZYTAJ WIĘCEJ: KULISY szczytu UE. Co powiedział Morawiecki? Kto wsparł Polskę, a kto nas atakował? „Po wypowiedzi premiera zapanowała cisza”
Jak widać, ten obraz jest dużo bardziej zniuansowany niż rysuje to Tusk. Wrzucenie w podany przez niego zestaw Słowenii jest zaś w mojej ocenie złapaniem na kłamstwie za rękę. A skoro naciąga w tym elemencie, to może i w pozostałych.
A spotkanie z Marie Le Pen? Czy to faktycznie jedyny partner do rozmowy dla Morawieckiego, jak twierdzi Tusk?
Przypomnijmy, że w czwartek szef polskiego rządu, przed rozpoczęciem unijnego szczytu, odbył w Brukseli trzy spotkania bilateralne – z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, kanclerz Niemiec Angelą Merkel i premierem Hiszpanii Pedro Sanchezem.
Jak widać w tej sprawie nie tylko nasza redakcja, ale wszyscy Polacy mogą złapać Tuska za rękę. Swoją drogą, z Putinem można się cmokać na molo, budować z nim Nord Stream 2, a z Le Pen nie można porozmawiać przy okazji unijnego szczytu?
Pojawia się pytanie, dlaczego Tusk podaje nieprawdę w sposób tak łatwy do wykrycia?
Wydaje się, że jest w Unii dużo, dużo słabszy niż próbuje to przedstawiać. Za dorobek w Brukseli go nie cenią - jest wszak ważnym współautorem Brexitu. W Polsce zaś też cudów nie zrobił - i to widzą. Musi więc nadrabiać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571058-tusk-zlapany-za-reke-na-klamstwie