Marta Lempart w wywiadzie dla wp.pl oświadczyła, że nie ma za co przepraszać Jarosława Kaczyńskiego – ani za najścia przed domem, ani za „jeb…ć PiS”, ponieważ „to PiS powinien przeprosić i zniknąć na zawsze”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Policjant zaatakowany na proteście w Warszawie. Była tam Lempart. Funkcjonariusz chciał zatrzymać auto jeżdżące po chodniku
Przeprosić za bycie władzą, która się na swojego suwerena obraża za gorzkie słowa. I przeprosić za to, że nienawidzi obywatelek i obywateli
— perorowała.
Jestem pewna, że pewnego dnia on i każda osoba, która mu pomagała w rządzeniu, będą odpowiadać za swoje czyny. To polityczni bandyci
— oceniła liderka strajku kobiet.
Polki się nie poddają. Nie da się nas zastraszyć, nie da się nas uciszyć. Można nasyłać na nas antyterrorystów, łamać nam ręce, oblewać gazem, planować wysłanie na nas wojska. Taki to „dialog” ma dla nas władza
— grzmiała, zapominając najwyraźniej, że to uczestniczki strajku kobiet były agresywne, nie tylko wobec policjantów, że demolowały i profanowały świątynie, nie mówiąc już o publicznym lżeniu w najbardziej wulgarnych słowach wszystkiego, co się tylko dało.
Ale my nie chcemy używać siły, jesteśmy ruchem działającym bez przemocy. Tu nie jest tak, że są dwie walczące na ulicach strony. Są obywatele i jest władza, która ich pałuje, gazuje, szykanuje i nęka. Można rozmawiać tylko z ludźmi, którzy są do tego dialogu gotowi, a nie kłamią. Nie można za to rozmawiać z oszustami, z politycznymi chuliganami
— stwierdziła Lempart najwyraźniej myląc obecną władzę ze swoim własnym środowiskiem.
Na te słowa nie wytrzymał nawet prowadzący wywiad dziennikarz wp.pl, zauważając, iż hasło „wypier…” „jest agresywne, nakręca spiralę niechęci, nie zostawia żadnej przestrzeni na spotkanie, rozmowę”.
Zawsze musi być gdzieś granica. Emocje nie są usprawiedliwieniem wszystkiego
—zauważył. Liderka strajku kobiet nie wysiliła się jednak na żadną refleksję.
I te granice na wszystkich naszych manifestacjach były. Jesteśmy ruchem działającym bez przemocy
— oświadczyła.
CZYTAJ TAKŻE:
Taką miałam, wbrew pozorom, rolę na manifestacjach - utrzymać emocje w ryzach, nie pozwolić na przepychanki, nie reagować na prowokacje. Wiem doskonale, że czasami emocje były ekstremalne. Były efektem choćby działań policji, tego, co robili prowokatorzy. Zawsze mówiłam wtedy: kilka głębszych oddechów, jesteśmy organizacją działającą bez przemocy, jesteśmy tu w określonej sprawie, jesteśmy strajkiem kobiet
— tworzyła alternatywną rzeczywistość.
Usprawiedliwiała przy tym ataki na kościoły i przerywanie Mszy świętych (czego nie robiła nawet komunistyczna bezpieka):
Manifestujący, którzy walczyli o godność i szacunek dla każdego człowieka, w większości byli ludźmi ochrzczonymi. Czyli w myśl narracji Kościoła - są jego wiernymi. I to oni przynieśli część tej walki w miejsca, z których płynie nienawiść i pogarda dla ludzi, żeby powiedzieć dość.
Co więcej, Marta Lempart jest przekonana, że opcja rządząca zmierza w kierunku jej „skrzywdzenia”. Na uwagę dziennikarza, że przecież to właśnie ta opcja rządząca zdecydowała o przyznaniu jej ochrony, Lempart stwierdziła:
Uważam, że policyjną ochronę dostałam ze zwykłej kalkulacji politycznej. Powód tej ochrony jest jednak prawdziwy, bo propaganda zadziałała i w końcu znalazł się ktoś, kto postanowił mnie zabić, bo mi groził. Na razie trafił na dwa miesiące do aresztu, ale co będzie dalej? Oczywiście, że Kaczyński nie powiedział, że trzeba mnie zlikwidować, przecież jego też nagrywają, tak jak on nagrywa wszystkich innych.
Choć pewnie wiele razy przeklinał na myśl o mnie lub na mój widok. Toleruje jednak to, co media publiczne robią z każdym przeciwnikiem czy przeciwniczką obecnej władzy, tym bardziej, że to jest robione dla niego i pod niego. Są w stanie nas gnoić dzień w dzień, wydanie za wydaniem. Kaczyński ma prywatną hejt-telewizję
— przekonywała.
CZYTAJ TAKŻE:
aw/wp.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571032-lempart-golabka-pokoju-dziennikarz-wppl-nie-wytrzymal