To pytanie już nie raz padało w naszej debacie publicznej, ale słusznie wraca: czy płaszcząc się przed głównym nurtem unijnym, bijąc pokłony, atakując własny rząd i pośrednio własny kraj, można zasłużyć na prawdziwy szacunek zachodnich elit? Czy takie hołdy, jakie składa np. Radosław Sikorski, dziękując uniżenie Ursuli von der Leyen, po drugiej stronie przyjmowane są z uznaniem, czy też obrzydzeniem i politowaniem?
Łaszą się nie tylko Polacy. Prof. Zdzisław Krasnodębski słusznie zwrócił rumuńskiemu eurodeputowanemu, żeby zajął się swoim krajem, zamiast pouczać premiera Morawieckiego, że nie przyjmując wszystkiego na kolanach, skazuje Polskę na biedę. W odniesieniu do Rumunii - potencjalnie ważnego, podmiotowego kraju w Unii Europejskiej, zachód też dba o hodowlę lokalnych namiestników.
Czy więc postawa hołdownicza niesie ze sobą autentyczny szacunek tych, w imieniu których pacyfikuje się własną Ojczyznę? Rzecz jasna, to więcej niż wątpliwe. Może jacyś naiwniacy z drugiego czy trzeciego szeregu poklepują po ramieniu szczerze, bo sami niewiele rozumieją. Ale ci, którzy rządzą, którzy czują władzę, i którzy kochają swoje kraje, muszą w duszy naprawdę szydzić z tubylczych pomocników, którzy z głupoty albo z cynizmu i karierowiczostwa rzucają kamieniami we własny rząd. To przecież postawa zasługująca wyłącznie na pogardę.
Jedno w tym wszystkim pocieszające: coraz lepiej widać, kto jest kim i komu służy. Im Polska silniejsza, im bogatsza, tym będzie to coraz bardziej widoczne. I tym razem nasza historia nazwie zdradę - zdradą. Może nie od razu, ale nazwie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/570783-prawdziwi-wladcy-zachodu-musza-gardzic-slugusami-znad-wisly