„Dzisiaj można powiedzieć, że znowu Polska jest w pewnym sensie zakładnikiem swojej geografii, stojąc na przekór interesom Berlina i Moskwy” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ: RELACJA. Burzliwa debata w Parlamencie Europejskim. Premier Morawiecki: Opowiadamy się za siłą prawa, a nie siłą szantażu i pouczania
wPolityce.pl: Jakie są Pana wnioski po wczorajszej debacie w Parlamencie Europejskim?
Arkadiusz Mularczyk: Myślę, że ta debata potwierdza rzeczywistość, w której żyjemy, co do której mieliśmy wiele różnych sygnałów poprzez różnego rodzaju stanowiska, komunikaty, ale także orzecznictwo TSUE. Te ostatnie pokazują, że dzisiejsza Unia Europejska jako środowisko polityczne jest środowiskiem generalnie nieprzyjaznym wobec i Polski i rządu. W dużej oczywiście mierze jest to wynikiem przede wszystkim działań opozycji, która daje podstawy do takiego zachowania, podaje zupełnie nieprawdziwe argumenty. Jest też wynikiem postkolonialnego myślenia części środowiska opozycyjnego, które na forum międzynarodowym krytykuje Polskę, atakuje Polskę, licząc na obcą interwencję i nawołując obcej pomocy. To jest myślenie postkolonialne, niespotykane w innych krajach Unii Europejskiej, gdzie nie wywleka się konfliktów i sporów i różnych odmiennych ocen na forum międzynarodowe, bo to jest wykorzystywane przez wrogów naszego kraju. Może nie wrogów, ale ludzi, którzy niekoniecznie dobrze życzą naszemu krajowi jeśli chodzi o kwestię jego statusu politycznego, rozwoju, czy rozwoju gospodarki.
W dzisiejszym świecie, ale też w UE mamy rywalizację i niestety te argumenty, które daje opozycja, są wykorzystywane przeciwko Polsce, także widzimy dzisiaj wielką polaryzację w UE, która w dużej mierze jest wynikiem działań opozycji a także wewnętrznej rywalizacji, jaka toczy się w Unii i próby podporządkowania działań UE, w szczególności KE polityce Berlina. To dzisiaj widać wyraźnie, że KE działa w interesie Niemiec, Berlina, realizując jego interesy ekonomiczne i polityczne. W to niestety wpisuje się opozycja, która daje amunicję, daje asumpt do ataków na rząd. Oczywiście celem jest obalenie rządu, co jest widoczne od dłuższego czasu – ta cała polityka zmierza do przyparcia rządu do ściany i zmiany nastrojów społecznych w Polsce. Tak mniej więcej sobie wymyślili Tusk ze swoimi brukselsko-berlińskimi mocodawcami i ta strategia jest realizowana.
Jak ocenia Pan język, którym była prowadzona ta debata? Skąd ta agresja? Czy ona ma jakiś konkretny cel?
Ten język jest wynikiem tego, co się działo już od dłuższego czasu jeśli chodzi o atak na Polskę – kreowania zupełnie nieprawdziwego obrazu Polski przez wielu polskojęzycznych dziennikarzy, ale także przez niemieckie media w Polsce i media niemieckie zagranicą, które po prostu taki obraz Polski wytwarzały na potrzeby swoich interesów. Oni tutaj potrzebują rządu klientelistycznego, a nie walczącego o interesy kraju i narodu.
Ten język jest językiem skrajnie zideologizowanym, wynikającym też z uprzedzeń i pewnego spłaszczenia debaty politycznej i publicznej w Polsce, w Europie i na świecie, gdzie w dużej mierze rządy konserwatywne, czy prawicowe są odsądzane od czci i wiary przez środowiska lewicowe i liberalne. Używa się różnych instrumentów – medialnych, politycznych – ażeby te rządy przedstawić w złym świetle. Ta debata, która była bliska pewnego ścieku, ona niestety oddaje dzisiejszy obraz oceny demokracji, jaka ma miejsce dzisiaj w krajach Europy Zachodniej, ale także w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie te prądy lewackie, komunistyczne czy nawet postkomunistyczne zbierają szerokie żniwo i wiele środowisk odwołuje się właśnie do tych wręcz komunistycznych czy postkomunistycznych poglądów, które za wroga wybrały sobie przede wszystkim światopogląd chrześcijański i ten światopogląd zwalczają atakując i rząd konserwatywny i Polskę, która dzisiaj jest reprezentowana właśnie przez rząd konserwatywny.
Z jednej strony mieliśmy bardzo konkretne i rzeczowe argumenty premiera Mateusza Morawieckiego, z drugiej strony – fake newsy liberalno-lewicowej części eurodeputowanych, która – widać to było bardzo wyraźnie podczas debaty w PE – miała ze środowiskami postkomunistycznymi w Polsce jeden korzeń ideologiczny, kulturowy – neomarksistowski. O czym to świadczy? Czy to oznacza, że to, przed czym się w tej chwili bronimy, to już nie są tylko kwestie zawłaszczania sobie kompetencji przez unijne organy, ale obrona przed bardzo konkretnym systemem, który nam grozi?
Tak. Myślę, że w głównej mierze są to dwa elementy. Po pierwsze to jest skrajne zideologizowanie debaty publicznej na Zachodzie i zwalczanie wszelkich odmiennych poglądów – to jest jeden z elementów, w których widzimy neoliberalny plan odwołujący się niemalże do komunizmu i on jest widoczny w postawie bardzo wielu przedstawicieli z Europy Zachodniej w szczególności, ale nie tylko. Drugi element to jest oczywiście polityka Berlina, który trochę używa Komisji Europejskiej jako pewnej atrapy dla swoich interesów gospodarczych, ekonomicznych, zbliżenia z Rosją. Dzisiaj niestety Polska stoi na przeszkodzie tym interesom, bo aktywnie stara się zwalczać takie projekty, jak Nord Stream 2, stara się wiązać kraje Europy Środkowo-Wschodniej budując Trójmorze. To wszystko jest nieakceptowalne dla Berlina. Z tym wszystkim także walczy Moskwa. Dzisiaj można powiedzieć, że znowu Polska jest w pewnym sensie zakładnikiem swojej geografii, stojąc na przekór interesom Berlina i Moskwy.
Ta sprawa pierwsza, to zideologizowanie debaty publicznej – za tym także oczywiście kryje się Rosja, która używa tutaj różnych wpływów poprzez budowanie na Zachodzie pewnej dezinformacji, czy budowania jakiejś narracji odwołującej się do postkomunizmu czy też modernizmu, którego celem jest w pewien sposób rozwalanie Unii Europejskiej od środka. Ta polityka polaryzuje Unię Europejską, jest otwarta na imigrację, na wielokulturowość, na multikulti. Ona oczywiście w dłuższej perspektywie UE od środka rozsadzi. Jest to więc pewien proces, którego pierwsze efekty już dzisiaj dostrzegamy, ale który jest realizowany już od dłuższego czasu – co najmniej od dekady – w UE, a efekty są takie, że to wszystko będzie prowadziło do osłabienia Unii Europejskiej, do polaryzacji, do wewnętrznych podziałów i na tym oczywiście skorzystają Moskwa i Berlin.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/570756-mularczyk-polska-stoi-na-przeszkodzie-interesom-berlina