Jeżeli ktoś myślał, że premier Mateusz Morawiecki pojechał do Strasburga po to, by występując w Parlamencie Europejskim zmienić agresywną politykę tego ciała (a także Komisji Europejskiej) wobec Polski, przekonać argumentami, cytatami z orzeczeń innych sądów konstytucyjnych czy też odwołując się do zapisów traktatów, czyli merytoryczną, acz twardą obroną polskich racji i polskiej suwerenności wśród wolnych i narodowych państw, to znaczy, iż jest mocno naiwny albo nie ma pojęcia o tym, co się dzieje w europejskich instytucjach.
Jeżeli ktoś myślał, że polska opozycja w PE stanie po stronie Ojczyzny, broniąc naszych interesów i przeciwstawiając się krzywdzącym Polskę stereotypom i opiniom, serwowanym z trybuny PE przez nieprzychylną nam większość liberałów, socjalistów i zielonych to znaczy, że jest mocno naiwny, uważając iż bycie Polakiem jest ważniejsze niż partyjny interes i marzenia o powrocie do władzy już nie w suwerennym państwie, tylko zwasalizowanej półkolonii, w której rola namiestników Brukseli to szczyt marzeń.
Jeżeli ktoś myślał, że Angela Merkel serio mówiła o potrzebie dialogu z Polską i zawarciu kompromisu, to znaczy, że jest mocno naiwny, bo grę w „dobrego” i „złego” policjanta Niemcy opanowały do perfekcji, o czym świadczy dzisiejsze wystąpienie Ursuli von der Leyen.
Jeżeli ktoś myślał, że może dojść po wystąpieniu premiera do poważnej dyskusji, w której europarlamentarzyści będą polemizować z jego opiniami, a także komentować przedstawione przez niego fakty (np. fragmenty orzeczeń innych europejskich sądów konstytucyjnych) , a nie odczytywać z kartki wcześniej przygotowanych, powielających agresywny, ideologiczny i niewiele mający wspólnego z sytuacją w Polsce ton przemówień, to znaczy, że jest mocno naiwny, bo projekt rezolucji po tej debacie został już napisany i będzie zapewne jednym z najbardziej nieprzyjaznych Polsce aktów,, jakie powstały w Strasburgu.
Jeżeli ktoś myślał, że premier Morawiecki miał jakieś złudzenia co do finału tej debaty, to jest mocno naiwny. To przemówienie premiera nie było adresowane do europosłów czy członków Komisji Europejskiej, tylko do europejskiej, a może nawet światowej opinii publicznej, a także do Polaków, potwierdzając twardą politykę rządu w obronie polskiej suwerenności, ale także interesów gospodarczych i polskiej drogi do osiągnięcia takiego statusu zamożności społeczeństwa, jakiego nie mogliśmy wcześniej mieć, bo nie objął nas plan Marshalla, w oparciu o który kraje Zachodniej Europy, także Niemcy, budowali swoje bogactwo i gospodarczą hegemonię na naszym kontynencie.
Dzisiejsza debata w Parlamencie Europejskim to głos polskiego premiera skierowany do głuchych eurokratów, ale na szczęście nie tylko oni wysłuchali tego wystąpienia. Dyskusja po – to krucjata przeciw Polsce, eskalacja jej pouczania, groźby.
I pytanie do polskiego rządu – co dalej?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/570604-debata-w-pe-krucjata-przeciw-polsce-pouczanie-i-grozby