Słuchając wystąpienia Ursuli von der Leyen miałam wrażenie, że to przekaz żywcem zaczerpnięty z ul. Czerskiej, a przewodnicząca Komisji Europejskiej zdawała się niewiele rozumieć z wewnętrznej sytuacji Polski i debaty o przyszłości i kształcie UE, którą zapoczątkowała Polska.
Wystąpienie przewodniczącej KE brzmiało, jakby nie przeczytała wyroku polskiego TK. Absurdalne było twierdzenie, że TK orzekł o niezgodności Traktatów UE z Konstytucją. Nic takiego nie miało miejsca. Trybunał stwierdził niekonstytucyjność przepisów Traktatu o UE w zakresie, w jakim organy UE działają poza granicami kompetencji przekazanych przez Polskę w Traktatach, a konstytucja nie jest najwyższym prawem w RP. To w TUE i TFUE zapisano, że unijne konstytucje mają tyle kompetencji ile im nadano i nie mogą sobie same przyznawać dodatkowych kompetencji. Tymczasem, to robią. Takie są praktyki ostatnich lat TSUE i KE. To strategia małych kroczków, która rozszerza się z roku na rok.
Premier Morawiecki odważnie i celnie nakreślił trudną sytuację w jakiej znajduje się Europa i Polska i wyzwania, jakie przed nami stoją. Mówił o rzeczach, wydawałoby się, oczywistych. Odważnie powiedział o źródłach kryzysu w UE i o tym, że reguły gry, na które zgodzili się wszyscy, podpisując Traktaty muszą być przestrzegane. Podkreślił problem deficytu demokracji w samej UE i wyrywania sobie nie nadanych im kompetencji przez organy UE. Praworządność, to trzymanie się przez instytucje UE kompetencji, które im nadano. A jeżeli instytucje przekraczają swoje kompetencje, państwa muszą mieć szanse zareagować. Premier Morawiecki przypomniał, że UE nie jest superpaństwem, tylko organizacją wolnych państw. To państwa są suwerenem i określają zakres kompetencji, który posiadają instytucje UE. Jeśli więc Unia miałaby być federacją, a w tę stronę zmierza, państwa musiałyby się na to zgodzić. Mówił też premier Morawiecki o konieczności równego traktowania wszystkich członków UE i o tym, że nie może być zgody na szantaż i wymuszenie – tak nie postępują demokracje. Wreszcie podkreślił silny mandat demokratyczny polskiego rządu i mówił, że chce Europy silnej i wielkiej, walczącej o solidarność, przedstawił propozycję reform instytucjonalnych,
Przedstawiam propozycję stworzenia izby Trybunału Sprawiedliwości UE, złożonej z sędziów wyznaczonych przez krajowe trybunały konstytucyjne
— mówił we wtorek w Parlamencie Europejskim premier Mateusz Morawiecki.
Niestety część eurodeputowanych nie słuchała premiera Morawieckiego i wygłosiła swoje oskarżenia, nie odnosząc się do fundamentalnych słów i wyzwań, jakie stoją przed UE, a jakie nakreślił szef polskiego rządu. Część wystąpień miała charakter polityczny, arogancki i jawnie wrogi polskiemu rządowi. A jeśli instytucje UE wciąż będą łamać unijne traktaty, nadając sobie coraz więcej kompetencji (a według traktatów mogą to robić tylko państwa), to Unia Europejska polegnie.
Byłoby pięknie, gdyby Unia Europejska wsłuchała się głos, płynący z Polski i zechciała uderzyć się także we własne piersi, zamiast walić wciąż w pierś Polską. Obawiam się jednak, że Wspólnota nie jego na to gotowa i dalej będzie podążać drogą federalizacji, wyszarpywania nowych kompetencji i narzucania ideologicznej agendy m.in. Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/570562-celne-i-odwazne-wystapienie-premiera-morawieckiego-w-pe