Było wielu przeciwników obecności Polski w Unii Europejskiej – mówili uczestnicy debaty o Polsce w Europarlamencie. Inni grzmieli i krzyczeli, że teraz nie dadzą Polsce jej opuścić. Ton debaty był nastawiony na totalną krytykę i ostrzał Polski. Pomimo tego, że przemówienie premiera było konkretne, merytoryczne i odpowiadające na zarzuty o łamanie zasad praworządności m.in. przez polski Trybunał Konstytucyjny.
Jednak już samo wspominanie przez europarlamentarzystów o „pseudo” Trybunale Konstytucyjnym świadczyło o kierunku, w jakim zmierza debata. Debata o stanie prawnym i przestrzeganiu zasad demokratycznego państwa prawa w Polsce toczyłaby się, wedle jej pozostałych uczestników, najchętniej w ogóle bez udziału Polski.
Nie było potrzeby, zdaniem pozostałych, przedstawiania, jak zrobił to premier Mateusz Morawiecki, istoty orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego i podkreślania, że to nie było w żadnym razie orzeczenie bezprecedensowe. Choćby powtórzono tysiące razy, że bliźniacze wyroki zapadają w innych krajach unijnych, i że to samo w zasadzie orzeczono już za poprzedników prezes TK Julii Przyłębskiej, narracja unijnych urzędników pozostaje identyczna.
Ostrzał, pomimo tego, że premier odniósł się do tego, jak ogromnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa nie tylko Polski, ale i całej Unii Europejskiej jest kryzysowa sytuacja na naszej wschodniej granicy i uleganie szantażowi zarówno Aleksandra Łukaszenki, jak i Władimira Putina, dotyczył właśnie tego, że to Polska ma niebezpiecznie zbliżać się do polityki w stylu rosyjskim.
Zignorowano ostrzeżenie, że właśnie na pogłębianiu kryzysu i konfliktu wewnątrz Unii zależy Łukaszence i Putinowi. Padł nawet argument, że Polska wcale nie musiała do Unii Europejskiej wstępować w 2004 r., bo było przecież wówczas wielu przeciwników rozszerzania Unii w samej Unii. Pod fałszywą troską o Polskę, Polaków i stan demokracji w Polsce, bezczelnie przerywano przemówienie polskiego premiera, zakłócano je i krytykowano.
Pojawiły się także głosy rozsądku mówiące o unijnych nadużyciach, przypominające, jak trudno jest walczyć o blokowanie unijnych zapędów do poszerzania kompetencji urzędników względem krajów członkowskich.
Gdyby to jednak zależało od większości uczestników debaty, Polska zostałaby już wepchnięta w rosyjskie ramiona.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/570561-o-polsce-bez-polski-najchetniej-mowiliby-w-europarlamencie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.