Zdecydowałem się na kandydowanie na szefa mazowieckiej PO, bo jest potrzeba większej aktywności Platformy, zwłaszcza na wsiach i w małych miastach - mówi PAP rzecznik PO Jan Grabiec, który niespodziewanie zdecydował się rywalizować z Andrzejem Halickim o przywództwo w PO na Mazowszu.
Nie wyklucza, że uda się dogadać z Halickim i ostatecznie do walki między nimi nie dojdzie. Wybory, tak jak w całej PO, 23 października.
PAP: Dlaczego zdecydował się pan na kandydowanie na szefa mazowieckiej PO?
Jan Grabiec: Zdecydowałem się na kandydowanie, dlatego że wielu ludzi Platformy Obywatelskiej na Mazowszu mówiło o tym, iż potrzebna jest zmiana i wzmocnienie aktywności regionu, jeśli chodzi o wsparcie dla struktur - zawłaszcza poza aglomeracją warszawską.
Dotychczasowy zarząd pod kierownictwem Andrzeja Halickiego niewystarczająco był aktywny na tych terenach?
Wszyscy bardzo cenimy Andrzeja Halickiego i jako polityka, i jako przewodniczącego regionu mazowieckiego. To historia tego regionu i jedna z czołowych postaci Platformy w Polsce - zwłaszcza dziś, w dobie zagrożenia POLexitem. Fakt, że kieruje on delegacją polską w Europejskiej Partii Ludowej ma ogromne znaczenie dla zabezpieczenia polskich interesów i dla trwałej obecności Polski w Unii. Bardzo stara się pogodzić tę pracę z kierowaniem regionem. Wielu jednak oczekuje od nas jeszcze większego zaangażowania na Mazowszu w związku z tym, że powinniśmy już dziś zacząć przygotowania do wyborów.
Rozumiem, że wyzwaniem będzie zwłaszcza zdobycie najmniejszych miejscowości i wsi, gdzie najbardziej popularne są PiS i PSL?
Trzeba pamiętać o tym, że pod rządami PiS nastąpiła w całej Polsce głęboka polaryzacja, jeśli chodzi o poglądy i postawy polityczne. O ile w dużych i średnich miastach wzrosło poparcie dla PO i KO, to w mniejszych miejscowościach i na wsi wzrosło poparcie dla PiS i funkcjonowanie tam struktur Platformy jest znacznie trudniejsze, niż kilka lat temu. Były przecież czasy, kiedy w wielu miejscach wygrywaliśmy wybory na wsi czy małych miastach. Natomiast wybory w 2023 roku, zarówno parlamentarne, jak i samorządowe, mają ogromne znaczenie. To nie są zwykłe demokratyczne wybory. Mamy świadomość ich stawki - to wybory dotyczące obecności Polski w Unii. Bo jeśli większość zdobędą eurosceptycy lub formacje przeciwne obecności Polski w Unii, dalszy kierunek może być dramatyczny. Dlatego odbieram tę presję, żeby zwiększyć obecność w terenie jako wyraz odpowiedzialności za naszą misję jako formacji politycznej. Stąd pozytywnie odpowiedziałem na propozycję kandydowania.
Ma pan jakiś pomysł, jak zaktywizować struktury PO w mniejszych miejscowościach na Mazowszu i zjednać do nich wyborców?
Nawet w najmniejszych miejscowościach i we wsiach są nasi wyborcy. Wszędzie dostajemy głosy w wyborach parlamentarnych. Natomiast pod presją rządzącej partii monopolizującej przestrzeń publiczną trudniej jest działać strukturom PO, pokazywać nasze pomysły i rozwiązania lokalnych problemów. Dlatego musimy wszyscy się zaangażować, zarówno europosłowie, jak robił to dotąd Andrzej Halicki, ale też posłowie, senatorowie, samorządowcy z poziomu sejmikowego, no i oczywiście nasi burmistrzowie i prezydenci, którzy cieszą się ogromnym autorytetem w całym regionie. Musimy wspólne wesprzeć te miejsca, gdzie struktury są słabsze, aby nagłośnić pomysły, idee, rozwiązania dla lokalnych problemów. To wymaga olbrzymiej energii. Ten czas półtora roku do startu kampanii wyborczej to ostatni moment, żeby skoncentrować się na wzmocnieniu struktur i wykorzystaniu energii tych, którzy nie są w Platformie, ale chcą zaangażować się w życie publiczne.
Rozmawiał pan z Donaldem Tuskiem o swoim kandydowaniu, jak się do tego ustosunkowuje? Popiera pana?
Przewodniczący nie angażuje się w pojedynki, w których dochodzi do konfrontacji między różnymi politykami Platformy. Zależy mu przede wszystkim, by te kampanie wyborcze były pozytywne i mieściły się w granicach rozsądku. Bo najważniejsze jest to, że jesteśmy jedną drużyną, niezależnie od tego, że dziś rywalizujemy o to, kto będzie odpowiedzialny za region. W chwili rozstrzygnięcia wyborów nadal musimy tworzyć jedną drużynę. Ci, którzy wygrali powinni być odpowiedzialni za to, żeby wszyscy odnaleźli w tej drużynie swoje miejsce. A ci, którzy uzyskali niższy wynik powinni nadal móc rozwijać swoją działalność. Jest mnóstwo pracy dla wszystkich i nie może być mowy o jakimś pogłębianiu różnic. To rywalizacja o pozycję w ramach jednej drużyny.
Czy zatem będzie pan namawiał Andrzeja Halickiego do rezygnacji z kandydowania, żeby nie pogłębiać tych różnic? Według działaczy PO, ma pan większe szanse na zwycięstwo, a poza tym on, jako szef frakcji w PE ma i tak sporo roboty oraz pozycję we władzach Platformy.
Obaj zgłosiliśmy nasze kandydatury, ale cały czas rozmawiamy, jak ułożyć najlepiej pracę w regionie. To dobrze rokuje, bo te rozmowy trwają. Ale jestem optymistą co do tego, że bez względu na ich wynik po wyborach współpraca będzie harmonijna i z całą pewnością wykorzystamy potencjał wszystkich, bez względu na to kogo poparli w wyborach szefa regionu. W Platformie mazowieckiej jest mnóstwo pracy dla każdego, kto ma pomysł na aktywność.
Czy w razie zwycięstwa ustąpi pan z funkcji rzecznika prasowego PO?
Nie dzielę skóry na niedźwiedziu - przed nami jeszcze kluczowy tydzień kampanii.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/570399-wywiadgrabiec-i-halicki-walcza-o-fotel-szefa-po-na-mazowszu