Przeprosiny, które Donald Tusk wygłosił w odpowiedzi na słowa Jarosława Kaczyńskiego o warunkach wstępnych do ewentualnej debaty liderów dwóch największych partii, są oczywiście hucpą, a nie poważną deklaracją. Nie ma w nich śladu rzeczywistego żalu za wprowadzenie do polskiego życia tego, co Jarosław Kaczyński opisał następująco:
[Tusk Powinien przeprosić] Za to, że jest w wielkiej mierze autorem tej wielkiej degradacji polskiego życia publicznego, z którą mamy do czynienia. Degradacji języka i tej straszliwej fali nienawiści, która została wywołana w wielkiej mierze sztucznie, bo jej przesłanki realne są bardzo niewielkie.
W odpowiedzi Tusk rzucił krótkie: „Przepraszam, Jarku. A teraz datę i miejsce debaty poproszę. Z góry dziękuję”. Nie ma w tym słowach śladu żalu, nie ma też żadnej deklaracji co do przyszłości. A o przyszłość chodzi tu najbardziej. O to, by fala nienawiści opadła, by wyznawcy Tuska, wychowani w warunkach totalnej opozycyjności, zawrócili z drogi, którą znaczą gwiazdki oraz słowa na „w” czy „j”. Byłoby to z niezwykle korzystne dla Polski, i także dla samej opozycji, której naprawdę grozi spędzenie trzeciej kadencji w ławach opozycyjnych.I im bliżej będzie do wyborów, tym jaśniej będzie to widać.
W tym samym czasie, gdy rzekomo przeprasza, Tusk broni także Frasyniuka i także brutalnego języka, po który sięga ten działacz opozycji:
Choć sam nie jestem zwolennikiem wulgaryzmów, to uważam, że nikt nie ma prawda pouczać go, jakiej ekspresji ma używać. Zresztą nie jestem hipokrytą i rozumiem skalę, nie tylko jego przecież emocji. Ludzie naprawdę są już wkurzeni tak, że nie chcą więcej używać kropek. Chcą wyrzucić z siebie złość.
Sądząc po tym, jak mocno Tusk przytula się do pani Lempart, głównej promotorki wulgarności i chamstwa w życiu publicznym, sformułowanie „nie jestem zwolennikiem wulgaryzmów” należy uznać za kolejny żart. Kiepski zresztą.
Zanurzeni w naszych sporach, często nie widzimy istoty rzeczy. Ale historia dostrzeże istotę sprawy. W przypadku polskiego konfliktu jest ona prosta: po porażce ze śp. Lechem Kaczyński, Donald Tusk sięgnął po nienawiść jako narzędzie walki z przeciwnikiem politycznym, i pozostał temu wyborowi wierny aż do dziś. Dziś działa to już bardzo prosto: gdzie Tusk, tam i nienawiść. Reszta to zasłona dymna. Reszta nie ma znaczenia. Reszta to konsekwencje tamtego, fatalnego wyboru Donalda Tuska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/570319-tusk-w-2005-roku-wybral-nienawisc-i-pozostaje-temu-wierny