Dobrze pamiętam ważny dla mnie, dla naszych Czytelników i milionów Polaków dzień 10 kwietnia 2018 roku. Odsłanialiśmy wtedy - jako wspólnota - Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej na Placu Józef Piłsudskiego w Warszawie.
Ogromne tłumy z całej Polski, nastrój powagi, modlitwy, wspomnienia wszystkich, którzy w Smoleńsku polegli, pamięć o bólu i cierpieniu ich bliskich, wdzięczność dla tych, którzy bili się potem o prawdę i godność.
Niestety, przyszli też w pobliże ludzie, którzy te uczucia mieli za nic. Z niewielkiej oddali dochodziły wulgarne i chamskie okrzyki współczesnej tłuszczy.
Tylko czy na pewno tłuszczy? To ludzie, którzy zachowywali się i zachowują w sposób pozbawiony elementarnej kultury od lat.
To te środowiska atakowały żałobników pod Pałacem Prezydenckim tuż po 10 kwietnia 2010 roku. Próbowały rozbijać i blokować miesięcznice smoleńskie. Urządzają wściekłe, diabelskie wycia pod siedzibą TVP. Atakują wychodzące z pracy dziennikarki. Próbowali puczów, puczyków, majdanów i wyłączeń prądu w Polsce. Do tego wiele innych prowokacji, a wszystko zwieńczone wybuchem agresji, przemocy i wulgarności wokół tzw. Strajku Kobiet.
Zawsze ze wsparciem mediów lewicowo-liberalnych, zawsze z poklaskiem środowisk związanych z pismem Adama Michnika, a często i samej redakcji.
To oni także urządzają głośne i chamskie kontrmanifestacje na wiecach Prawa i Sprawiedliwości, na spotkaniach prezydenta Andrzeja Dudy. Celowo jednak wyodrębniam te sytuacje, bo w polityce obowiązują prawa brutalniejsze, więcej wolno. Wcześniej nikt tego w tej skali nie robił, część środowisk opozycyjnych uznała jednak po 2015 roku, że połamie wszelkie niepisane reguły.
Bo rzekomo miał to być „głos ludu”, choć krąży wiele opowieści ile płaci się tym bojówkarzom i z jakich konkretnie sorosowych źródeł.
Tak - polskie „tituszki” wymyślono po stronie opozycji po roku 2015.
Dziś czytam w piśmie Michnika wielki atak na policję rzekomo za to, że
chroniła Bąkiewicza,
bo w czasie wiecu Tuska
urzędnicy miejscy dwa razy interweniowali w sprawie zagłuszania demonstracji przez […] narodowców. Ale policja nic nie zrobiła.
Cóż, dziwne zadanie wybrali sobie „urzędnicy miejscy”. Czy ich rolą jest zapewnianie komfortu organizatorom wiecu politycznego?
Pozwólcie też państwo przypomnieć panu Michnikowi, że w czasie setek podobnych zagłuszań i naprawdę brutalnych ataków na spotkania kojarzone ze Zjednoczoną Prawicą, policja nigdy niczego „nie zrobiła”. Zawsze ograniczając się do pilnowania by strony były rozdzielone, by zaplanowana wcześniej demonstracja mogła spokojnie przejść. Komfort dźwiękowy organizatorów jednej czy drugiej demonstracji nigdy jej nie kłopotał.
Przypomnijmy też panu Michnikowi, że to jego środowisko pochwala od 2015 roku wszelkiego rodzaju bojówkarskie akcje, nazywając je „obywatelskimi”.
Mogą drzeć gęby tzw. Obywatele RP, może tzw. Strajk Kobiet, może i grupa pana Bąkiewicza.
Choć on drze akurat w dobrej sprawie.
Nie będzie tak, że przeciw rządowi można wszystko, nawet najbardziej wulgarnie i bezprawnie, a za rządem - nic, nawet pokrzyczeć. Nie.
A że karma wraca, że Tusk nie wytrzymał nerwowo odgłosów jednej kontrmanifestacji, kiedy Kaczyński, Duda i Morawiecki muszą je znosić codziennie - to inna sprawa.
Kierowanie zażaleń w tej sprawie do PiS czy policji wydaje się być jednak pozbawione sensu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/570114-moga-drzec-geby-tzw-obywatele-rp-moze-i-pan-bakiewicz