Jarosława Gowina, zapowiadającego osobiste poparcie dla pomysłu Władysława Kosiniaka-Kamysza rozwiązania Sejmu i przeprowadzenie wcześniejszych wyborów, można porównać do amatora żeglarstwa o niskich kwalifikacjach, co doprowadziło do zniszczenia i zatonięcia jego małego jachtu, a teraz poszukuje ratunku. Utrzymuje się na wodzie dzięki kapokowi, ale głośno domaga się zorganizowania wyścigu jachtów, tak jakby nie dotarło do niego, że jest już poza grą. Albo udaje, że nic złego się nie stało, choć wie dobrze, iż nie ma możliwości ubiegania się o premiowane miejsce, wobec braku pływającego sprzętu.
Trzeba mieć niestabilną osobowość, aby swoją eksponowaną pozycję na stanowisku urzędującego wicepremiera doprowadzić w ciągu roku do kompletnej ruiny. Do skazania się na margines polityki, już nie tylko wielkiej polityki. Raczej pewnie na niechybną, stałą banicję z życia politycznego na szczeblu gminy, nie ujmując jej lokalnego znaczenia.
Jaka poważna partia zaryzykuje choćby luźną współpracę z politykiem, który ma za sobą niemal wyłącznie kompromitujące konto. Osobiste cechy, jakie wręcz odstręczają od kontaktów z tego typu człowiekiem. Od początku działalności politycznej Jarosława Gowina, jego rozdęte ego tak pompowało balon wielkości, wyjątkowości, predyspozycji do zajmowania najwyższych stanowiska w Państwie – w rodzaju marszałka Sejmu, premiera, prezydenta – że powłoka balonu musiała pęknąć. Niezależnie od wybujałych aspiracji, które wykraczały daleko poza miarę faktycznego poparcia wyborców, w jego praktycznym działaniu objawiały się możliwie najgorsze cechy człowieka – nielojalność wobec partnerów, gotowość do intryg, stała skłonność wchodzenia w rolę spiskowca. I niezmienna pewność, że zawsze wszystko wie najlepiej i ma najlepsze recepty na rozwiązanie wszystkich problemów.
Nic więc dziwnego, że pływa w tym kapoku, rozglądając się za jakąś jednostką pływającą, która zechce go przyjąć na pokład. Nie trudno przyjąć jako pewnik, że ma zamkniętą drogę do wystarczająco „sparzonej” Zjednoczonej Prawicy, z definicji do Nowej Lewicy. Pamięta też jego kluczenie Platforma Obywatelska, rządząca dziś Koalicją Obywatelską. Nie chce go u siebie widzieć Szymon Hołownia, Konfederacja też ma swoje standardy. Teoretycznie – a praktycznie z konieczności – pozostaje więc PSL – Koalicja Polska Władysława Kosiniaka-Kamysza. Notowania PSL od wielu miesięcy są na granicy wejścia do Sejmu, albo poniżej progu wyborczego. Chwyta się każdej możliwości poprawienia sondaży.
Nie wierzę jednak, że flirt polityczny z Jarosławem Gowinem przyniesie wzrost poparcia w sondażach. W tym poparcie przez szefa kanapowego dziś „Porozumienia” „księżycowej” propozycji PSL rozwiązania Sejmu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/569777-sojusz-dwoch-slabeuszy-nie-stworzy-silacza